Rozdział 29 cz.1
narrator
Próba schowania się Lars'a przed przyjaciółmi poszła na marne. Gdy tylko usta Alexa oderwały się z cichym cmoknięciem od tych jego, stanęli przed nimi nieco bardziej zszokowany Farlan i zniesmaczony Levi. Yagami nie zdążył nawet zadać pytania blondynowi, gdy nagle wszystko zrozumiał, widząc stających przed nimi mężczyzn. Nagle zrobiło się nieciekawie i dziwnie duszno.
Z początku Church nie rozpoznał białowłosego, a samo spotkanie w takim miejscu swojego przyjaciela mocno go zaskoczyło, jednak gdy tylko otrząsnął się, skojarzył ten dość oryginalny odcień włosów. Miał okazję spotkać Alexa u Lily, a, jako że miał dość dobrą pamięć do twarzy, szybko też go rozpoznał. Był to pracownik kobiety, która uwikłała ich w to całe bagno. Dałby sobie rękę uciąć, twierdząc, że to był właśnie on.
W głowie zadawał sobie wiele pytań; co Lars z nim robi? Dlaczego się z nim zadaje? Z jakiego powodu są w takim miejscu? Był gotów je zadać w każdym momencie.
Sam Alex jednak poczuł, jak traci grunt pod nogami. Nie przewidział takiej sytuacji i miał nadzieję, że nigdy do czegoś takiego nie dojdzie. Zostali przyłapani, do tego dookoła nich było pełno ludzi, którzy z zainteresowaniem przypatrywali się ich czwórce i mogli na nich donieść. Tutaj nawet nie chodziło o to, iż ta sprawa nie dotyczyła dokładnie jego, ale fakt, że szefowa kazała mu zajmować się blondynem. Zagroziła także wyciągnięciem konsekwencji. Jeżeli więc coś posypie się u Lars'a, będzie to jednoznacznie, z tym że stanie się to również od niego.
Jesteśmy w dupie. — pomyślał, czując osuwające się na niego ciało Leo.
Blondyn z trudem łapał oddech, dostrzegając, że jego problemy wcale nie zniknęły, gdy oderwał się od ust chłopaka. Powietrze było dla niego wyjątkowo ciężkie i aby nie upaść, próbował podeprzeć się o białowłosego, który stał najbliżej niego.
Levi natomiast, widząc przed oczami Lars'a całującego w tak namiętny sposób Alexa, poczuł z nieokreślonych powodów złość. Do tego ręka białowłosego podtrzymująca blondyna w talii niewyobrażalnie go drażniła. Przez te kilka sekund realnie powstrzymywał się od tego, by starszemu nie przywalić. Ręka chyba jeszcze w stosunku do nikogo tak bardzo go nie świerzbiła. Najgorsze było jednak to, że te emocje przeszkadzały mu w racjonalnym myśleniu, które było niezmiernie mu teraz potrzebne, aby wyjść cało z tak opłakanej sytuacji. Mimo wszystko musiał wciąż kryć Lars'a i grać kogoś, kto nie ma zielonego pojęcia, co się w tym momencie stało.
Alex, który czuł, że ma zbyt wiele do stracenia, by teraz się poddać. Gorączkowo szukał wyjścia z tej niekomfortowej sytuacji, które po raz pierwszy w życiu, nie przychodziło mu tak łatwo. Trudniej było mu coś wymyślić, kiedy chodziło tutaj o jego własne interesy. Nie wiedział też jeszcze, że Levi zna prawdę. Był pewien, że muszą nabrać tę dwójkę na tyle dobrze, by się nie zorientowała. Jedyny plan, na jaki wpadł to przyznać się, ale nie również do końca. Sam nazwałby to raczej „nieco podkoloryzowaną prawdą", w końcu Levi nie należał do osób, które uwierzą w pierwsze lepsze kłamstwo. Przełknął głośniej ślinę, czując, że staje się wybawicielem sytuacji, przy jego niezdarnym towarzyszu.
Przyciągnął więc Lars'a jeszcze bliżej siebie i uśmiechnął się do nich serdecznie, na co pozwoliła mu wieloletnia praca z ludźmi. Jego twarz w ciągu sekundy straciła wszelkie oznaki niepewności, zastępując je niezwykle ciepłym uśmiechem, na którego widok niejednej kobiecie, jak i mężczyźnie zmiękłyby kolana. Na kobaltowookiego podziałało to nieco inaczej. Kolejna fala złości na niego spłynęła. Momentalnie zacisnął dłonie, aby nieco się uspokoić, jednak ten sztuczny uśmieszek, którym zostali obdarowani, niezwykle go zirytował.
— Le..Lars nie wspominał, że jego znajomi również się pojawią. — chłopak od razu poprawił się, przerywając chwilę ciszy, która wbrew pozorom nie była tak długa, jak wszystkim się wydawało.
W porę przypomniał sobie również prawdziwe imię przyjaciela, by nie wyskoczyć z pseudonimem, którym posługiwał się podczas misji. Dopiero też teraz blondyn uspokoił oddech i spojrzał zdziwiony na towarzysza, szukając w jego szarych oczach jakiejś podpowiedzi, co planuje teraz zrobić. Znalazł w nich jednak tylko znajomy błysk, który widywał już nie raz podczas przydzielanych im zadań. Oznaczało to, iż Alex dokładnie wie, co robi. To musiało mu wystarczyć.
— Czy ty przypadkiem nie jesteś pra... — chciał zapytać w końcu Farlan, jednak Levi w porę się mu wciął.
Brunet kątem oka zobaczył Gill'a, przypatrującego się ich rozmowie. Było tutaj zdecydowanie zbyt dużo ludzi jak na takie rozmowy. Ani on sam, ani Farlan nie powinni usłyszeć w tym miejscu o pracy Lars'a. Donosicielstwo i tak było już zbyt powszechne w Podziemiu, a poczucie prywatności w takich lokalach jak ten, można uznać, że nie istniała.
— To nie planowane wyjście, a wy co tu robicie? — zapytał niby zainteresowany czarnowłosy, jednak sam znając już odpowiedź na to pytanie.
W międzyczasie pociągnął za rękaw Farlan'a, by ten spojrzał w kierunku ludzi Lily. Znał swojego przyjaciela na tyle, by wiedzieć, iż ten szybko połączy fakty i nie będzie więcej dopytywał. Nawet Church nie był w końcu na tyle głupi.
— Jesteśmy na randce. — odpowiedział nonszalancko Alex, zjeżdżając ręką na biodra Leo i kładąc głowę na jego miękkich włosach. W tym momencie też naprawdę docenił fakt, że chłopak jest niższy od niego.
— Prawda, kochanie? — zwrócił się do blondyna, czekając na jego potwierdzenie.
Lars jednak przez dłuższą chwilę milczał, próbując unikać świdrującego spojrzenia kobaltowych tęczówek, które przyprawiały go o rumieńce na twarzy. Że też musieli to wszystko widzieć.
Do tego wciąż czuł tę niechęć i lekkie obrzydzenie bijące od Farlan'a, który nieważne jak bardzo chciałby zaakceptować swojego przyjaciela i to, kim jest, po prostu nie mógł go zrozumieć. Był jawnie zniesmaczony widokiem całujących się mężczyzn, którzy w tłumie oddawali się czułości.
— Tak. Mówiłem wam, że wychodzę. Wy za to nie mówiliście nic, że też planujecie wyjść. — w końcu wydusił z siebie Leo, mówiąc zaskakująco spokojnym głosem.
Wsparcie, jakie dawał mu Alex, widocznie było w stanie zdziałać cuda. Sam Levi był w naprawdę dużym szoku, jak jego przyjaciel sprawnie zaczyna wygrzebywać się z własnego bagna.
— Chcieliśmy się napić. — odpowiedział krótko Farlan, balansując na granicy napięcia, jakie czuł. Nie wytrzymał jednak długo, po prostu odwracając głowę i schował swoją czerwoną twarz w dłonie.
Powoli też zaczął rozumieć sytuację, a przynajmniej to, że muszą grać przed ludźmi Lily nieświadomych. Nie mógł się jednak powstrzymać, by przestrzec jednak swojego przyjaciela przez białowłosym, którego, mimo że nie do końca rozumiał — to wciąż się martwił.
— Lars, nie powinieneś przychodzić w takie miejsca. Nie jest tu bezpiecznie. — spróbował go ostrzec, nawet nie patrząc na Alexa i starając się go jawnie ignorować. Było to jednak wciąż dość trudne, gdyż chłopak dość mocno rzucał się w oczy.
— Nie musisz się martwić. — odpowiedział mu blondyn. Tym razem jego głos pod koniec się jednak załamał, co Alex natychmiast wychwycił i aby go zagłuszyć, wtrącił mu się w zdanie.
— Dokładnie. Zajmę się moją ptaszyną. — oznajmił jawnie, czując, jak Leo coraz słabiej trzyma się na nogach.
Widać było, że ta rozmowa wiele go kosztuje, dlatego zmienił ich pozycję tak, że Lars stał przed nim, opierając się o jego plecy, a on podtrzymywał go, trzymając na jego brzuchu swoje ręce. Uznał jednak, że mimo poprawy, muszą też szybko gdzieś usiąść i wszystko sobie wyjaśnić. Blondyn długo w takim stanie nie da rady wytrzymać w pionie.
— Może usiądziecie z nami? Przyniosę coś do picia i lepiej się poznamy. — zaproponował Alex, nie zamierzając nawet czekać na odpowiedź mężczyzn.
— Proszę, miejcie na oku mojego tygryska. — oznajmił, by następnie odwrócić twarz Leo w swoim kierunku. Sprawnie chwycił palcami za podbródek mniejszego i szybko złączył ich wargi, w geście chwilowego pożegnania się.
Ten pocałunek przypominał Lars'owi jednak ich pierwszy, który uratował go przed atakiem paniki, który i teraz powoli się do niego zbliżał. Usta Alexa nie chciały przez długą chwilę się do niego oderwać, jakby jawnie wspierały go swoją obecnością. Napawały go swego rodzaju spokojem.
Leo na chwilę mógł przestać myśleć o ludziach Lily, którzy czekają tylko na moment, gdy ich enigma się wyda, aby zabić jego przyjaciół, jak i siostrę białowłosego. Ich tajemnica wisiała na włosku, Farlan też już wiedział, że ratowali się aktorstwem, aby ludzie Lily nie dowiedzieli się, że oni wiedzą. To wszystko było popaprane, sam chwilami już nie miał pojęcia, kto zna, jaką wersję „prawdy".
Levi nie mógł już na to patrzeć i tylko odwrócił wzrok, zaciskając zęby. Farlan zrobił to samo, jednak jego twarz mimo tego przybrała zielonkawy odcień. Nie chciał spędzać z Alexem ani chwili więcej, ale jednocześnie pragnął poznać prawdę. Tylko ona go w tym miejscu trzymała. Podobnie zresztą jak przydzielone im zadanie. Mieli szczęście, że mogli pozwolić sobie na rozmowę z przyjacielem, podczas roboty.
Białowłosy po dłuższej chwili odsunął się od Leo, blondyn czuł się już zdecydowanie lepiej dzięki kojącemu działaniu przyjaciela. Nie wiedział dlaczego, ale te pocałunki sprawiały, że czuł się lepiej. Podnosiły go one na duchu. Przed odejściem i zostawieniem tej trójki samej Alex pochylił się jeszcze jednak nad Leo i szepnął mu do ucha kilka słów, tak aby nikt więcej tego nie usłyszał.
— Poczekaj z wyjaśnieniami na mnie, zaraz do was dołączę. Muszę coś załatwić. — po tym odsunął się od niego, z delikatnym uśmiechem.
Leo natomiast jedynie lekko skinął głową i na chwiejnych nogach udał się wraz Levi'em i Farlan'em do wolnego stolika na drugim końcu sali, gdzie było najmniej niechcianych gapiów. Dobrze, że przynajmniej jego przyjaciele zdążyli o tym pomyśleć, bo gdyby blondyn był jeszcze zmuszony do dokonania wyboru, z pewnością podjąłby się najgorszej możliwej opcji.
Ich trójka pozostała sama sobie, co spowodowało, że Levi nabrał też większej śmiałości. Nim doszli do wyznaczonego punktu, złapał Lars'a za rękę i dał wyprzedzić się Church'owi, tak by mógł z nim porozmawiać. Blondyna przeszedł chłodny dreszcz, gdy tylko poczuł lodowatą dłoń na swoim przedramieniu.
— Nie za bardzo się wczuwacie? — jego pytanie dość zaskoczyło Lars'a. Spojrzał na bruneta z niemałym szokiem wymalowanym na twarzy. Nie takiego pytania się po nim spodziewał.
— Em... to akurat nie jest twój problem. — odpowiedział z wyrzutem, będąc wciąż dość speszonym.
Nie wiedział, jak inaczej miałby się teraz zachować. Uścisk Levi'a na jego ręce stał się jednak jeszcze mocniejszy, co bardziej go zaniepokoiło. Wciąż bolało go wygajające się zranienie, ale ta stanowczość, ze strony przyjaciela z całą bardziej przerażała go jeszcze bardziej, niż sam fakt, że Farlan mógłby zacząć się czegokolwiek domyślać.
— Jeśli przyniesiesz od niego jakieś choróbsko do domu, to nie oczekuj od nas pomocy. Wiesz, jak on pracuje. — oburzył się, wytykając Alexowi jego zajęcie.
— Mam ci przypomnieć, że również jestem dziwką? — od razu odpowiedział mu Leo.
Nieco zaskoczyło to Levi'a. Chłopak nigdy bowiem nie odważył mu się tak bezpośrednio postawić. Blondynowi nie spodobało się to, jak o jego przyjacielu mówi kobaltowooki, dlatego też nieco poniosły go emocje. Sytuacja ta w końcu i tak była dla niego zbyt męcząca, brunet nie musiał mu tego dodatkowo utrudniać. Oboje jednak byli zbyt dumni, by któryś realnie poszedł na ugodę.
— Dziwka i dziewica w jednym, a to ci nowość. — zadrwił tylko, puszczając rękę chłopaka.
Ewidentnie skończył ten temat, a przynajmniej na ten moment. Obydwoje też szybko dołączyli do Farlan'a, który już zdążył zająć dla nich miejsca.
— Zgubiliście się, czy co? — spytał Church, gdy ci zajęli miejsca obok niego.
— Coś w tym stylu. — odpowiedział mu Levi, by następnie, bez wstydu oprzeć rękę o zagłowie Lars'a.
Jedną nogę założył na drugą, a głowę minimalnie odchylił do tyłu. Była to dla niego najwygodniejsza pozycja. Musiał dobrze nastroić się na dalszy rozwój sytuacji, bo nie zapowiadało się na to, że jakkolwiek miała się ona poprawić.
— Może ktoś mi w końcu wytłumaczyć, o co chodzi? — zapytał już nieco bardziej przyciszonym głosem Farlan, gdy niezręczna cisza wciąż ich nie opuszczała.
Akurat w tym momencie też obok przechodził jakiś barman, co niejako uratowało Lars'a przed odpowiedzią, gdyż i tak miał czekać na Alexa z tą rozmową. W tym momencie w białowłosym chłopak pokładał wszelką nadzieję na możliwość ocalenia tej sytuacji.
— Cieszę się, że w końcu go poznaliście. — zaczął Lars, próbując wymusić u siebie uśmiech, tak samo, jak zrobił to wcześniej Alex.
Jemu wiele jednak brakowało do tak perfekcyjnej kontroli mimiki, jaką opanował białowłosy. Zmienił jednocześnie temat, dając im do zrozumienia, że mają z takimi pytaniami jeszcze poczekać.
— Ta... chciałbym jednak lepiej go poznać. — wyznał niezbyt miło Farlan.
Mimo że nie przepadał za białowłosym oraz widokiem obściskującego się z nim blondyna, pragnął szczęścia dla Lars'a i był gotów się dla nich poświęcić. Wiedział o tym, że miłość nie wybiera, a to, co robi druga połówka jego przyjaciela, jest częścią życia tylko jednej osoby. Najważniejsze było przecież to, by widać było w ich oczach radość.
w tym samym czasie
Alex podszedł do baru, przy którym stał już od dawna przyglądający się sytuacji Gill. Białowłosy pospiesznie złożył u niego zamówienie, tylko oczekując czasu, gdy ten się odezwie.
— Wiedzą? — krótkie pytanie z jego strony wcale go nie zaskoczyło. Yagami właśnie tego się po nim spodziewał.
— Nie. Nie wiedzą, że pracuję dla Lily. — odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
— Wasza bajeczka była całkiem niezła. Widać, że wczułeś się w role. Jednak jeśli się dowiedzą się, dobrze wiesz, jak skończy twoja siostra. — niespodziewana groźba padła ze strony mężczyzny, zaskakując Alexa. Chłopak jeszcze nie znał mężczyzny od takiej strony. Widać było, że sobie nie żartował.
Nie czekał też na odpowiedź białowłosego, a wziął drinka, którego podała mu młoda baristka i odszedł dalej, by obserwować klientów. Z Alexa w tym momencie jakby zeszło powietrze, razem z całym tym strachem, który zdążył się w nim nagromadzić. Myśl, że coś groziłoby Alison była dla niego zbyt przytłaczająca.
Był nią na tyle przerażony, że momentami tracił poczucie pewności, które w jego pracy stanowiło niemal wszystko. Musiał jednak na chwile o tym zapomnieć, by podjąć jakiekolwiek kroki realnego wyślizgnięcia się z tego gówna w jakie wpadł. Dlatego też, gdy tylko dostał zamówienie, z tacą w rękach zaczął szukać stolika, przy którym siedział Leo, Farlan i Levi. Nie było jednak tak trudno, jakby się wydawało.
Gdy tylko Lars zauważył zbliżającego się do nich Alexa, odetchnął z ulgą. Zaczynały kończyć mu się wymówki, aby nie odpowiadać na ciągle napływające od Farlan'a pytania. Dodatkowo Levi, choć doskonale wiedział o całej jego tajemnicy, w żaden sposób mu nie pomagał, a jedynie wydawał się podjudzać jeszcze nie potrafiącego usiedzieć cicho Church'a.
Można było się jednak domyślić, że kobaltowookiemu nie spodobało się tak szybkie przybycie Yagami'ego. Wiedział, że póki chłopak wraz z nimi był, Lars nie przyznałby mu się do wszystkiego. Jedyny ciekawy aspekt stanowiło dla niego jedynie, jaką bajeczkę białowłosy spróbuje im wcisnąć. To, że nie będzie to prawda, był przekonany, jednak co do tego, jakie kłamstwo zostanie im wciśnięte — nie miał pewności.
— Mam nadzieję, że trafiłem w wasze gusta. — powiedział Alex, stawiając na stoliku kolorowe drinki.
Spojrzał pośpiesznie na ich trójkę, a następnie usiadł obok Lars'a, którego niby przypadkiem objął ręką. Całkowicie też niezamierzenie trącił rękę należącą do Levi'a, którą ten trzymał na oparciu zaraz blondynem. Brunet natomiast nieco zmieszany od razu się od nich odsunął, sam uświadamiając sobie, o tym, jak wyglądała jego wcześniejsza pozycja. Gdy jednak wcześniej tak siadał, z jakiegoś powodu nie był w stanie dopatrzeć się żadnego związku. Dopiero teraz, kiedy...
Zapanowała krótka chwila ciszy, podczas której każdy sięgnął po swój napój. Farlan wypił praktycznie na raz całą zawartość szklanki, licząc, że może to pomoże mu nieco się uspokoić. Levi jednak jak do wszystkiego, do tego również podszedł nieufnie i jedynie zmoczył w trunku usta. Lars natomiast mało co nie wylał zawartości szklanki, gdyż jego ręce trzęsły się przynajmniej tak, jakoby ktoś go mocno poszlachtował. Gdyby nie pomoc Alexa, który w porę przejął od niego naczynie i odstawił na stół, prawdopodobnie siedziałby teraz cały mokry, dodatkowo się jeszcze lepiąc.
— Skoro już wszyscy są, może wyjaśnicie nam, co wy tak naprawdę tu robicie? — ciszę przerwał Farlan, który nie mógł więcej znieść tej krępującej atmosfery.
Wzrokiem biegał od Levi'a, do Larsa, aż po Alexa, na którego jednak nie patrzył dłużej niż sekundę, wciąż nie mogąc zaakceptować mężczyzny w takim ubiorze i do tego obrożą na szyi. Ubranie Lars'a również było dziwne, ale nie komentował tego, skoro sam nie był lepszy, a opinające go na tyłku spodnie były zdecydowanie zbyt ciasne, by wygodnie wysiedzieć.
— Cóż nie dziwią mnie wasze zagubione miny. Nie tak zapewne wyobrażaliście sobie chłopaka Larsa. — zaczął Alex, przyciągając do siebie blondyna, który na słowa chłopaka sam nieco się zdziwił.
Przyjął jednak szybko do wiadomości, że Yagami nie planuje wyznać prawdy jego przyjaciołom, a przynajmniej nie całkowicie. Był przy tym wyjątkowo delikatny, a także uważny. Gdyby blondyn go nie znał, naprawdę byłby mu w stanie uwierzyć. Nie było lepszej osoby w tym towarzystwie, która w taki sposób pomogłaby mu z tego wybrnąć.
— Czyli wy naprawdę... — zaczął Farlan, który w głębi durzy, łudził się, że to, co widzi to jakaś szopka.
— Myślałem, że gracie. — wyznał szczerze, skupiając wzrok na pustej szklance trunku.
W tej chwili żałował, że się z tym pospieszył i wszystko jednak na raz wypił. Teraz najchętniej sięgnąłby też po drink Levi'a, który stał praktycznie nienaruszony. Brunet jednak z pewnością by go za to zabił.
— Nie do końca. — odpowiedział mu białowłosy.
— Lars pomaga mi zachować kamuflaż. Z nim jestem mniej podejrzany. Poprosiłem go o pomoc w misji, ale to prawda. Umawiamy się. — po tym, aby potwierdzić swoje słowa, położył wolną rękę na udzie Lars'a.
Blondyn nieznacznie się spiął, co zauważył od razu Alex i Levi, który przez cały ten czas obserwował najdrobniejsze reakcje swojego przyjaciela, by wyczytać z niego, co jest prawdą, a co zwykłą bajką. Słowa białowłosego nie były jednak poplątane, a także zostały wypowiedziane z zaskakującym spokojem. Całkiem tak, jakby rzeczywiście stanowiły element rzeczywistości.
— Czy to prawda? — spytał Farlan, oczekując potwierdzenia od blondyna, który do tej pory sam nie wiedział do końca, co ma o tym wszystkim powiedzieć.
Naturalnie przyciskał się do Yagami'ego, by się uspokoić, jednocześnie próbując nad sobą panować. Było mu ciężko, jednak na tę chwilę, w miarę mu to wychodziło.
— Tak, mówiłem wam prawdę, że spotykam się z chłopakiem. Nie chciałem jednak was martwić tym, co będziemy robić. — wyznał Lars, starając się spojrzeć na przyjaciela.
— Przez chwile myślałem, że pracujecie razem dla Lily. — Church widocznie odetchnął z ulgą i nieco bardziej swobodnie oparł się o oparcie. Sam blondyn za to spiął się jeszcze bardziej.
W tym momencie dowiedział się bowiem o tym, że Farlan realnie go o to podejrzewał, a to stanowiło o wiele większe niebezpieczeństwo. Nie mógł w końcu mieć pewności, że takie myśli nie powrócą do przypuszczań jego współlokatora.
Levi natomiast nie był usatysfakcjonowany tą wymianą zdań. Niby jego przyjaciel odpowiedział, jednak był przekonany, że więcej zdecydowanie więcej wyciągnie od niego w domu, gdy tylko wrócą.
— Co ty! — ożywił się bardziej, próbując się odprężyć.
— Jakbym pracował dla Lily, to wiedzielibyście o tym. — odpowiedział Lars, udając śmiech, co wyszło mu dość marnie.
Podpity Farlan nie zwracał już jednak uwagi na takie szczegóły i sam również się zaśmiał. Ważny stał się dla niego jedynie aspekt merytoryczny, który też niewiele nie zdradzał. Wyglądało na to, że wraz z Alexem byli bezpieczni.
— Ostatnio myślałem, że coś ukrywasz, do tego zdobyłeś sprzęt, ale teraz wszystko jasne. Alex zdobył go dla ciebie. — Church myślał na głos, przykładając dłoń do czoła.
— Dzięki, stary. — podziękował pokrótce białowłosemu, który jedynie skinął mu głową, nie do końca wiedząc, o co może chodzić.
— No i gdybyś naprawdę pracował dla niej, to nie umiałbyś utrzymać tego w tajemnicy, a już na pewno nie przed naszym wiecznie czujnym Levi'em. — chłopak poklepał bruneta po ramieniu.
Słowa Farlan'a widocznie jednak zaniepokoiły Alexa. Nie zastanawiał się do tej pory, jakim cudem Lars wciąż trzymał w tajemnicy swoją pracę, jednak wolał w niego wierzyć, niż zamartwiać się na zapas. Może jego relacja z tym typem, była dużo głębsza, niż przypuszczał? Warto było dmuchać na zimne.
Chyba jednak lepiej będzie, gdy zamieszka u mnie na stałe, niż miałby cały czas narażać się na ujawnienie.— pomyślał i odnotował w swojej głowie fakt, aby zaproponować to blondynowi, gdy będą sami. Tak byłoby bezpieczniej w końcu zarówno dla przyjaciół Lars'a, jak i dla samej Alison.
Levi zauważył pewien błysk w oczach Yagami'ego, dlatego też postanowił nieco go uspokoić. Zresztą dziwnie by wyglądało, gdyby tylko siedział cicho i wszystko obserwował.
— A niby po co Lily ktoś taki jak on? — rzucił ironicznie.
— Ani nie umie walczyć, a o lataniu już nie wspomnę. Już widzę, jak próbuje kogoś zabić, czy otruć. Prędzej by dostał ataku paniki albo zwymiotował. — prychnął, przewracając oczami.
Momentalnie Lars zrobił się cały czerwony na słowa czarnowłosego. Nie próbował nawet temu zaprzeczać. Brunet wiele co się do niego nie pomylił. Farlan za to miał niezły ubaw na wspomnienie pierwszego lotu blondyna. Wszyscy czuli się przy tym dość uspokojeni, a jedynie Alex dalej wydawał się mieć z tym jakiś problem. Mieszkanie Larsa z Levi'em było dla niego jedyną przeszkodą. Gdyby nie ten fakt, wszystko można by załatwić dużo łatwiej.
— Cały mój Lars. — powiedział białowłosy, głaszcząc go po głowie niczym kotka, którego nie raz mu go przypominał. Leo na ten gest przymknął oczy i brakowało, tylko aby zaczął mruczeć.
Levi odwrócił wzrok, nie rozumiejąc, dlaczego chłopak tak bardzo wczuwa się przy nich w rolę. Wystarczył przecież już ten obrzydliwy pocałunek na samym początku, by Farlan zaczął wątpić w swoje przypuszczenia. Ich tłumaczenia przy stanie Church'a również by wystarczyły. To wszystko sprawiało, że Levi zaczął się zastanawiać nad ich relacją. Może jednak Lars naprawdę czuje coś do tego gościa?
— To od tamtej Pani. — powiedziała nagle dość ładna kelnerka o długich blond włosach, stawiając szklankę z czarnym napojem przed Farlan'em. Pojawiła się dość nagle, skupiając na sobie uwagę wszystkich przy stoliku.
Church nieco się speszył i spojrzał na dziewczynę w czarnych, krótkich włosach, która miło się od niego uśmiechała. Farlan nieco wstydliwie odwzajemnił jej uśmiech i sięgnął po szklankę, którą mu zostawiła mu pracownica lokalu. Nie był przyzwyczajony do takiego rodzaju sytuacji. Kelnerka odeszła, a chłopak wciąż zaskoczony spojrzał na swoich towarzyszy, by potem ponownie zacząć szukać dziewczyny wzrokiem. Ta zdążyła jednak już odejść od baru i wtopić się w tłum.
— No nieźle, widać wpadłeś jej w oko. — powiedział Lars, śmiejąc się z dość zagubionej miny przyjaciela, którego widział po raz pierwszy w podobnej sytuacji.
Blondyn śmiało i bez pomyślunku skierował szklankę do us. Nim jednak zdążył się napić, Alexowi rzucił się w oczy biały proszek pływający w napoju chłopaka, którego zdecydowanie nie powinno tam być. Lata pracy jako kelner dały mu pewność, że coś zostało dodane do jego drinka.
Szybko poderwał się z siedzenia i przez stolik pochylił się w kierunku Farlan'a, by powstrzymać go przed spożyciem trunku. Chłopak na szczęście przeraził się nagłą bliskością białowłosego i znieruchomiał. Nie wiedział, czy ma mu przywalić, czy może wystarczyłoby tylko odepchnąć go, gdy ten nagle wyrwał mu szklankę z ręki. Levi, widząc to jednak, natychmiast zrozumiał, o co chodzi i również poderwał się z siedzenia, aby odnaleźć tę dziewczynę.
Zanim jednak zdążyliby coś jeszcze zrobić, rozbrzmiał głośny huk, a ziemia zatrzęsła się, wzbudzając w całym lokalu dość spore zamieszanie. Alex upadł na stolik, wylewając na siebie pozostawione napoje, za to Levi dość niefortunnie spadł na Lars'a.
Ich czoła i nosy się ze sobą zderzyły, a usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Levi podparł się na rękach i spojrzał na Lars'a, który przestraszony upadkiem zamknął oczy i zrobił skwaszoną minę, uwydatniając swoje dwa dodatkowe podbródki, co dość rozbawiło czarnowłosego. Nie było to jednak na tyle poważne, by jego twarz to wyraziła. Zanim jednak zdążył zrobić coś więcej, został gwałtownie odciągnięty do tyłu przed Alexa, który klejącymi się rękami chwycił go za niecodzienny materiał.
— Coś chyba za bardzo ciągnie cię do mojego chłopaka. — powiedział białowłosy z poważnym wyrazem twarzy. Zmierzył bruneta wzrokiem, po czym pomógł wstać nieco oszołomionemu blondynowi, który znacznie bardziej zaoferowany był wybuchem, niż tym, co powiedział Yagami. I choć Levi'owi cała sytuacja nie przypadła raczej do gustu, postanowił zignorować jego słowa, uznając to za zwykły wypadek.
— Co to do cholery było?! — zapytał jakiś klient, który spadł z krzesła barowego.
Ludzie zaczęli wybiegać na ulicę, co niedługo również uczynili Farlan, Levi, Lars i Alex. Gdy tylko wyszli, poczuli znacznie większa ilość dwutlenku węgla niż zwykle. Na zewnątrz, ciężko było im oddychać i zaczęli praktycznie od razu po tym kaszleć. Alex został pociągnięty przez tłum i odłączony od reszty, która ostała się sama sobie. Przez zadymienie jednak nikt nie zauważył, kiedy dokładnie się to stało ani w jakim kierunku został przez nich porwany.
Oczy Larsa łzawiły, rozmazując i tak niewyraźny już obraz, jaki widział, ludzie na ulicy krzyczeli. Jedna z kobiet, próbowała podnieść ze swojego dziecka bale, która na nie spadła, jednak kałuża krwi świadczyła o tym, że i tak życia nie mogła mu już uratować. Większość powoli traciła także przytomność z powodu braku czystego powietrza, którym można by oddychać. Samemu blondynowi również powoli zaczynało robić się słabo. Każdy głębszy wdech kończył się bowiem atakiem kaszlu. Po chwili upadł na kolana, a Levi i Farlan widząc to, szybko do niego podeszli.
— Trzeba go stąd zabrać. — stwierdził Church, sprawdzając opacznie jego stan.
Brunet natomiast od razu wziął nieprzytomnego chłopaka na ręce, z trudem poprawiając sobie jego ciało w ramionach. Blondyn był całkowicie bezwładny, przez co ciężko było mu go utrzymać.
— Zabiorę go gdzieś, gdzie nie ma tłoku. Ty odnajdź Alexa. — powiedział, ignorując zniesmaczoną minę przyjaciela na wieść, że musi wypatrywać białowłosego.
Szybko się jednak z Church'em rozstał, wchodząc do baru, a następnie do winiarni, która była w piwnicy. Nie było tam nikogo, a przez to, że dym unosił się do góry, pod ziemią powietrze było względnie czyste.
— Ta kobieta jest stuknięta, taki wybuch może zanieczyścić powietrze na kilka dni. — syknął nerwowo, kładąc przyjaciela na podłodze. Po tym pospiesznie pochylił się nad nim, by sprawdzić, czy oddycha. Jego stan nie był jednak dobry.
— Cholera. — przeklął, gdy tylko zorientował się, że niestety ani klatka piersiowa się nie podnosiła, ani na policzku niewyczuwalne było jego dyszenie.
Szybko rozpiął dość ozdobną koszulę Lars'a i zaczął robić mu masaż serca, uciskając jego klatkę piersiową. Miał nadzieję, że blondyn po tym się ocknie, jednak gdy przy kolejnej partii uciśnięć, nie dawał żadnego znaku, głośno sapnął. Wiedział, że musi również zastosować na nim wdechy, jednak z jakiegoś powodu też się wahał.
— Ogarnij się,! Twój przyjaciel potrzebuje pomocy! — zbeształ sam siebie, pochylając się nad głową swojego przyjaciela.
Dwoma palcami zatkał mu nos, a drugą uniósł jego podbródek, udrażniając tym samym drogi oddechowe. Zamknął oczy, bardziej się nad nim nachylając, a usta zbliżały się do tych należących do blondyna, dzieląc ich skórę w granicach milimetrów. Nagle Lars jednak złapał łapczywie powietrze i zaczął kasłać, niemal uderzając bruneta w czoło.
Levi natychmiast się od niego odsunął i pomógł usiąść. Leo jeszcze przez chwilę męczył się ze złapaniem oddechu, a obraz wciąż miał rozmazany od łez. Był całkowicie przekonany, że jego wybawcą jest Alex, więc czując ogromną potrzebę wsparcia z jego strony, zarzucił swoje ręce na szyję Levi'a i bez większego zastanowienia pocałował go.
Levi był natomiast tak oszołomiony, że sam na początku nie wiedział, co się dzieje. Zaatakowały go niezwykle miękkie wargi przyjaciela, który, choć dopiero co nie oddychał, teraz zachłannie przyciskał wargi do jego ust. To był dla niego pierwszy raz. Levi całkowicie, nie wiedział, jak ma się zachować w takim momencie. Nie miał pojęcia co zrobić.
Działania Lars'a stanowiły dla niego coś dziwnego, jednak przez to, jak przyjemne to dla niego było, nie połączył faktu, iż blondyn najzwyczajniej w świecie go z kimś pomylił. Można powiedzieć, że nawet cieszył się przez ten niefortunny zbieg wydarzeń, jedynie siedząc nieruchomo w miejscu i przyjmując do siebie ciepło jego ciała. Dopiero potem chłopak, orientując się, że nie jest tak samo, jak zwykle, niepewnie odsunął się od Levi'a, a gdy tylko zobaczył znajome kobaltowe tęczówki, przerażony odskoczył od niego, przewracając się na plecy.
— Ja...ja... ja przepraszam... — jąkał się, robiąc się cały blady na twarzy.
— Nie wiedziałem, że tak dziękujesz za uratowanie życia. — odparł Levi po dłuższej chwili ciszy, przykładając dłoń do ust.
— Myślałem, że to Alex! — próbował usprawiedliwić się chłopak — Czemu mnie nie odepchnąłeś od razu?! — podniósł głos, wskazując na przyjaciela palcem.
Właśnie, dlaczego tego nie zrobiłem? — przeszło przez myśl niższemu chłopakowi.
— Czy ja tak bardzo przypominam ci dziewkę, by mnie z nią pomylić? — odpowiedział pytaniem na pytanie, denerwując blondyna tymi słowami jeszcze bardziej.
Był zirytowany faktem, że został pomylony z białowłosym. Potwierdziły się przy tym także przypuszczenia, że blondyna naprawdę może coś łączyć z tajniakiem.
— A żebyś wiedział, w takim stroju wyglądasz jak rasowa prostytutka. — Lars odgryzł mu się pod wpływem emocji. Takiej obelgi Levi nie mógł jednak już znieść.
W tym momencie całkowicie zapomniał o stroju jaki miał na sobie, a także o tym, że dał ponieść się uczuciom, które w nim buzowały po pocałunku. Słowa jego przyjaciela stały się tylko zapalnikiem, aby wszystkie te czynniki sprawiły, że przestał racjonalnie myśleć.
Wstał na równe nogi, aby następnie bezmyślnie podejść do blondyna i kopnąć go prosto w brzuch na tyle mocno, by ten jęknął głośno, zwijając się z bólu. To nie był pierwszy raz, gdy przyłożył Larsowi, jednak za każdym razem, gdy to robił, było to tylko w ramach treningu. Teraz jednak posunął się do tego, aby się wyżyć i odreagować negatywne emocje.
Kiedy tylko zorientował się, do czego się przyczynił — pożałował tego. Nie był jednak w stanie, przyznać się do błędu ani cofnąć już czasu.
Spieprzył to wszystko.
~~~~
Rozdział napisany przez: Dorifix
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top