Rozdział 6
Nie było wiele czasu. Każda sekunda zwłoki, mogła kosztować moich przyjaciół życie.
„Co mam zrobić?! Myśl Lars, myśl!" — krzyczałem na siebie w myślach, chodząc w kółko po zdemolowanym salonie i ciągnąc się za swoje krzywo ścięte włosy.
Co jakiś czas zerkałem na Izabelle, która jedynie cicho płakała w kącie. Z początku przez emocje, nie zwróciłem też na to większej uwagi, ale dziewczyna była w samej bieliźnie i rozdartej koszulce. W mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl — ktoś chciał ją zgwałcić.
Podszedłem do martwego mężczyzny, który wyglądał na niewiele starszego ode mnie. Miał krótkie, ciemne włosy, głowę wygiętą w dziwną stronę oraz rozpięty rozporek od spodni, co jednoznacznie wskazywało na jego winę.
"To on". — wściekły kopnąłem jego zwłoki z całej siły.
Nie mogłem pohamować całej tej negatywnej energii. Byłem wściekły, bo nie wiedziałem co mam zrobić.
Co by zrobił Levi albo Farlan?
Zapewne skopaliby im tyłki.
Nie było do pomyślenia, bym zrobił to samo. Byłem słaby. Za słaby. Jedyną moją szansą na uratowanie przyjaciół, było zaskoczenie ich, wślizgniecie się do ich domu niezauważony lub zostanie zaproszonym.
Pomysł, jaki zrodził mi się w głowie, był jednak dość głupi i wręcz od razu wyrzuciłem go z głowy, jednak kręcąc się dłużej po pokoju, utwierdziłem się, że nie mam raczej innego wyjścia, a przynajmniej ja takowego nie widziałem. Muszę udawać prostytutkę.
Spojrzałem raz jeszcze na moją przyjaciółkę, która najwidoczniej zasnęła. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem na łóżko, starając się być przy tym jak najdelikatniejszy, by się nie obudziła. Następnie poszedłem do łazienki, by choć minimalnie zmienić swój wygląd.
Udanie się tam tak po prostu od razu by mnie zdradziło. Nie dość, że miałem krzywo ścięte włosy, to do tego jeszcze poszarpane i brudne ubrania — z pewnością mnie pamiętali. Wziąłem więc nóż, z umywalki, który służył Levi'owi do podcinania włosów i kilkoma sprawnymi ruchami wyrównałem swoje włosy. Od teraz nie sięgały mi już do ramion a zaledwie nieco za ucho. Zmoczyłem je i zaczesałem do tyłu, nadając nieco innego kształtu mojej twarzy.
Ostatnim elementem mojej metamorfozy miały być okulary Farlan'a, które służyły mu do czytania. Nie miał dużej wady wzroku, więc nie bolały mnie oczy, gdy je założyłem, aczkolwiek teraz mimo tego, stawały się dla mnie wyjątkowo przydatne. Gdy spojrzałem an siebie w lustrze, wyglądałem całkiem inaczej. Nikt kto widział mnie zaledwie raz, nie rozpoznałby mnie teraz, a przynajmniej tak myślałem. Pozostaje mi się przebrać.
Podążyłem powoli do swojej szafy. To zadanie w przeciwieństwie nie było już tak trudne ani czasochłonne. Nie raz widziałem na ulicach męskie prostytutki. Fakt, że mężczyźni nie mogą zajść w ciążę, sprawiał bowiem, że tu w podziemiach byli zdecydowanie lepszą ofertą od kobiet. Ubrałem się w czarne spodnie Levi'a, które na nim wyglądają dosyć luźno, ale na mnie opinały się, podkreślając mi tym samym pośladki. Liczyłem tylko, że kobaltowooki nie zabije mnie za przywłaszczenie sobie jego odzienia bez pytania. Na górę założyłem jedynie czarną, nieco za dużą marynarkę Farlan'a. Pod spodem nie miałem nic, przez co moja klatka piersiowa była też dość dobrze widoczna. Widziałem raz na ulicy, mężczyznę ubranego bardzo podobnie.
Czy ja przypadkiem nie postradałem zmysłów? — pytałem sam siebie, chowając do buta mały nożyk.
A jeśli mnie rozpoznają i zabiją?
Nie, nie mogę się teraz poddać. Zbyt wiele zrobił dla mnie Levi, bym teraz miał go zostawić.
Przed wyjściem z domu wziąłem na ręce Izabelle. Nie mógłbym jej tu zostawić, gdyż nie byłaby bezpieczna. Sprawcy dobrze już znali to miejsce i mogli po nią wrócić. Jedyne bezpiecznie schronienie, jakie przychodziło mi na myśl i gdzie mógłbym ja zabrać był mój stary dom. Nie było to na szczęście daleko. Odłożyłem ją na mój stary materac i okryłem podartym kocem, gdyż też nie miałem nic lepszego.
— Obiecuję, że wrócę po ciebie. — powiedziałem i pocałowałem ją w czoło przed odejściem.
Te złożone przeze mnie przyrzeczenie miało jednak tylko jeszcze bardziej zmotywować mnie do powrotu. Nawet jeśli by mi się nie udało uratować chłopaków, nie mógłbym zostawić Izabelle samej. Farlan i Levi nie darowaliby mi tego.
Bez dalszego zwlekania skierowałem się do pubu, gdzie widziałem tego wąsacza. Na moje szczęście dalej tam był. Stanąłem przed zejściem i oparłem o ścianę z założonymi na piersi rękoma oraz zgiętą nogą, opartą o ścianę. Udawałem pewnego siebie, choć wewnątrz trząsłem się jak galareta. Przez okno, miałem idealny wzgląd na czarnowłosego mężczyznę. Zamawiał właśnie kolejny kufel piwa. Po lekko zaczerwienionej twarzy było widać, że jest wstawiony, co było tylko na moją korzyść. Będzie go łatwiej omotać.
Czekałem tak może z pięć minut a on dalej tam siedział, wraz ze swoimi ludźmi, śmiejąc się i pijąc, a we mnie tylko rosło zdenerwowanie.
Przecież ja nie wiem, jak zachowują się prostytutki. Mam do niego podejść jak wyjdzie? Co mam powiedzieć? Co się stanie, jak już mnie zaprosi do siebie? Kiedy będzie odpowiedni moment by go zaatakować?
Pochłonięty tymi myślami nawet nie zauważyłem mężczyzny zbliżającego się do mnie. Z początku przestraszyłem się, że to jakiś klient, jednak po dokładniejszym zlustrowaniu jego twarzy, przekonałem się, że jest on właśnie jednym z męskich prostytutek.
— Nowy? Nie widziałem cię tutaj wcześniej.— zapytał nieco wyższy ode mnie, białowłosy chłopak.
Miał naprawdę intrygujący wygląd. Rzadki kolor włosów, jasne szare kosmyki oraz biała niczym papier skóra, dawały naprawdę interesujący efekt. Chłopak musiał mieć branie. Do tego widać było, że mimo wychudzenia był dobrze zbudowany, ale nie też jakoś przesadnie. Ubrany był w kontrastujące z jego skórą czarne spodnie i zlewającą się z jego cerą, białą, rozpiętą koszulę. Na szyi zawieszona została obroża i to właśnie ona najwięcej zdradzała o jego zawodzie.
— Tak.— odpowiedziałem krótko, licząc, że chłopak sobie pójdzie. Nie mogłem ryzykować, by mój cel mi uciekł sprzed nosa, albo wybrał jego, zamiast mnie. Ryzyko było zbyt duże.
— Chyba masz już kogoś na oku.— powiedział, podążając wzrokiem w tym samym kierunku co ja.
— Niezła ryba, ale ostrzegam, że lubi bawić się an ostro. — ostrzegł mnie, a ja tylko utwierdziłem się w tym, że musiał znać się na tym, co robił. Postanowiłem więc skorzystać z tego, że tu jest, skoro dalej nie odszedł.
— Tak właściwie to mój pierwszy raz, co mam zrobić? — zapytałem, na co chłopak szczerze się zaśmiał. Czy moja nieporadność była aż tak zauważalna?
— Cóż, niewiele możesz. To on musi podejść do ciebie. Jak zaczniesz go zaczepiać, możesz tylko gościa wkurzyć. Powinno wystarczyć, jak będziesz tylko tak stał. — odpowiedział, podchodząc do mnie jeszcze bliżej.
Musiałem podnieść głowę, by wciąż patrzeć mu w oczy. Oglądanie jego nagiej klatki piersiowej było nieco onieśmielające. Chłopak nie krył się ze swoją śmiałością i poprawił mi włosy oraz marynarkę, tak aby moje ciało było bardziej widoczne.
— Gdyby nie to, ze sam potrzebuję kasy, chętnie był sprawdził, na co cię stać. — powiedział mi na ucho, a ja mimo wszystko, nie mogłem powstrzymać się od cisnącego się na moje policzki rumieńca. Białowłosy widząc to, jednak ponownie się zaśmiał.
— Widać, że jesteś nowy, ale to nic. Szybko do tego przywykniesz. Praca nie tak zła, a dobrze płacą. Tak właściwie to jestem Alex, a przynajmniej w tej branży. — dodał, wyciągając rękę w moją stronę, którą też od razu przyjąłem.
— Ja jestem L...Leo. — poprawiłem się w ostatniej chwili, rozumiejąc, o co chodzi temu chłopakowi.
— A przynajmniej w tej branży. — dodałem pośpiesznie z uśmiechem, na co chłopak skinął mi głową z aprobatą.
— Szybko się uczysz, no nic. Chyba twój klient wychodzi, więc nie będę ci już przeszkadzał. Do ataku tygrysie. — zaśmiał się i odszedł, a moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej. To już.
Czarnowłosy i wąsaty mężczyzna wyszedł z baru, sunąc nieco chwiejnym krokiem przed siebie, z początku mnie nawet nie zauważając.
— Dobra, chyba pora zająć się tym karzełkiem. Zapłaci za to wszystko, co mi ukradł! — powiedział, a ja odetchnąłem z ulgą na wieść, że Levi jest jeszcze cały. Jeszcze.
Musiałem się pośpieszyć, ponieważ czułem, że to mogło się w każdej chwili zmienić. Bałem się, że mój cel nie zwróci na mnie uwagi, że po prostu pójdzie, ale ten jak na zawołanie, nagle się zatrzymał.
— Właściwie, to mi się nie śpieszy, możecie już iść, ja później do was dołączę. Najpierw może się zabawię.— odwrócił do mnie swoją paskudną twarz, z jeszcze obrzydliwszym uśmieszkiem.
— Cześć mały, jesteś tu nowy? Chyba nie mieliśmy okazji się poznać? — zapytał, podchodząc do mnie. Był o jakieś dwie głowy wyższy ode mnie, co mnie nieco przytłoczyło.
— Może to zmienimy? — zapytałem, starając się być na tyle nonszalancki, na ile mój stres i gula w gardle mi pozwalały. Nie wyszło mi to chyba jakoś źle, bo mężczyzna uśmiechnął się szerzej i położył swoją łapę na mojej brodzie.
— No to może pójdziemy do mnie, chłopczyku? — jego śmierdzący od alkoholu oddech przyprawił mnie o mdłości, ale z trudem je powstrzymałem i dawałem się mu prowadzić.
Najważniejsze, że wszystko szło zgodnie z planem. Debil nie był nawet świadomy, że to będzie jego ostatni raz.
***
Stanęliśmy przez całkiem sporym jak na to miejsce domem. Wpuścił nie do środka i zaprowadził od razu do jakiegoś pokoju, zapewne jego gabinetu. Nie zadawał zbędnych pytań i po prostu ściągnął z siebie płaszcz, w którym — jak wcześniej widziałem — miał całkiem sporo ostrzy i popchnął mnie na biurko.
Mimo wszystko było za wcześnie na mój atak. Gdyby tylko zauważył, że coś kombinuje, z łatwością powstrzymałby mnie i zabił. Musiałem grać, nieważne jak bardzo nie podobały mi się jego ręce na moich pośladkach czy język, który bez ceregieli wepchnął mi do buzi.
TO BYŁ MÓJ PIERWSZY POCAŁUNEK I TO TEN ZBOK MI GO ZABRAŁ!
No nic, życie moich przyjaciół było ważniejsze, od jakiś gównianych pierwszych razów.
Najtrudniejsze jednak stało się dla mnie powstrzymywanie odruchu wymiotnego, gdy zaczął całować moją szyję, popychając mnie na biurko tak, że się położyłem. Rozpiął moją marynarkę i zrzucił ją na podłogę, zjeżdżając pocałunkami na moje piersi. Gdy zaczął ssać mój lewy sutek, nie mogłem powstrzymać się od jęku. Sam nie wiem, jak to ze mnie wyszło.
— O tak, nie krępuj się.— powiedział, rozpinając przy tym swoją koszulę.
Nie mogłem dłużej zostać bierny. Zapomniałem o całej swojej godności i honorze, myśląc tylko o swoich przyjaciołach. W tym monecie to wszystko straciłem i stałem się aktorem godnym największych nagród. Popchnąłem go na krzesło, a następnie jak najbardziej zmysłowym krokiem podszedłem i usiadłem na nim okrakiem. Czułem na swoich pośladkach jego stwardniałego już członka.
— Mmm...podoba mi się. — powiedział, ponownie, kładąc swoje ręce na moich pośladkach.
Dość mocno ścisnął je, na co przygryzłem mimowolnie swoją wargę. Zaczął przy tym rytmicznie poruszać moimi biodrami, a ja aby nie widział mojego obrzydzonego wyrazu twarzy, schowałem głowę między jego szyją a ramieniem.
Próbowałem sięgnąć do swojego buta, ale takie wygięcie się, byłoby zbyt podejrzane, więc aby jeszcze bardziej zmylić mężczyznę zsunąłem się nieco z jego krocza i zacząłem rozpinać jego spodnie by następnie je z niego zdjąć. Uklęknąłem przed nim, na co jego oczy wydawały się zalśnić jeszcze bardziej. W tym samym czasie niezauważalnie wyciągnąłem też ostrze z buta.
— Wiesz co? Lubię cię, mały. — zsunął swoje bokserki w dół, na co nie mogłem już powstrzymać zniesmaczonej miny. Nim jednak mężczyzna połączył fakty, wstałem i pochylając się nad nim, przyłożyłem ostrze do jego szyi.
— Co ty... skoro lubisz na ostro, to było powiedzieć, ale tę zabaweczkę, to odłóż. — powiedział nieco bardziej zdenerwowany.
— Gdzie jest Levi i Farlan? — wysyczałem wściekły, nie ukrywając się już z moimi prawdziwymi intencjami.
Mężczyzna też wtedy jakby wytrzeźwiał. Dla pewności — aby się nie ruszał — przyłożyłem ostrze do jego szyi bardziej, aż na skórze nie pojawiły się kropelki krwi.
— To ty... ten z baru. — wysyczał w ściekły, rozpoznając mnie nawet w tym wydaniu. Ja widząc, że ten nie odpowiada i nie zamierzając się z nim droczyć, złapałem za jego wciąż stojącego fiuta na tyle mocno, by krzyknął z bólu. Gdy był nabrzmiały, musiał ponadto przez ckliwość, być dwa razy podatny na dotyk.
— Ty chory dzieciaku! — zawył, ale ja miałem to gdzieś.
— Gadaj! — powtórzyłem jeszcze pewniej, aż sam przestraszyłem się swojego głosu. Musiałem być naprawdę przerażający.
— Piwnica, piwnica! — krzyknął, gdy tylko złapałem za jego owłosione jaja. Niby mam to samo, ale w nim po prostu wszystko było obrzydliwe.
Gdy tylko uzyskałem odpowiedź, niewiele myśląc, poderżnąłem mu gardło. To była moja pierwsza krew na rękach. Pierwszy raz, gdy zabiłem człowieka w taki sposób. Jednak o dziwo — nie żałowałem, a wręcz przeciwnie, spodobało mi się to. Na ustach czułem pojawiający mi się, lekki uśmieszek i zadowolenie.
To ja zakończyłem jego życie. Zasłużył sobie na piekło.
~~~
Wykonane przez: Dorifix
No i znowu się widzimy :D
Maraton się skończył i teraz rozdziały będą wchodziły w poniedziałki rano i piątki wieczorem.
Mam nadzieję, że mój rozdział się wam spodobał, miałam niezły ubaw pisząc go :D
Poznaliście w końcu nowe oblicze Larsa, jak wam się ono podoba? Ja się jaram XD
I dla wtajemniczonych, to tak, to ten Alex XD Macie okazję poznać go trochę wcześniej, ale też z innej strony XD
A dla nie wtajemniczonych oczywiście odsyłam na mój profil :D ( a co mi tam, walne sobie chamską reklamę, bo kto mi zabroni XD)
Do zobaczenia za kilka rozdziałów :D
Miłego dnia/ Dobrej nocy <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top