Rozdział 35

narrator

Atmosfera pomiędzy siedzącymi naprzeciw siebie mężczyznami zastygła w niepokojącej ciszy. Levi, spoglądając na młodszego przyjaciela, zastanawiał się, co siedzi w jego głowie i jak powinien do niego dotrzeć. Chciał, by decyzja podjęta przez blondyna była jego indywidualną odpowiedzią, by pomyślał o swojej przyszłości, nie patrząc na niego, Isabelle czy Farlan'a, ale również i Alexa.

Jednak co do białowłosego — Levi nie mógł zaprzeczyć temu, iż odczuł ulgę, kiedy Lars wyrzucił go za drzwi. Nie wiedział co prawda, co wzbudziło w blondynie tak silne emocje, które pchnęły go do potraktowania tamtego faceta w ten sposób, jednak był przekonany, że Lars postąpił słusznie. Również zachowanie błękitnookiego było dość zaskakujące; to jak usilnie próbował prawie zmusić Lars'a do tego, by ten z nim zamieszkał. I chociaż Levi zdążył zrozumieć, że Alex'owi również zależało na blondynie, to za nic w świecie nie wyobrażał sobie takiego scenariusza, czy podejścia do drugiej osoby.

Jednym z wytłumaczeń tej sceny według niego, mogły być późniejsze słowa rozpłakanego nastolatka, który wyrzucał sobie to, że zaangażował się w relację z człowiekiem, z którym powinna łączyć go tylko i wyłącznie praca. Najwidoczniej chłopak dopiero wtedy zrozumiał, jak daleko to zaszło i właśnie w ten sposób chciał zatrzymać to, co zaczęło z czasem kształtować się w głowie samego Alexa.

Można było się domyślić, iż hipotetycznie blondyn nieświadomie swoim zachowaniem zrobił nadzieję białowłosemu na zdecydowanie coś więcej, a zważywszy na charakter ich pracy — była ona dość spora. Sama jego reakcja jednak, jak i późniejsze zachowanie młodszego w negatywnych skutkach tylko to potwierdzało. Lars żałował tego wszystkiego i był w rozsypce, a czarnowłosy, mimo iż, chciał mu pomóc poradzić sobie z tą sytuacją, nie bardzo wiedział, w jaki sposób powinien to zrobić, więc zaciskając szczękę, postanowił po prostu milczeć i czekać.

Nastolatek miał zbyt wielkie serce, co powodowało, że nie potrafił ustawić siebie na pierwszym miejscu, a podjęcie decyzji o opuszczeniu miasta, w którym obecnie żył, było dla niego z pewnością dużo trudniejsze niż dla samego Levi'a. Brunet odczuwał rosnące w nim zdenerwowanie.

Natłok myśli plątał mu się po głowie, a scenariusze nie pozwalały na łagodne podejście do obecnej sytuacji. Wcale nie chciał przemawiać do roztrzęsionego nastolatka w taki sposób. Zależało mu na nim, jednak jego natura wcale nie ułatwiała mu tego, co chciał przekazać przyjacielowi. W duchu liczył na to, że Lars zrozumie wszystko sam, a on nie będzie musiał ukazywać się w bardziej emocjonalnym wydaniu, w którym zawsze czuł się niekomfortowo. Nie zapowiadało się jednak na to.

Przygnębiająca cisza została przerwana przez krótkie, aczkolwiek lekko zirytowane parsknięcie Levi'a, jakie — o dziwo — odrobinę ożywiło siedzącego przy drugim końcu szafki nastolatka, który wciąż jednak ukrywał się pod kocem. Blondyn uniósł swoje zmęczone oraz bijące ogromnym smutkiem, zaczerwienione oczy na bruneta, a jego zaschnięte gardło zapiekło, kiedy wydusił z siebie słowa, których domniemany Ackerman w żadnym wypadku nie chciał usłyszeć.

— Nie wiem, czy zasługuje na to, by żyć na powierzchni i być tam razem z wami. — mówił cicho, jednak dla Levi'a jego głos był na tyle wyraźny i napiętnowany negatywnymi odczuciami, że młody mężczyzna musiał zacisnąć dłonie na spodniach, by nie uderzyć dłonią w szafkę, na której stały kubki z herbatą.

— Nawet tam mógłbym wszystko zepsuć... — blondyn próbował kontynuować, jednak nim w ogóle zdążył się rozpędzić z oczernianiem samego siebie o to, co, w mniemaniu jego rozmówcy nie jest prawdą, ów rozmówca przerwał mu w dość specyficzny dla niego sposób.

— Skończ pierdolić! — krzyknął.

Głos, który opuścił usta bruneta, był jednak tak bardzo przesiąknięty kotłującym się w jego ciele zdenerwowaniem, że mimowolnie wyprostował się na swoim siedzeniu i już nie kontrolując swojego zachowania, raczył posłać młodszemu pogardliwe spojrzenie.

Jego wyrachowanie nie trwało jednak długo, gdyż Levi, widząc, jak Lars kuli się pod jego chłodnym tonem, od razu cały się spiął, głośnej wypuszczając powietrze spomiędzy warg. Natychmiast skarcił się w myślach, wiedząc, iż takim zachowaniem nie wskóra nic dobrego. Sama próba uspokojenia się również nie była taka łatwa, gdyż choć bardzo chciał pomóc Lars'owi, na chwilę obecną tylko go wystraszył, czego nie miał w swoim zamiarze.

Im dłużej mu się przyglądał, tym coraz bardziej odczuwał wyrzuty sumienia spowodowane swoim zachowaniem, skłaniał się już nawet ku myśli, iż, nieważne jakby bardzo by nie chciał, to nie potrafił zachowywać się inaczej. Różne słowa cisnęły mu się na język, ale jak na złość nawet w mniemaniu Levi'a, były one zbyt mocne w gestii obecnej sytuacji.

W niemocy zacisnął mocniej powieki, a obraz, który ukazał się w jego głowie, przyczynił się do szybszego bicia serca w jego klatce piersiowej. W ciemnej otchłani ujrzał ciało przyjaciela, nieruchome, leżące na progu małego mieszkania, w którym obecnie przebywali. W tym momencie, każde odczucie i każda emocja związana z tamtą dramatyczną sytuacją, ponownie powróciła do niego, przypominając wszystkie bolesne i gorzkie myśli z chwili, gdy z przerażenia nie był w stanie wyczuć i wychwycić żadnej funkcji życiowej u blondyna. Obudziło to w nim pewien impuls.

Nie chciał go stracić ponownie.

Zagryzł policzek od środka. W chwili, gdy klęczał przy blondynie, nawtykał sobie sporo błędów, dotyczących tego, jak źle traktował Larsa, a uświadamiając sobie to, że obecnie jego zachowanie wcale się nie zmieniło, czuł, jak złość na samego siebie ponownie wlewa się do jego ciała. Zacisnął mocniej pięści. Wiedział już, że będzie musiał rozbić wszystko na czynniki pierwsze, skrupulatnie i ostrożnie tłumacząc blondynowi to, dlaczego nie powinien zostawać w podziemnym mieście.

Lars w końcu od zawsze był dla niego bardzo bliską osobą. Poznali się jako dzieci i wtedy blondyn jako chłopiec nie tyle, ile mu pomógł, ale został z nim dotąd. Wciąż był przy jego boku ani razu na nic, nie narzekając. Nic w tym dziwnego, że Levi czuł się do niego przywiązany emocjonalnie, a wizje, w których ich drogi miałyby się rozejść przez to, że Lars zostaje w tym niebezpiecznym miejscu sam, wbijała w jego serce małe igiełki bólu, strachu i bezradności.

Tak cholernie tego nie chciał.

Czarnowłosy westchnął głęboko, chcąc uspokoić myśli, które szalały, podsuwając mu do głowy tylko i wyłącznie złe scenariusze. Pragnął postarać się dla Larsa i wyznać wszystkie swoje obawy oraz to, ile on dla niego znaczył. Chciał dotrzeć do niego, by był w stanie zrozumieć i spojrzeć realnie na swoją przyszłość. Miał nadzieję, że w ten sposób, choć w niewielkim stopniu uwierzy w to, że może żyć wraz z nimi bez wyrzutów na powierzchni.

Uniósł wzrok, wpatrując się w nastolatka siedzącego przed nim. Delikatny ogień ulicznych pochodni oświetlał jego sylwetę w klimatyczny sposób, a sam Lars mimo swojego wątłego stanu, wyglądał w tym momencie naprawdę dobrze. Lekko poczochrana i skołtuniona czupryna, zmęczone, ale znacznie żywsze tęczówki, jak i mizerna, przygarbiona sylwetka szczelnie okryta kocem, wzbudziła w czarnowłosym chęć opieki, a zaciśnięte i przesuszone gardło zaczynało palić, ubiegając się o łyk jakiegoś łagodnego płynu.

Spowodowało to, że Levi mimowolnie sięgnął po kubek z jeszcze ciepłą herbatą, która wciąż stała na znajdującym się obok nich stoliku. Jego palce samoistnie ułożyły się w charakterystyczny chwyt u góry naczynia, a on sam nim zanurzył usta w naparze, odkaszlnął, by pozbyć się uczucia drapania w przełyku. Nic bowiem nie pomagało tak na gardło i zszargane nerwy, jak odrobina czarnej herbaty.

Nastolatek w ciszy przyglądał się poczynaniom starszego, sam nie wiedział też, co powinien powiedzieć, a postawa czarnowłosego dodatkowo go stresowała. Zrezygnowany i przytłoczony jedynie skakał swoim wzrokiem ze swoich butów na twarz przyjaciela, przygryzając przy tym wargę. Był przesiąknięty sprzecznymi myślami i nie był pewien, a wręcz nie rozumiał zachowania siedzącego przed nim mężczyzny.

Uważał, że idąc razem z nim, będzie mu tylko zawadzał, a przyjaciel musiałby mieć non stop na niego oko, by przez przypadek nie wplątał ich w kolejne kłopoty. Lars nie chciał hamować swoich przyjaciół i stąd brały się jego wątpliwości. Według niego zostanie w tym strasznym miejscu, jakim było Podziemie, stawałoby się również odpowiednią karą za jego przewinienia. Nie wierzył w siebie.

Z małym wahaniem ponownie przenosi swój wzrok na czarnowłosego, który w tym samym momencie również na niego spojrzał. Pomimo iż, jego twarz pozostawała obojętna, to kobaltowe tęczówki wyrażały znacznie więcej — nieopisaną dla niego głębię. Blondyn czuł przez to coraz to większą presję, jeszcze bardziej się spinając i w geście ukazującym pewnego rodzaju bezradność, podrapał się po szyi.

Wyczekująco zerkał na Levi'a, będąc świadomym tego, że ten chce z nim poruszyć ten temat, z jakiegoś jednak powodu, wciąż milcząc. Cisza też stawała się z każdą następną chwilą bardziej nieprzyjemna — może nawet krępująca — dla ich dwójki.

Obydwoje chcieli powiedzieć sobie dużo rzeczy, a nawarstwiający się natłok myśli, który tylko czekał i ubiegał się o odrobinę odwagi, by opuścić ich usta, stawał się ciężki do przetrzymania w ich głowach. Jak można się było jak pierwszy i mniej cierpliwy, okazał się Levi. Dzięki swojej spostrzegawczości, widząc zagubienie u swojego przyjaciela, stwierdził, iż przejmie pałeczkę, będąc zdania, że jeżeli nic z tym nie zrobi, to nigdy nie ruszą z miejsca.

— Naprawdę muszę Ci to tłumaczyć?! — warknął, wciąż nie kontrolując swojego tonu, przez co słowa uciekły szybciej z jego ust, nim ten w ogóle zdążyłby się, ugryź w język. Westchnął głośniej i starając się nie zgubić bieżącej myśli, kontynuował.

— Jesteś mimo wszystko moim przyjacielem, więc jak możesz myśleć, że tak po prostu chciałbym cię tutaj zostawić. — czarnowłosy nerwowo zacisnął palce na trzymanym przez siebie kubku. Emocje w nim buzowały, a jego samokontrola łamała się coraz bardziej, co uwydatniało się już nie tylko w jego stanowczości.

Nie był w stanie wyobrazić sobie tego, że Lars nie chce z nimi uciec, bo czuje się winny. Levi wiedział, iż, musi pomóc nastolatkowi zmienić jego tok myślenia, bo inaczej nigdy nie uda mu się go stąd wyrwać. Kobaltowe tęczówki napotkały zdziwiony wyraz twarzy u blondyna, a szaroniebieskie oczy młodszego dziwnie się zaszkliły. Kiedy jednak przyjrzało się chłopakowi bliżej, można było dostrzec również, pojawiający się na jego policzkach szkarłat. Najwidoczniej blondyn nie spodziewał się takich słów ze strony Levi'a, który mimo swojego zdenerwowania, specjalnie dla niego, starał się być łagodny.

— Przepraszam, ja nie patrzyłem na to z tej perspektywy. — odezwał się po chwili, trochę ciszej niż zamierzał. Jego ciało bardziej się rozluźniło, a dłonie pewniej chwyciły za koc. Zrobiło mu się po prostu głupio.

Wcześniej nie dopuszczał do siebie myśli, że usłyszy takie słowa z ust Leviego, a sam siedzący przed nim mężczyzna, wydawał się spokojniejszy po takiej odpowiedzi z jego ust. Pomimo wewnętrznego zdenerwowania, które nadal, ale już w znacznie mniejszym stopniu buzowało w Levi'u, jego ciało zalało kojące ciepło. Czarnowłosy czuł, iż da radę się przełamać, jeżeli będzie po prostu mówić to, co czuje, a siedzący przed nim chłopak będzie w stanie go zrozumieć.

Kto inny byłby w go w końcu w stanie zrozumieć, jeżeli właśnie nie Lars?

— Tch, w porządku. To nie twoja wina, nic tutaj nie było twoją winą. Ten cały wąsacz i jego szajka musieli obserwować nas już wcześniej i zaplanować to. Wszystko wydarzyłoby się więc nawet gdybyś wtedy został w domu. To przeze mnie. To ja dałem temu początek, a nie ty. — podniósł na niego wzrok, a kubek, z którego chciał się napić, lekko okruszył się pod naciskiem jego palców.

Lars słuchał ze skupieniem jego słów, czując się jak zagubione dziecku, któremu rodzic próbuje wytłumaczyć, że dany wyczyn wcale nie był jego winą. Z jakiegoś niewiadomego mu powodu na jego ciele pojawiła się gęsia skórka, a sama wypowiedź wprawiła go w stan zadumy. Domniemany Ackerman, przyglądając się jego postawie, dawał mu również chwilę, by mógł przyswoić nowe informacje. Miał nadzieje, że udało mu się też chociaż trochę odciążyć barki przyjaciela. Taka była prawda.

Całe to porwanie wydarzyło się przez to, że Levi kilka lat wcześniej zabił córkę wąsacza, a Lars pojawił się przy jego boku w złym czasie i miejscu. Czarnowłosy zrozumiał to właśnie w tej chwili, a to, że przez tyle czasu pozwolił młodszemu się o to obwiniać, niezwykle mocno go dobijało.

Wcześniej nie zdawał sobie sprawy z tego, iż poczucie winy u przyjaciela istniało i nawarstwiało się tylko i wyłącznie przez niego. To przez niego Lars musiał zabić tamtych ludzi, to przez niego ich drogi skrzyżowały się z Lily i jej gangiem. To jego winę, Lars został wplątany w pracę jako tajniak i morderstwa na zlecenie pod przykrywką chłopaka do towarzystwa.

Gdy sobie to uświadomił, czuł się okropnie i był wściekły na samego siebie, teraz dopiero będąc w stanie zrozumieć, z jakim ciężarem przez cały ten czas Lars musiał się zmagać. To on naraził Farlan'a, Isabelle i tego Bogu ducha winnego chłopca na to wszystko. Zagryzł szczękę i patrząc na Larsa, próbował wydusić z siebie przeprosiny czy cokolwiek innego.

Raz za razem wciąż zaciskał jednak usta, uciekając gdzieś wzrokiem w kąt. Brakowało mu na to odwagi. Do tej pory nie obwiniał się tak bardzo, a przynajmniej nie w aż takim stopniu, a że przeprosiny nie chciały opuścić jego gardła, stwierdził, iż musi odsłonić się przed blondynem w inny sposób. Pragnął powiedzieć, że zależy mu na Larsie i chce mieć go zawsze obok siebie.

Nie do końca kontrolując swoje nerwy, po odstawieniu kubka na blat, w stresie prawie go przewrócił, a obydwoje w przypływie odruchu, zareagowali w tym samym momencie i chwycili kubek, by nie wylać herbaty na podłogę. Starszy zmarszczył brwi, przeklinając na siebie w duchu, przez swoją nieostrożność. Jedynym co go w tamtym momencie powstrzymało, przed sfrustrowanym wybuchem swojej pedantyczności, był ciepły dotyk Lars'a, jego obecność przy boku i jedwabistość jego skóry.

Delikatna dłoń blondyna przykryła tę należąca do czarnowłosego, który przez bliskość, jak i uświadomienie sobie całej sytuacji, starszy poczuł wzmagającą w nim z każdą sekundą gorycz żalu. Ten realny dotyk na jego ręce wywoływał dreszcze, a kontrastujące z chłodem ciepło uświadomiło mu, że nie wszystko zrobił całkowicie źle. Lars był obok niego, bo o niego zawalczył, nie chciał teraz tego zaprzepaścić i tak samo, jak on, nie zamierzał go stracić. To właśnie te myśli pomogły mu się przełamać.

— Nie chce zostawiać cię samego. Nie tutaj. Podejrzewam, iż wszędzie indziej poradziłbyś sobie lepiej niż w tym piekle. — mówił półszeptem, nadal patrząc na ich dłonie. Czuł, jak ciarki przechodzą jego kręgosłup, gdy Lars westchnął głośniej, będąc w realnym szoku. Mimowolnie również potarł kciukiem jeden z jego palców.

Levi nie wiedział tak w zasadzie co tu się do końca dzieje, jednak instynktownie zareagował na ten gest przeniesieniem wzroku na przyjaciela, co najwidoczniej spłoszyło go. Lars szybko cofnął dłoń i usiadł prosto, przykładając rękę do swojej klatki piersiowej. Ich spojrzenia skrzyżowały się jednak, a niewyjaśnione napięcie zapanowało pomiędzy nimi.

— Jakby nie patrzeć nikt nie jest tutaj bezpieczny, a to, co się obecnie odpierdala, nie wskazuje, by to miejsce miało kiedykolwiek się zmienić. Będzie już tylko gorzej, a to wszystko zaogniła w dodatku ta pierdolona Lily. Wydając ją zwiadowcom, nie tyle, ile uwolnimy się od jej długu, ale też pozbędziemy się najniebezpieczniejszej osoby w całym Podziemiu.— wyjaśnił, blondynowi swój tok myślenia, biorąc głębszy wdech, tylko po to, by za chwilę znowu kontynuować.

— Oczywiście po niedługim czasie pewnie pojawi się ktoś na jej miejsce, bo pełno tu takich, którym zależy tylko na władzy i interesach. Wszystko będzie się powtarzać, jak w błędnej kołomyi. — czarnowłosy dokończył, starając się panować nad swoimi emocjami. Mogłyby one wypaść niekorzystanie przy blondynie, który w jego mniemaniu, powinien zobaczyć i zrozumieć to wszystko pod innym kątem.

Nic w tym miejscu nie może już stać się lepsze.

Tym razem Levi ostrożnie upił kilka łyków herbaty, zerkając kątem oka na Lars'a. Widział ten smutek i rezygnacje w jego oczach, przeczuwał, iż blondyn zaczyna przyswajać sobie jego słowa i to jak bardzo to miejsce, jest przesiąknięte śmiercią oraz cierpieniem. Dla Podziemia nie ma realnego ratunku, bezprawie, jakie tutaj panuje, jest pogrążające do tego stopnia, iż resocjalizacja i odbudowanie tej dziury przez władze z góry, zajęłoby kilka długich lat. Ciepły napój pomagał mu jednak uspokoić myśli i odstawiając tym razem z uwagą kubek na szafkę, czarnowłosy zdecydował się zacząć trochę cięższy temat do omówienia.

Levi od jakiegoś czasu domyślał się, że problemy Larsa mogą sięgać ponadto jeszcze głębiej, niż na to wygląda. Od czasu tamtej akcji bardzo się zmienił, a jego niespodziewana zmiana osobowości nie tylko Farlan'a oraz Isabelle wytrąciła z równowagi. Nikt nie spodziewał się po nim takiego zachowania, a to, że Lars nie palił się do wyjścia wraz z nimi na powierzchnię, musiało świadczyć, tylko o jego ukrytym, podprogowym motywie.

— Słuchaj... — wymamrotał w końcu, przełykając gorzki posmak herbaty wciąż obecny w jego ustach. — To ja was wszystkich naraziłem, przestań się o to obwiniać. Nie chce cię na siłę przekonywać, ale są pewne sprawy, które muszę i chce poruszyć. Twoje pierwsze morderstwo... — zerkając na blondyna, zobaczył przebłysk strachu w jego źrenicach. — a dokładniej to, co się wtedy z tobą stało. — dokończył ostrożnie, nie chcąc zniechęcić blondyna do rozmowy na ten temat.

Przygnębiająca cisza przez moment ogarnęła pomieszczenie, a starszy z dwójki nie chciał naciskać na blondyna, jednak przeczuwał, iż osłabiony chłopak dusi w sobie to zbyt długo. Nastolatek uchylił usta, jednak w pierwszej próbie nie mruknął ani słowem. Nie miał pojęcia, jak zamknąć w sensownej wypowiedzi to, co wtedy czuł, czy może to, dlaczego pchnął się ku takim działaniom.

Wędrował wzrokiem po ubogiej kuchni, przez przypadek napotykając na kobaltowe tęczówki, mimowolnie spiął mięśnie nóg, przez co wysłużona drewniana podłoga, zaskrzypiała dość głośno. Dźwięk ten zadziałał na nastolatka dość impulsywnie, gdyż blondyn skulił ramiona i uniósł obydwie nogi trochę nad nawierzchnie, w czasie, gdy siedzący przed nim Levi nawet nie drgnął. Przypatrywał się jedynie poczynaniom młodszego, z obojętnym wyrazem twarzy tak, jak to zazwyczaj miało miejsce. Kiedy Lars uspokoił się, ponownie spojrzał w oczy mężczyzny siedzącego przed nim i był w stanie wychwycić ich kojącą głębię. Tak bardzo go teraz potrzebował.

Opanowanie, jak i zrozumienie bijące z hipnotyzujących tęczówek czarnowłosego z jakiegoś powodu działało i odbijało się również na nim samym. Z czymś takim u czarnowłosego spotkał się bowiem po raz pierwszy w życiu. Możliwe, iż wcześniej tego nie dostrzegał, ale w tym momencie właśnie czegoś takiego mu brakowało. Westchnął głośniej, odkaszlując zalegującą w przełyku ślinę i pchnięty wyzbyciem się nawarstwiających się obrazów, zaczął mówić.

— Ja sam do końca nie wiem... — zaczął dość zmieszany i przytłoczony. Swój wzrok przeniósł na dłonie, które zresztą lekko się trzęsły. Levi zdawał sobie sprawę, iż dla jego przyjaciela ta rozmowa łatwa nie będzie, wiec jedynie czekał w napięciu, aż nastolatek, dokończy to, co ma do powiedzenia.

— Bałem się o was, więc postanowiłem działać. Ja w głowie miałem tylko to, że muszę was znaleźć, nieważne jakim kosztem. W ogóle nie myślałem i nie czułem, jakbym robił coś złego... — urwał i kuląc się pod kocykiem.

— Gdy poderżnąłem gardło temu wąsaczowi... — zacisnął mocniej pięści, ponownie wracając do tamtego wydarzenia. Choć nie chciał już nigdy do tego wracać, dla przyjaciela był w stanie się poświęcić. Levi z niepokojem zauważył, jak Lars zaczyna przy tym drżeć i ciężej oddychać.

Starszy zdawał sobie sprawę z tego, że jego przyjaciel z nikim o tym wcześniej nie rozmawiał, a wypowiedzenie tego typu minionych wydarzeń na głos potrafi dopiero uświadomić człowieka o popełnionym czynie. Przełamując się więc w sobie, postanowił wstać i przysunąć taboret bliżej trzęsącego się chłopaka. Zostawił za sobą kubek i usiadł zaraz obok niego, we wciąż komfortowej jednak odległości.

Wiedział, że musi wykazać się większym zrozumieniem i wsparciem, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Spoglądał łagodnie na blondyna, czujnie obserwując walkę swojego towarzysza. Lars czuł przy sobie jego bliższą, wręcz namacalną obecność, starając się dać swoim słowom opuścić zmęczone gardło, co ostatecznie nie udało mu się od razu.

Zestresowany zerknął na twarz towarzysza i zdziwiony mógł skarcić, że Levi nie karcił go wcale wzrokiem ani nie zmuszał do wyciśnięcia z siebie na siłę wszystkich myśli. Spoglądał na niego spokojnie z neutralnym wyrazem twarzy i po prostu na niego czekał. Lars to docenił i nie potrafił być czarnowłosemu bardziej wdzięczny. Jego serce zabiło odrobinę mocniej, a na usta wkradł się delikatny uśmiech. To było niezwykłe jak ich wzajemna relacja, potrafiła być wspierająca.

Niestety uniesiony kącik ust opadł tak szybko, jak się uniósł, gdyż chłopak przypomniał sobie, o czym teraz rozmawiają. Nie chciał tego przeciągać i nie zamierzał okłamywać już nigdy więcej osoby, która tyle dla niego zrobiła. Pchnął się ku kolejnej próbie, która mimo trudności powiodła się.

— Nie czułem nic. Z każdym kolejnym trupem tamtego wieczoru, wiedziałem, że zbliżam się do was i to mnie napędzało. Najgorsze jednak było to, że pomimo tego, iż, teraz czuje się z tym okropnie, ja wciąż nie żałuje... — ostatnie słowa wypowiedział szeptem, jakby wstydząc się ich, co dla czarnowłosego było całkowicie zrozumiałe.

Ile razy w końcu to on sam, stawał przed podobnego rodzaju, wewnętrznymi rozterkami?

Mimo to Levi zacisnął mocniej szczękę, powstrzymując skumulowane w nim emocje. Chciał na głos wytknąć sobie wszystkie winy, żale i złości. To wszystko, coraz bardziej przytłaczało go, pogarszając w pewnym sensie i tak już przytłaczającą go świadomość. Westchnął ciężko, a dostrzegając smutne i wystraszone spojrzenie Larsa, dodatkowo tylko skulił się w sobie, czując obecny w piersi ucisk. Powoli przełknął piekącą gulę w gardle i z trudem uchylił usta, by powiedzieć coś, co jego przyjaciel powinien usłyszeć już dawno.

— Przepraszam... — wyszeptał, schylając głowę. Ukradkiem zerknął na zaciśnięte na kocu dłonie przyjaciela i słyszał jak blondyn, nabiera gwałtownie powietrza w płuca.

— Przepraszam za to wszystko. — mówił znacznie pewniej, jednak dalej nie będąc w stanie unieść wzroku na twarz blondyna. — Nie jesteś złym człowiekiem, a ja przyprowadzając cię wtedy do mojego domu, chciałem tylko ulżyć ci w życiu w tym kurwidołku. Tylko bardziej je jednak skomplikowałem. — zacisnął mocniej powieki, by zniwelować narastające w oczach pieczenie. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko doprowadza go do takiego stanu.

Słowa coraz trudniej opuszczały jego usta, przez pojawiającą się w gardle suchość, a dłonie nienaturalnie zaczynały drżeć. Zasłonił sobie nimi twarz, czując się po prostu bezradnie i nieswojo. Pierwszy raz tak bardzo odsłaniał się przed blondynem i choć z jednej strony cieszył się, że w końcu się na to zdobył, to jednak nadal było to dla niego niekomfortowe.

Uchylił powieki i odsłonił twarz dopiero w chwili, gdy obok siebie usłyszał ciężkie dyszenie, a kiedy spojrzał w kierunku zaczerwionego Lars'a, który próbuje się nie rozpłakać, natychmiast się wyprostował. Z lekką paniką skierował dłonie ku ramionom młodszego, bojąc się, że blondyn znowu zacznie się dusić.

— Le...vi... — widząc, jak ciężko jest mu powiedzieć cokolwiek, a jego oddech staje się płytszy, postanowił go uspokoić. Bał się powtórki sprzed kilku godzin, nie chciał nawet myśleć o tym, że blondyn może tak samo znowu zareagować.

— Oddychaj powoli. — nakazał, starając się zachować pozory stoickiego wizerunku, ale patrząc na to, jak bardzo obydwoje byli roztrzęsieni, nie wychodziło mu to wcale.

Przed oczami stanęła mu wizja kolejnej reanimacji i strachu o życie blondyna. Wiedział, że nie może dopuścić do tego, by stan jego przyjaciela ponownie był tak tragiczny, a świadomość, że przez męczące go duszności coś podobnego może wydarzyć się w każdym momencie, sprawiała, iż nie potrafił przestać się tym martwić.

Czarnowłosy orientując o tym, że przyciemnione i zakurzone pomieszczenie wzmaga tylko poczucie duchoty, co dla Larsa nie było wcale korzystne, zaczął denerwować się na siebie jeszcze bardziej. Co prawda nie miał pojęcia, czy jest to spowodowane w jakimś stopniu, jego wrodzonym pedantyzmem, jednak nie zamierzał się, też wcale usprawiedliwiać. Zdawał sobie również sprawę, że jego nagłość mogłaby też jeszcze pogorszyć stan blondyna, a jedynie zaufanie, jakim go darzył, pozwoliło mu wierzyć, że Larsowi może się jeszcze jakoś polepszyć.

Levi patrzył w skupieniu jak przyjaciel z kolejnymi wdechami i wydechami, poprawia swój oddech, jak jego telepiące się ciało zaczyna się rozluźniać, a szaroniebieskie spojrzenie staje się bardziej klarowne. Sam również zaczął się uspokajać, a spod jego prawej powieki uciekła wymuszona napięciem łza, spowodowana pojawiającą się w sercu ulgą. Strach opuszczał ich powoli wraz z każdym spokojniejszym oddechem, a gdy całkowicie zażegnali niebezpieczną sytuację, Levi odważył się zabrać rękę z torsu chłopaka.

— Dziękuję. — Lars wychrypiał lekko, kaszląc przez zaschnięte gardło. Czarnowłosy natomiast jedynie skinął mu głową, sięgając po kubek należący do blondyna. Sprawnie podał mu go, sugerując napicie się ciepłego napoju w celu przepłukania ust.

Młodszy przyjął naczynie i ostrożnie objął je obiema rękami. Z lekkim zażenowaniem upił kilka małych łyków, obserwując, jak Levi wzdycha, nie bardzo wiedząc jak się zachować. Czarnowłosy mógł poczuć ulgę, widząc, iż tym razem udało się mu uspokoić chłopaka, a czarny scenariusz się nie spełnił.

Nie wykluczało to jednak, że taka sytuacja nie może zajść ponownie.

Z obawą uniósł wzrok, patrząc na Larsa i zauważył to, jak chłopak, nadal jest lekko czerwonawy na policzkach, a z jego kącików oczu upływa kilka łez. Nieświadomie zagryzł policzek od środka, powstrzymując się od jakiegoś bardziej kąśliwego komentarza, a samemu zrobiło mu się niewyobrażalnie gorąco. Wiedział, że nie może otworzyć okna, gdyż wpuszczenie nawet niewielkiej ilości trującego dymu do pomieszczenia, którego w Podziemiu było na pęczki, może być dla Lars'a śmiertelne.

— Nie przepraszaj mnie za coś, co sprawiło, że nie czułem się samotny. Tamtego dnia ja naprawdę bardzo się ucieszyłem, gdy przedstawiłeś mnie Farlan'owi i Isabelle... — wyznał blondyn, przerywając chwilę zalegającej pomiędzy nimi ciszy. Czarnowłosy zacisnął dłonie na spodniach, a pod wpływem niemych łez Larsa, z trudem przełknął ślinę. W ciszy czekał na jego dalsze słowa.

— Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak ciężko może być w pojedynkę. Tego, co mi wtedy dałeś, nie zamieniłbym na nic innego. Jest mi teraz wstyd, bo nawet ci za to nie podziękowałem... — chłopak urwał, by niezgrabnie pociągnąć nosem i zetrzeć wierzchem dłoni łzy spływające mu z brody.

Levi po tym wszystkim, co powiedział, nie spodziewał się po towarzyszu takich słów i będąc w lekkim szoku, spiął swoje wymęczone ciało. Lars natomiast, zamiast powiedzieć, co zamierzał, na nowo załkał, kuląc się dodatkowo we wciąż przykrywającym go kocu. Levi nie chciał męczyć chłopaka jeszcze bardziej, a przez to, co sam przemęczył się powiedzieć, po prostu wspierająco położył swoją dłoń na jego ramieniu.

— Rozumiem, nie musisz nic mówić. Uspokój się i oddychaj. — nakazał łagodnym jak na niego tonem. Pragnął okazać przyjacielowi wsparcie i tym razem taki zabieg na szczęście, prawie od razu okazał się mu pomocny.

Levi także z jakiegoś powodu przypominał sobie swoje własne słowa. Tamtego dnia, gdy przyprowadził nastolatka do wspólnego domu, pomimo że tamte słowa miały wydźwięk luźnej propozycji, to dla czarnowłosego z biegiem czasu stały się pewnego rodzaju obietnicą w stosunku do Lars'a. Utrwalił je swojej głowie jak mantrę, powtarzaną na co dzień przed snem, choć tak w zasadzie też nigdy częściej jej nikomu nie przytaczał. Zacisnął na chwilę pięści, pozwalając sobie na jeszcze chwilę niezręczności.

— Nie dziękuj mi za coś, czego jeszcze nie zrobiłem. — oznajmił cicho w kierunku blondyna. Lars jednak nie do końca rozumiejąc, chwycił jego dłoń na swoim ramieniu, tym samym zmuszając Levi'a, by ten na niego spojrzał.

— Co to ma znaczyć? Ja nie rozumiem. — spytał, gdy skrzyżowali spojrzenia. Kiedy jednak kobalt specyficznie zalśnił, chłopak jakby momentalnie przypominał sobie, o co może chodzić przyjacielowi. Chwycił pewniej jego dłoń, a kolejna szlochu wydostała się niekontrolowanie z jego oczu.

— Wtedy tak jakby obiecałem ci, że „uczynię twoje życie prostszym". — wytłumaczył czarnowłosy, mocniej ściskając jego rękę. Blondyn nie mogąc powiedzieć przez łzy nic więcej, po prostu przytaknął mu głową, tym samym, dając mu znać, że rozumie i doskonale to pamięta.

— Na razie niewiele w tym kierunku zrobiłem, ale... — czarnowłosy urwał na moment, by zastanowić się nad dalszymi słowami. Idealnie czuł jak palce blondyna, zaciskają się na jego dłoni, i rozumiejąc emocje targające jego przyjacielem, postanowił przystopować jednak, by dać mu chwile.

Lars był straszną beksą, ale to właśnie to sprawiało, że tak bardzo go cenił.

W tej krótkiej chwili ciszy, która miała pomóc im obu uspokoić swoje zszargane emocje, dopili już stygnącą herbatę. Levi czekał aż blondyn, odłoży pusty kubek i bez zbędnych słów zebrał naczynia, od razu kierując się w stronę zlewu. Umył dokładnie każdy z kubków, jednocześnie zastanawiając się jak pokierować swoje słowa do blondyna, tak by całkowicie odzwierciedlały jego uczucia oraz zamiary.

Nie chciał się narzucać, jak i próbować manipulować blondynem. Lars i on potrzebowali wzajemnie i szczerze wyrzucić, co leży im na duszy. Ciężko byłoby nie stwierdzić, że obecnie ich przyjaźń dopiero zaczynała się na nowo. Kiedy wzajemnie wiedzieli co czują, wszystko w końcu, wydawało się być pomiędzy nimi klarowne, co dawało im nowe szanse i możliwości.

Cisza stawała się coraz bardziej przytłaczająca nawet dla samego Levi'a, który zazwyczaj to właśnie ją ubóstwiał. Potrafił nawet cenić spokój bardziej niż towarzystwo, choć akurat w tym momencie chciałby, by Lars jakkolwiek zareagował. Po ogarnięciu naczyń patrzył jednak tylko ukradkiem w stronę siedzącego na taborecie nastolatka, który wydawał się całkiem znieruchomieć.

Wyschnięte łzy pozostawiły po sobie drogi na bladoróżowych policzkach, oczy co moment przecierane wierzchem dłoni spuchły i poczerwieniały, podkreślając lekkie worki pod oczami, jakie już wcześniej były obecne na jego twarz. Ten widok sprawił, że serce Levi'a z jakiegoś niewiadomego powodu zabiło mocniej, a usta opuściło przeciągane westchnienie. Ze smutnym, wręcz rozgoryczonym wzrokiem, odwrócił się frontalnie do przyjaciela.

— Chce dla ciebie, Isabelle i Farlan'a lepszej przyszłości, stąd ten cały pomysł. Zależy mi tylko i wyłącznie na tym. — słowa opuszczające jego gardło, swoją szczerością, jak i przekonaniem miały dosięgnąć Lars'a doszczętnie.

Uczucie tego, jak bardzo przyczynił się do przebiegu tych wydarzeń, męczyła jego osobę i w niemiłosierny sposób uświadamiała tylko i wyłącznie w tym, że jeżeli nie postara się naprawić tego teraz, nie będzie kolejnej szansy. Jeżeli zaniedba teraz relację z Lars'em, możliwe, że już nigdy nie będzie w stanie wrócić do tego, co od zawsze było pomiędzy nimi. Nie miał bowiem gwarancji, że blondyn nie pogrąży się w zleceniach, zmieniając na tyle, by już nigdy do nich nie wrócić.

— To czy kolejny raz mi zaufasz, jest twoją decyzją. Nie ważne, jaka ona by nie była, ja nie będę miał ci niczego za złe. — łagodniejszym wzrokiem omiótł przygarbioną sylwetkę blondyna, próbując się pocieszająco unieść kącik ust ku górze. Zamiast tego skończyło się to jednak dziwnego rodzaju grymasem na jego twarzy.

Gdyby mógł, zabrałby go stąd siłą, jednak dobrze zdawał sobie sprawę z tego, iż takie rozwiązanie byłoby bardzo nie na miejscu, ponieważ nie dość, że wpływałoby na jego wolność, to jeszcze sprawiałoby, że Lars nawet z nimi, nie czułby się w pełni szczęśliwy. Nastolatek miał wolną rękę, on sam powinien podjąć decyzje odnośnie swojego życia. Nie zmieniało to jednak tego, że Levi obawiał się tego, iż Lars mimo wszystkiego, co ich łączy, wybierze inaczej.

Bał się, że usłyszy odmowę i będzie musiał zostawić tutaj Lars'a samego. Z drugiej jednak strony wcale by mu się nie dziwił. Kto chciałby obcować z osobą, która namieszała w jego życiu tak bardzo, iż wynikały z tego same problemy? Sam też nigdy by się na to nie porwał.

Levi zacisnął mocniej szczękę i z wahaniem uchylił usta, by zadać ponownie bardzo ważne pytanie.

— Wychodzisz stąd razem z nami?

Czarnowłosy zagryzł swoją dolną wargę, a milczenie nastolatka tylko dodatkowo spotęgowało poczucie smutku. Powoli rozdrażnienie to zamieniłoby się w złość, a tego w stu procentach by nie zniósł. Spuścił głowę i zacisnął mocniej powieki, słysząc przy tym lekkie szuranie i dźwięk delikatnie stawianych kroków. W tym momencie, gdy uniósł wzrok zaraz przed nim, stał opatulony kocykiem Lars.

Młodszy wyraźnie próbował coś powiedzieć, a Levi w napięciu czekał, aż zbierze w sobie odwagę. Blondyn westchnął ciężko i wciąż patrząc w kobaltowe tęczówki, pierwszy raz od jakiegoś czasu szczerze się uśmiechnął, co wywołało w u czarnowłosego niespotykane wcześniej uczucie ciepła, które jednak z pewnością nie było kierowane obecną w pomieszczeniu duchotą.

— Wiesz, co do ciebie, to nigdy nie przestałem ci ufać, Levi. — blondyn powoli przełknął ślinę, próbując poradzić sobie z narastającą gulą w gardle.

Zawsze czuł się dziwnie, wypowiadając imię przyjaciela, gdyż w specyficzny, aczkolwiek miękki sposób osadzało się ono na jego języku, rezonując przy tym na całe ciało. Pocił się, a wcześniej odczuwana duszność wcale do końca nie znikła. W dodatku przy czarnowłosym zawsze czuł się dziwnie skołowany, a każde ważniejsze wyrażenie swoich emocji w rozmowie stawało się niesłychanie trudne do wypowiedzenia. Musiał przyznać, że się denerwował, choć tak w zasadzie lepszym określeniem na to wszystko byłby po prostu stres.

Wiedział, co chciał powiedzieć, jednak ciężko było mu to zrobić, a na samą myśl, jakie słowa za chwilę wyjdą z jego ust, czuł pojawiający się na twarzy żar, co świadczyć mogło o widniejących już na jego policzkach zaczerwienieniach. Levi natomiast tak jak miał to w zwyczaju, łypał na niego swoimi kobaltowymi tęczówkami, stresując go tym wszystkim jeszcze bardziej. Lars mocniej zacisnął dłonie na kocu i głośniej przełknął ślinę, mierząc się z jego chłodnym, aczkolwiek w tym momencie dziwnie łagodnym spojrzeniem, którego nie potrafił zrozumieć.

— Zdaje sobie sprawę, że nie było łatwe spytać mnie o te wszystkie rzeczy i to wszystko powiedzieć... — powtarzał się, nie mogąc dojść do głównego wątku przez natłok pojawiających się nagle w głowie myśli. Od zawsze był strachliwy, a to, że miał teraz stawić czoła najodważniejszej osobie, jaką kiedykolwiek znał, tylko dodatkowo plątało mu język.

— Ale wiedz, że jestem za to wdzięczny. Myślę, że tego potrzebowałem. — odparł w końcu, starając na swój sposób się uśmiechnąć.

W momencie jednak gdy do głowy znowu naszedł mu temat życia na powierzchni oraz dziwnego rodzaju iskierek w oczach Levi'a, poczuł pewnego rodzaju żal, a sam uśmiech na jego ustach jakby przytępiał, na co wyczulony pod względem gestów Ackerman natychmiast zmarszczył brwi.

Zawsze w końcu życie na powierzchni wydawało być mu się nie uchwytne, a wręcz niemożliwe. Nigdy nawet nie próbował o nim marzyć, więc propozycja wyjścia z Podziemia wraz z osobami, na których mu zależy była jak bajka, którą opowiadała mu matka. Z jednej strony jak mrzonka a z drugiej jak coś niezwykłego, pozwalającego trzymać się pozostałej w nim nadziei. Byli w końcu w patowej sytuacji.

Przez jeden głupi wyskok teraz on musiał pracować jako wewnętrzny, a Levi oraz Farlan męczyli się na skomplikowanych zadaniach przydzielonych przez Lily. To był najgorszy moment na rozmawianie o czymś takim jak wyjście na powierzchnię.

Mimo tego pragnął mieć jednak coś, czym będzie się kierować. Chciał mieć coś, co będzie dzielić z Levi'em i przyjaciółmi, by nie zatracić się w mroku. Samoistnie więc wylewały się z niego słowa, gdy czuł pod kocem dreszcze na swoim rozgrzanym ciele, ciele, które funkcjonowało dzięki osobie, której ufał nad życie, od momentu, kiedy wskoczyła za jego naciskiem do jego ówczesnego lokum i zmieniła cały jego światopogląd.

— Chciałbym wyjść z wami na powierzchnię, Levi. — wyznał, doznając pewnego rodzaju ulgi. Marzenia zawsze było warto mieć. Jego serce zabiło mocniej.

Stojący przed nastolatkiem czarnowłosy uniósł brwi w niemym zdziwieniu, po prostu zamierając. Był w końcu święcie przekonany, że usłyszy od blondyna całkowicie coś innego, co z pewnością zrujnowałoby jego emocjonalne „ja".

Wpatrywał się w smukłą sylwetkę Lars'a, która powoli i dość niepewnie zbliżała się do niego. Nie potrafił się ruszyć ani zrobić niczego co wymagałoby większego zastanawianie, a nim poczuł delikatne dłonie chłopaka na swoich plecach i to jak młodszy ledwo wyczuwalnie opiera swój bok twarzy przy jego skroni, przyuważył lśniące szaroniebieskie tęczówki, pod którymi odznaczał się szkarłat.

Dotyk był delikatny i mimo bliskości dawał Levi'owi możliwość na swobodne wyswobodzenie się z objęcia, które jednak nie nastąpiło. Blondyn nie czując ani nie słysząc więc żadnego sprzeciwu ze strony czarnowłosego, przyłożył swoje dłonie odrobinę mocniej do jego pleców, przyciągając go w ten sposób do siebie jeszcze mocniej. I choć oboje czuli się w pewnym stopniu onieśmieleni, to ten drobny gest, na który wydawałoby się, że Levi nie może się porwać, sprawił, że nareszcie wszystko wsunęło się na swoje miejsca, tworząc z uczuciowej układanki pomiędzy nimi, piękny obrazek.

— Jeszcze raz dziękuje ci za wszystko. — głos nastolatka delikatnie muskał skórę czarnowłosego w okolicach ucha, na co zareagował głębszym wdechem.

Mimowolnie spiął całe swoje ciało, czując pojawiające się na skórze dreszcze. Przełknął ślinę, z wahaniem unosząc również swoje ręce, które w tym momencie trzęsły się jak galareta i kierowany dziwną potrzebą bliskości, również przyciągnął Lars'a do siebie.

Jego dłoń znalazła się na łopatce blondyna, na co ten jeszcze mocniej zamknął go w swoich smukłych ramionach. Niższy dopiero wtedy wypuścił powietrze z płuc, a niewyobrażalna ulga, jak i pewien gram radości zalał jego zbolałe serce. Nie byli w stanie określić, które z dwojga serc zabiło mocniej jako pierwsze, ale pewne było to, że była to dla nich szansa. Zdawali sobie sprawę z tego, iż muszą się postarać i pracować wspólnymi siłami, by wykorzystać ją w pełni, by niczego już w pełni nie żałować.

Levi, trzymając się tak blisko ciepłego, a wręcz rozżarzonego ciała Larsa, nie spodziewał się nawet tego, iż tego typu gest, może tak skutecznie uleczyć zszargane i przemęczone nerwy. Był święcie przekonany, iż, na ten moment obydwoje potrzebowali właśnie takiej, a nie innej bliskości. Chwila, w której Levi ze spokojem chłonął spokój, jaki owładnął jego ciałem i umysłem, nie trwał jednak na tyle długo jakby tego chciał i został przerwany przez Lars'a, który nieelegancko pociągnął nosem zaraz przy jego uchu. Blondyn zniszczył tym samym całą magię, która trzymała ich w tym miejscu.

— Tylko znowu się nie rozrycz, bo ci jebnę. — oznajmił ostrzegawczo czarnowłosy, na co chłopak zareagował lekkim i krótkim parsknięciem, które miało w sobie również drobną dozę rozbawienia.

Obydwoje westchnęli zmęczeni, a pozycja, w której nadal trwali, stawała się dla nich coraz to bardziej niezręczna. Odsunęli się więc powoli od siebie, czując jednak wyraźnie wciąż ogarniające ich emocje. Oczy idealnie odzwierciedlały ich uczucia i mimo że teraz milczeli, czuli się po prostu zadowoleni z przeprowadzonej rozmowy, która pomogła im się zrozumieć i nakreśliła im nową ścieżkę w ich życiu.

Teraz wszystko nareszcie było pomiędzy nimi w porządku. 


~~~~


Rozdział napisany przez: Mruczalka

Witam Was robaczki 💙💙
Nie powiem, że napisanie tego rozdziału było proste i że, miał być ona w pierwotnym zamyśle taki długi. Fakt, że wspólnie z dziewczynami postanowiłyśmy zostawić go w takiej formie i nie dzielić go na części jest spowodowany tym, że pisałyśmy go tak jakby razem. Dziewczyny sporo mi pomogły za co już nie raz im dziękowałam, a przyznać się tez muszę do tego, że pisząc ten rozdział – Dwa razy się poryczałam z emocji xD nie tylko ja !!

Jest punkt zwrotny w relacji bohaterów i ważna dla nich scena, dlatego jest tutaj w całości. Mam nadzieje, że się Wam spodoba i też poruszy, tak jak nas 😅😅💙💙👌🏻👌🏻

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top