Rozdział 18
Rano następnego dnia wstałam o 10. Trochę późno, ale coś czuje że bym spała dłużej gdyby nie ciągłe stukanie pode mną. Szybko podniosłam się z łóżka i ubrałam się w krótkie spodenki i koszulkę z krótkim rękawem. Miała biały kolor i czarny napis ,, Każdy widzi świat inaczej''. Lubiłam tą bluzkę. Uczesałam się i spokojnie zeszłam na dół prowadzona dziwnym stukaniem.
Jak się okazało był to Maciek. Ćwiczył w garażu, skakał z konta do konta wymachując ręką. Stanęłam w drzwiach i zaczęłam go obserwować. Jego zmęczony i cichy szept dotarł do moich uszu.
- No dawaj. Stary uda się. Po prostu się wczuj.
Uśmiechnęłam się. Mój brat starał się wyczarować swoją broń. Robił to dosyć ułomnie. Postanowiłam mu pomóc.
- Wyobraź sobie że chcesz wyrwać z siebie serce. Chwyć je i wyciągnij , mocno szarpiąc. Poczuj to tak jakbyś przeistaczał najważniejszą swoją cześć duszy bez której nie przeżyjesz. To musi być silne uczucie.
Maciek spojrzał na mnie jak na wariatkę. A ja kiwnęłam w jego stronę głową zachęcająco.
- No dalej spróbuj.
Skrzywił się.
- A skąd pomysł że to się uda?
Wzruszyłam ramionami.
- Tak jakoś, po prostu spróbuj co ci szkodzi?
Wahał się, ale w końcu zamknął oczy. Jego ręka powędrowała do klatki piersiowej i wsłuchał się w bicie serca. Zamachnął się po chwili stojąc z niewielkim mieczem w ręku i srebrnymi bumerangami przy pasie.
Uśmiechnęłam się. Udało mu się.
- I co nie takie trudne co nie?
Chłopak zaczął energicznie machać małej wielkości mieczem. Jego mina wyrażała teraz ogromną radość.
- Jak? Skąd... skąd wiedziałaś?
Zaśmiałam się.
- Jak bym ci powiedziała to byś mi nie uwierzył.
- Spróbuj.
Pokręciłam przecząco głową. I rzucając tylko zwykłe,, ćwicz dalej'' wyszłam z garażu kierując się do kuchni by w końcu coś zjeść.
--------- ----------- -------- --------- ----------- ----------
Maciek cały dzień chwalił się że udało mu się wyczarować broń. O tym że mu pomogłam wspomniał raz i to na krótko, ale jakoś nie miałam do niego pretensji. Kiedy wpadli do niego Alex i Sam ja poszłam do pokoju. A chłopaki zapewne podziwiali bumerangi mojego brata. Muszą być niezłe. Jeden rzut, a mogą skrócić nie jednego demona o głowę. Dobrze mu się trafiło.
- Hej Lisa. Czemu nie jesteś z nami na dole?
Wzdrygnęłam się słysząc głos Alexa obok siebie. Skąd on się wziął obok mnie? Otrząsnęłam się szybko i odwróciłam w jego stronę.
- Ja? Nie mam za bardzo ochoty znowu słuchać o broni Maćka. A ty czemu nie siedzisz z nimi?
Może mi się przewidziało , ale Alex jakby trochę się zarumienił. Zasłonił się jednak szybko skierowując swój wzrok na swoje buty.
- No bo wiesz... chciałem z tobą porozmawiać.
Znieruchomiałam. On chciał rozmawiać ze mną. Kurczę to już drugi raz w ten weekend. Coś tu nie gra.
- A o czym?
Przez chwile się zastanawiał, a ja zaczęłam przyglądać się jego fryzurze. Była w kolorze czerni, albo w ciemnym brązie. Lekko zmierzwione kosmyki włosów opadały na różne kierunki i w różny sposób. Nie wiem czemu miałam ogromną ochotę mu je teraz poczochrać. Co się ze mną dzieje?
- No wiesz o tym co się stało wtedy tam pod szkołą. Tak nagle poszłaś. Boje się że coś nie tak powiedziałem.
Pokręciłam szybko głową zaprzeczając i jednocześnie przeganiając chęć czochrania jego głowy.
- Nie , nie. To nie tak, ja po prostu uważam że lepiej by było jakbyś zapomniał o tym co się stało. No w tedy kiedy się poznaliśmy. Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłeś. Jednak teraz to już nie ma znaczenia i...
- nie ma znaczenia? Lisa dla mnie właśnie ma to znaczenie. Po nocach zastanawiam się dlaczego byłaś wtedy tak wystraszona i zapłakana, nie mogę sobie wybaczyć ze nie zrobiłem więcej. Naprawdę bardzo bym chciał abyś mi zaufała i powiedziała co się wcześniej wydarzyło...
Teraz to ja mu przerwałam. Lepiej żeby się nie rozpędzał bo ja nie chce mu ulec, a chyba do tego zmierza.
- Alex. Ja nie umiem ci tak po prostu wszystkiego powiedzieć to bardzo skomplikowane, a ja nie mogę ... nie potrafię sobie z tym na razie poradzić. W dodatku wiem ze mi nie uwierzysz i wole...
Znowu nie dał mi dokończyć. Czy ta rozmowa już tak w nieskończoność...
- Ale ja...
Jemu tez coś przerwało bo do pokoju wleciał przestraszony Sam.
- Nie wiem co robicie, ale natychmiast zejdźcie na dół! Demony otoczyły dom!!!
Zerwaliśmy się jak oparzeni. Jak za skinieniem magicznej różdżki zapomniałam o czym była rozmowa przed chwilą. Tylko szybko zbiegłam na dół. Sam nie żartował czuć było ich smród w domu.
- Czego one od nas chcą?
Pytanie ciocia skierowała do wujka, ale wszyscy zapewne chcieli znać tą odpowiedź.
- Sądzę że szukają księgi. Tą po starożytnym języku. Na szczęście nie ma się czego bać i przejmować, bo księga jest bezpieczna gdzieś w domu zielonego Tiangszi.
- Co?!!
Moje pytanie wzmogło strach głównie u mnie. Przecież ta książka była właśnie w moim pokoju!!!
- Po co im ona?
Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę i właśnie zdałam sobie sprawę, że podczas jakiejś rozmowy na temat tej książki mnie nie było.
- No bo... widzisz tylko Obdarowani wiedzieli jak wyczarować broń. Jest to napisane w tej książce. A tylko ta bron może zabić demony, więc demony chcą ja zabrać byśmy nie mogli nauczyć się nią posługiwać.
Jęknęłam z przerażenia. Akurat kiedy do domu wdarły się owe demony. A moja ciocia zapiszczała.
- Odejdźcie demony! Tu niema waszej księgi!!!
Alex był odważny, ale właśnie się mylił. Musiałam im to jakoś powiedzieć i tu nie było miejsca na delikatność.
- Bardzo mi przykro ale się mylisz Alex.
Wszyscy spojrzeli na mnie jak na ostatniego w świecie ufoludka. W moich rękach zmaterializowała się księga którą przywołałam zaklęciem teleportacji i jak najszybciej dokończyłam zdanie.
- Dostałam ją i teraz jest u mnie.
========================================================================
No no. Czy się zorientują? A może Lisa będzie musiała im powiedzieć. Chyba nie ma co odwlekać wyjawienia prawdy. Zobaczymy w następnym odcinku. A tym czasem ja dziękuję za wszystko i pozdrawiam KasiaAS.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top