Rozdział 3


Kiedy weszłam do domu usłyszałam głośne sto lat. Jednak mi nie było do śmiechu. Nie miałam ochoty świętować po tym co się stało. To wciąż do mnie nie docierało. Bolałam mnie głowa i nic nie było stabilne. Jak tylko chciałam się oprzeć to odsuwało się ode mnie. Miałam zawroty głowy, a więc tylko ostrożnie weszłam po schodach prosto do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku i skuliłam w maleńką kuleczkę. Przed moimi oczami pokazywały się obrazy tak straszne i okrutne, że moje oczy na nowo napełniły się cichymi łzami. Obrazy te przedstawiały mnie, widziałam siebie leżącą w tym lesie i krzyczącą z bólu. Wzdrygnęłam się kiedy materac łóżka ugiął się pod czyimś ciężarem. A ciepła ręka zaczęła mnie głaskać po plecach. To była moja ciocia.

- Skarbie , co się dzieje?

Schowałam twarz w poduszkę i cicho zapłakałam. Nie chciałam mówić nic cioci, wujkowi czy Maćkowi. Nie chciałam by widzieli mnie w takim stanie. Odkręciłam się więc i spojrzałam w jedyne w tym domu piwne oczy mojej opiekunki.

- Nic. Trochę się gorzej poczułam to wszystko. Zaraz do was zejdę tylko się przebiorę dobrze?

Posłałam jej nieśmiały uśmiech. Miałam nadzieję że to kupi, że nie będzie drążyć tematu. Sama nie rozumiałam co się stało. Bałam się zrozumieć.

- Jesteś pewna że nie chcesz porozmawiać?

Kiwnęłam twierdząco głową i wstałam powoli z łóżka zabierając nowe ciuchy z szafki i wchodząc do łazienki.

Przed lustrem wciąż widziałam tę samą twarz co wczoraj, ale teraz nie umiałam w niej odnaleźć siebie. Jedyne co chciałam teraz zrobić to zapomnieć co działo się dziś w tym lesie. Tak strasznie chciałam by wspomnienia pełne bólu minęły. Jednak coś blokowało mi tę możliwość... to ta chwila , w której czułam błogi spokój. Ta chwila w której na moich plecach były ogromne piękne i silne skrzydła. Jak we śnie, czy w jakiejś bajce. Czułam się niesamowicie. I nie wiem czemu chciałam poczuć to drugi raz.

Wychodząc z łazienki zostawiłam brudne ciuchy w koszu na pranie. Schodząc na dół uspokoiłam się i udając zadowoloną weszłam do salony gdzie czekali już na mnie wszyscy. Czyli ciocia, wujek i mój cioteczny brat Maciek. Niebyło nas więcej potrzeba, tak zawsze było najlepiej. No może brakowało mi Zuko. Ale nie mogłam go tak po prostu do siebie przywołać.

------- ---------- ---------- ------------ -------- --------- -----

Następnego dnia w szkole byłam w dość smutnym humorze. W nocy chciałam wyjść do lasu. Nie wiem czemu miałam taką ochotę, ale to pragnienie nie dawało mi spać i jakby kazało tam iść. Teraz było jeszcze lato, niby niedługo się kończy, ale jeszcze upały mi doskwierały. Uznałam to za ich przyczynę. Kasia zerknęła mi przez ramię i spojrzała na rysunek.

- Ładna. Skąd pomysł na rysowanie aniołów?

Zaczęłam się zastanawiać. Mój rysunek przedstawiał ... mnie. Tylko że inną mnie. To znaczy. Nie było widać twarzy, bo dziewczyna na rysunku siedziała na kamieniu, ale jej włosy były takie jak moje. Jej skrzydła były tez takie jak te które miałam wtedy. To na podstawie tamtych wydarzeń je narysowałam. Jak to wytłumaczyć Kasi? Nie chcę jej w to mieszać.

- tak jakoś.

Machnęła tylko ramionami, i rzuciła tekst że idzie do łazienki. Wiedziałam że tak jak zwykle będzie to tylko pretekst by podejrzeć elitę tej szkoły. Mojego brata i Sama. Taak ta dwójka była najpopularniejsza w szkole. Zaraz po nich znajdowała się Aneta. Panna , która myśli tylko o sobie.

Moje rozmyślenia przerwała Kasia z hukiem siadająca na moją ławkę.

- Słuchaj, słuchaj , słuchaj!

Piszczała. Coś było nie tak. Niech zgadnę . Nowy przystojniak?

- Jest nowy przystojniak!!!!!

Wiedziałam. Piąteczka. Jej! Żądze! Tak , ona jak zwykle przejmuje się tylko facetami, no i mną. Ale faceci na pierwszej stronie.

- I co?

Nie zdążyłam powiedzieć bo ta złapała mnie za rękę i zaciągnęła w stronę końca korytarza, gdzie znajdowała się toaleta dla dziewczyn i miejsce tak zwanej elity. Nie zdążyłam nic zrobić bo ta zaciągnęła mnie w tak szybkim tępię, że nie wyhamowałam na zakręcie i razem z Kaśką wpadłam prosto na ścianę? Nie to nie była ściana, to był facet, a nawet dwóch. Nie, trzech. Tak szczerze to twardy ma brzuch ten cały nowy. Bo w niego chyba wpadłam. Nie wiem, bo miałam mroczki przed oczami.

- Lisa?

Podniosłam głowę, znałam ten miły głos. To Alex?!

- Alex?

Wszystkie oczy skierowane były na mnie i na chłopaka o nieziemsko ciemnych oczach. Obok niego jak się okazało stał mój brat Maciek i Sam, który pomagał teraz wstać Kasi.

- Co tu robisz? To znaczy ... ty jesteś tym nowym, o którym już tak trąbią?

Lekko zakłopotany spojrzał teraz w stronę mojego brata, który przejął rozmowę.

- Cześć siostra! Jak tam życie!?

Wypowiedział to tak głośno, że aż się niektórzy obejrzeli. A Maciek kontynuował już trochę ciszej.

- Nie wiem skąd znasz Alexa, ale tak. On jest teraz nową gwiazdą, jeśli chcesz autograf to proszę ustaw się w kolejce.

Sam i Maciek roześmieli się tylko , a Alex jak gdyby nigdy nic się dołączył. Mnie to nie śmieszyło. Choć byłam szczęśliwa, że Alex chodzi do naszej szkoły, to czułam się tez przy nim skrępowana po tym co się stało w lesie.

Zadzwonił dzwonek i jak najszybciej pożegnałam się z chłopakami i pobiegłam z Kasią na biologię.

- Skąd znasz tego przystojniaka?

- Wczoraj na siebie wpadliśmy podczas.... Spaceru.

Nie zdążyła odpowiedzieć , lub się dopytać bo złapałam swoją torbę i wbiegłam do klasy.

---------- --------- --------- ------------- ----------- ------------ ----

Po lekcjach pożegnałam się z Kasią i ruszyłam znaną mi drogą do domu. Skręciłam na ścieżkę prowadzącą do lasu i wtedy zobaczyłam Maćka idącego z Samem i Alexem. Właśnie tą dróżką. Wiem że jestem głupia, ale pomyślałam że za nimi pójdę. Może dowiem się skąd Alex wczoraj znalazł się w lesie.

Szli spokojnie śmiejąc się z głupich żartów.

- Zaraz kończy się lato. Trzeba będzie zacząć pracować.

Sam od razu odpowiedział mojemu bratu.

- Tak, ale przynajmniej zobaczymy co potrafi nasz nowy Tiangszi.

Co może oznaczać słowo ,,Tiangszi''? Dlaczego nazwali tak Alexa? Nie skupiłam się na tym bo dotarli na polanę. Tą na której po raz pierwszy widziałam tajemniczego bruneta.

- No to co pokaż co potrafisz.

Maciek uśmiechnął się do Alexa, który odwdzięczył mu się tym samym. Odłożył plecak i już po chwili zalśnił zmieniając się. Prawie nie wybuchłam ogromnym krzykiem. Zakryłam usta by żaden dźwięk się z nich nie wydobył. Nie wierzyłam własnym oczom, Alex stał teraz ubrany na brązowo. Miał długie spodnie i bluzkę na ramiączka, ale to pasowało do siebie, pasowało do jego włosów. Nie to mnie najbardziej zdziwiło, tylko to że na jego plecach były skrzydła! Tak , właśnie! Takie jak te , które wczoraj miałam ja!! Tylko że jego były od doły zabarwione brązem, a nie zieleniom jak u mnie.

I to nie był koniec szoku jaki mnie spotkał. Bo Sam i Maciek również przybrali takie same formy, a mnie zabrakło powietrza. Mój brat cioteczny ma skrzydła! Ja chyba oszalałam! Trzeba jak najszybciej zawieść mnie do psychiatryka!!! Musi być ktoś kto mi pomoże! Albo nie, już jest za późno. Ja umieram.

I w tym momencie gdzieś z wysoka dobiegł do mnie odgłos dobrze mi znany. To Zuko. Nie ma to jak krzyk orła, który sprawia że wracasz na ziemię. Ptak od razu mnie zauważył, ale chłopaki też go zauważyli. Zanim się spostrzegłam Sam był już w powietrzu i gonił biednego orła.

- Czekaj!

Krzyk Alexa sprawił że po moich plecach przeszedł miły dreszcz.

- Ja znam tego ptaka! On jest kumplem Lisy!

Głowy zarówno Sama jak i Maćka skierowały się zdziwione w stronę Zielonookiego.

- Blefujesz.

Maciek jakby się z tego zaśmiał i dołączył do gonienia biednego Zuko, który nagle sobie o mnie przypomniał i skierował swój lot prosto w moją stronę. Wpadł w krzaki w których siedziałam tym samym przewracając mnie i zdradzając moją obecność.

Trzy pary oczu wpatrywały się teraz we mnie z przerażeniem. I chyba bezradnością. Nie dziwię się , też bym tak się gapiła na ich miejscu. Podniosłam się z ziemi odwróciłam jak gdyby nigdy nic do ptaka.

- Zuko! Dlaczego na mnie co!?


Orzeł zaskrzeczał przepraszająco więc cicho westchnęłam i uśmiechnęłam się wyciągając rękę w jego stronę, na którą z wielką chęcią wylądował. Wyjęłam jego ulubione ziarna i pogłaskałam go po głowie. Nie umiałam się na niego gniewać.

============================================================================


No to koniec trzeciego rozdziału. Piszcie proszę komentarze to bardzo ułatwia i motywuję. Pozdrawiam i dziękuję KasiaAS.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top