Rozdział 19
- Jak to jest u ciebie?!!!
Byliśmy w lesie. Uciekliśmy demonom, albo raczej nie uciekliśmy a chłopaki ich załatwili. Nawet ja nie musiałam ingerować. Uczą się. To dobrze, ale kurde jak im to teraz wytłumaczyć?
- No normalnie jest moja. Dostałam ją i ...
- Nie jest twoja , tylko tego zielonego rozumiesz?!
Byłam już zła. A Sam jeszcze na mnie wrzeszczy , racja ma prawo. Ale kurczę skąd miałam wiedzieć, ze....och!!! Niech oni się uciszą. Raz zrobiłam coś nie tak , a oni już twierdzą że to koniec świata.
- Nie krzycz na mnie!!
Zamurowało ich. Racja rzadko krzyczę. Jestem raczej cicha, ale nie po tym jak ostatnio dowiedziałam się kim jestem i co mam robić.
- Ja cię kręcę. Ona umie się wydrzeć.
Wszyscy kiwnęli głowami zgadzając się z Samem. Za to ciocia spróbowała spokojniej.
- Dobrze, nie będziemy krzyczeć. Powiedz więc skąd masz te książkę i od kogo ją dostałaś.
Milczałam wpatrzona w ziemie. Książka była już w rękach Maćka , który brutalnie mi ja wyrwał. Zacisnęłam pięści. Jak mam im to powiedzieć.
- Coś wątpię by wam powiedziała. Taka mała, skryta i nieśmiała dziewczyna jak ona woli trzymać sekrety dla siebie.
Ktoś się ze mnie śmiał. Poczułam chłód na plecach. Odwróciłam się i od razu zobaczyłam ciemną postać wychodzącą zza drzew. Nie znałam jej. Nie kojarzyła mi się z nikim i z niczym. Ale wiedziałam jedno. Był przesiąknięty smrodem śmierci. Smrodem demonów. Nie chciałam mieć z nim nic do czynienia.
- Kim jesteś?!
Zadziwiła mnie odwaga w moim głosie, i jego chyba też. Przystanął przyglądając mi się uważnie.
- A więc to jednak ty.? Nie uwierzyłbym. Niesamowite.
Moje źrenice poszerzyły się . On wiedział. Wiedział że ja jestem Tiangszi. Ale skąd?
- Co? Zdziwiona? To zrozumiałe.
Zaśmiał się, a ja miałam ochotę rzucić mu się do gardła. To on. Wiedziałam od razu, to on nasyłał te demony. On czegoś chciał.
- Czego chcesz?!
Przeraźliwy śmiech dotarł do moich uszu , a moje serce przyspieszyło.
- Chce tego co masz. Oddaj mi księgę!!!
- Nigdy!!!
Silne ręce odciągnęły mnie do tyłu. Obejrzałam się napotykając brązowe tęczówki Alexa. Uśmiechał się, ale był nie spokojny.
Obcy mężczyzna zaśmiał się ponownie i tylko zbliżył tym samym do mnie kilka kroków.
- Nie słyszałeś?!! Nie dostaniesz księgi, odejdź!!!
Alex , Sam i Maciek stanęli przede mną i zmienili postacie. Słyszałam zachwyt od strony cioci i wuja. Chyba jeszcze ich nie widzieli w tej formie.
- Nie chce was! Odejdźcie bo to się marnie dla was skończy. Chce obdarowanego. Chce ją!!
Na ostatnie słowa wskazał na mnie. Ale nic nie zdołał zrobić bo z ogromnym piskiem Zuko rzucił się nie wiadomo skąd na jego twarz, broniąc mnie.
Usłyszeliśmy kilka przekleństw od faceta i pisków Zuko, ale w końcu to tajemniczy nieznajomy odpuścił i zniknął.
W bezruchu staliśmy może z dziesięć minut. Przerwałam to robiąc krok w przód i wystawiając rękę tym samym dając mojemu wybawcy usiąść.
- Dziękuję.
Mój szept był tak cichy że pewnie nie słyszał go nikt oprócz mnie i Zuko. Byłam szczęśliwa ze jest cały i zdrowy. Czułam od niego niesamowitą radość, miłość i troskę.
- Czy ktoś do jasnej cholery mógłby mi wytłumaczyć co tu właśnie zaszło?!!!!!
- Synu wyrażaj się.
Ciocia od razu skarciła za przekleństwo Maćka, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Ja tez chcę wiedzieć.
Alex spojrzał na mnie , a reszta poszła jego śladem. No to mam przechlapane.
--------- ------------- ----------- ---------- ---------- --------
- I co nadal nic nie powiesz?
Twardy głos mojego wuja przyprawiał mnie o dreszcze. Nie miałam pojęcia jak im to powiedzieć. Wróciliśmy do domu i siedzieliśmy u nas w salonie. Ja złapałam kartkę , ołówek i jakąś podkładkę po czym bez słowa usiadłam na kanapie i zaczęłam rysować. Dawno tego nie robiłam. A przecież kochałam rysować.
- Lisa, posłuchaj to co się wydarzyło martwi nas wszystkich. Powiedz nam o co chodziło temu kolesiowi, i skąd cię zna, a damy ci spokój.
Właśnie o to chodzi że nie dadzą mi spokoju. Ten dziwny wariat chce mnie i mojej księgi. Więc to moja sprawa i lepiej ich w to nie mieszać. Matko od kiedy ja jestem taka odważna? I głupia? Ugh... Boże ja sobie nie dam rady. Nie pokonam go sama.
- No odpowiedz do jasnej cholery!!!!
Z moich rąk została wytrącona książka razem z kartką na której powstał już nawet ładny rysunek ... no właśnie mnie. Mnie jako Zielony. Ale nie miałam zamiaru go podnosić tylko spojrzałam gniewnie na Sama, który to zrobił.
- Nagle zaczęło was obchodzić co wiem i co robię?
Sam zazgrzytał zębami.
- Jakbyś się nie wtrącała w nie swoje sprawy to może i by nas to nadal nie obchodziło, ale teraz ... musimy współpracować.
Nie podobało mi się to. Jemu też. Nigdy nie mówiłam że go nie lubię, bo w sumie zawsze był miły, ale teraz powoli zaczynam zmieniać zdanie. Wkurzał mnie, i to bardzo. Poczułam lęk Zuko, który tak nawiasem mówiąc siedział obok mnie, na ramieniu fotela.
- Wcale nie musimy. To jest bardziej moja sprawa niż twoja, i wcale nie musze ci się z niej tłumaczyć!
Sam zrobił się czerwony i zanim się spostrzegłam byłam przygnieciona do ściany. Robił to używając mocy. Nie był silny na tyle bym nie mogła go pokonać ,ale nie chciałam z nim walczyć. Przecież to głupota.
W jednej chwili z kanapy zerwali się pozostali, a Alex zabrał głos.
- Sam nie przesadzaj. Nie rób jej krzywdy.
Zuko rozłożył skrzydła i wydał z siebie głośny dźwięk niezadowolenia i gotowości do ataku na Sama, który wciąż wpatrywał się we mnie ze złością. Dlaczego po prostu im nie powiem? Może dlatego że się o nich boje. Co jeśli pójdą tam z nim walczyć i cos im się stanie? Co jeśli przeze mnie zrobią coś głupiego? A co jeśli nigdy mi już nie zaufają? Jestem zagubiona, nie wiem co się dzieje, a wszystko mnie przytłacza. Jak to możliwe ze nic nie wiedząc oni i tak dużo wiedzą? To jest po prostu nie fajne.
========================================================================
Zaraz dojdziemy do dwudziestu , Boże nie wiedziałam że kiedyś do tego dojdzie. Zobaczymy co się niedługo stanie. Wyjawienie prawdy jest blisko. Tylko Sam trochę zwariował, ale to się naprawi. Dziękuję za wszystko i pozdrawiam KasiaAS.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top