Rozdział 22
Praktycznie od razu po śniadaniu wyszedłem się zastanowić nad tym, co powinienem zrobić. Musiałem dobrze rozegrać rozmowę z Lily, aby nie narazić bliskiej mi osoby aż tak bardzo. W najgorszym przypadku skończyłaby w końcu tak jak ja, a nie do tego zmierzałem. Nigdy nikogo nie skazałabym na to samo świadomie.
Stresowałem się tym wszystkim tak bardzo, że prawie dwie godziny chodziłem po Podziemiu, analizując potencjalne odpowiedzi szefowej. Obawiałem się, wracając do jej domu. W końcu wszystko mogło pójść nie tak, a ja miałem tylko jedną szansę i musiałem ją wykorzystać w odpowiedni sposób.
Tak, aby wyszło, jak najkorzystniej dla Isabelle.
Aktualnie natomiast bezskutecznie próbowałem dostać się do gabinetu kobiety. Co z tego, że jakimś cudem udało mi się odnaleźć siedzibę jej gangu, skoro nie mogłem wejść bezpośrednio do niej?
— Ile razy mam wam to powtarzać? Mam pilną sprawę do Lily więc bądźcie tak mili i wpuśćcie mnie. — warknąłem w stronę dwóch wyższych ode mnie ochroniarzy.
Już od dłuższego czasu próbowałem się dostać do biura Lily, lecz ci dwaj skutecznie mi to uniemożliwiali. Stali na mojej drodze jak mur, przez który nie byłem w stanie się przebić, jednocześnie mierząc mnie swoimi pogardliwymi spojrzeniami.
— Słuchaj knypku, szefowa nie ma czasu widzieć się z tobą akurat o tej godzinie, więc z łaski swojej rusz dupsko i wypierdalaj. — zagroził mi, marszcząc brwi. O co to, to nie kolego. Ta sprawa jest zbyt ważna.
Sprowokowany oraz kierowany chęcią załatwienia sprawy, z całą pewnością hardo bym im na to odpowiedział. Prawdopodobnie też narobiłbym sobie przez to problemów. I stałoby się to, gdyby nie fakt, że drzwi, przy których tamta dwójka stała nagle się otworzyły, a zza nich wyłoniła się znana, kobieca postać.
— Ale wymyślacie. — westchnęła cierpko, spoglądając spod swoich rzęs na ochroniarzy. — Właź, Leo. — zaprosiła mnie do środka, przepuszczając w progu.
Wchodząc do pokoju, usłyszałem jeszcze groźby czarnowłosej posyłane w stronę tych gości, które jednak nie brzmiały dla mnie dość zachęcająco. Można nawet powiedzieć, że przez to, jak skarciła ich Lily, nabrałem co do niej jeszcze większych podejrzeń niż miałem na samym początku.
''Przypominam wam kretyni, że jest nowy. Łapska i ryje na kłódkę''.
Gabinet szefowej utrzymany był w ciemnych kolorach. Dominowały w nim głównie brąz i czerń, ale miejscami pojawiały się również przebłyski bieli i beżu. Naprzeciw drzwi stało duże biurko, na którym walały się sterty papierów i mapa podziemia, a na ścianach bocznych swoje miejsce zajmowały dwie półki wypełnione dokumentami oraz broniami białymi różnej wielkości. Wszystko wydawało się w tym miejscu starannie przemyślane, a kiedy się tutaj wchodziło, miało się wrażenie dziwnego wyobcowania. Całkiem tak, jakby choć na kilka krótkich chwil opuszczało się Podziemie.
— A więc o co chodzi? — spytała kobieta, w końcu do mnie dołączając. Cicho zamknęła za sobą drzwi i okrążyła mnie, podchodząc do swojego stanowiska.
— Nie będę owijać w bawełnę. — odparłem od razu — Potrzebuje dwóch sprawnych sprzętów do trójwymiarowego manewru. — poinformowałem, krzyżując ręce na piersi, by ukryć swoje zdenerwowanie.
— Sprzęt żandarmów? Na co ci? — zapytała, opierając się o biurko. Jedną brew uniosła w zaciekawieniu ku górze, a na jej usta wdarł się lekki uśmiech.
— Chce się nauczyć nim posługiwać. W przyszłości może to być przydatne. — uargumentowałem swoją prośbę, by bardziej skłonić kobietę co do jej słuszności.
— No dobra, ciekawie myślisz, przyznaje, ale nadal nie wiem, na co ci ten drugi komplet. Czyżbyś chciał komuś go dać? — zmarszczyła brwi. — A może ten pomysł to przykrywka, a ty na sprzęcie uciekniesz sobie na powierzchnię, hm? — dopytała podejrzliwie, tylko dodatkowo pokazując, jak bardzo mi nie ufa. Nie, żebym miał nadzieję co do tego, że naprawdę mogłaby.
— Cenię sobie życie przyjaciół, więc możesz mieć pewność, że nie ucieknę. — mruknąłem, patrząc w oczy czarnowłosej. Nie kłamałem.
— Co do pierwszego pytania, mam propozycje i z nią wiąże się właśnie drugi sprzęt. — zaproponowałem, zagryzając policzek od środka. W czarnych oczach Lily momentalnie też zabłysła ciekawość. Kiwnęła głową na znak, abym kontynuował.
— Narzekałaś jakiś czas temu, że kilka terenowych zostało zabitych przez ich nieostrożność. Liczba szpiegów w gangu maleje. — zacząłem spokojnie, chociaż w środku trząsłem się jak osika.
— Za mniej więcej rok, przedstawię ci osobę, która może zasilić twoje szeregi. Po to właśnie potrzebny mi drugi sprzęt. — zagrałem w jej karty, wystawiając się tym samym na naprawdę duże ryzyko.
Kobieta milczała, analizując moje słowa. Cholera niech to przejdzie, błagam, niech to przejdzie!
Gdyby mi się udało, to do tego czasu za rok może wszystkie nasze problemy zdążyłyby zniknąć, a ja uwolniłbym moich przyjaciół od tego cholernego spłacania długu.
— Skąd wiesz, czy za rok nie będę mieć wystarczająco szpiegów? — zapytała, po raz kolejny wystawiając mnie na próbę.
— Nawet jeśli, szpiedzy terenowi są tak samo potrzebni, jak wewnętrzni nie mam racji? — odpowiedziałem jej pytaniem na pytanie, w napięciu oczekując podjęcia przez nią decyzji.
— Muszę przyznać, że podoba mi się ta propozycja. — oznajmiła po dłuższej chwili, uśmiechając się chytrze.
— Jednakże mam swój warunek. — dodała od razu, unosząc wysoko głowę. Wyraz jej twarzy również znacznie spoważniał. Wygląda na to, że nie była tak nieostrożna, jak się spodziewałem.
— Przedstawisz mi nowego członka za pół roku i ponadto, dołączy do tajniaków. — zażądała, przybierając na twarz większy uśmiech.
Dobrze już wiedziała, że nawet jeżeli będę się próbować teraz wycofać, nie będę mieć na to zbyt wielkiej szansy, a wcześniejsze podejrzenia, jakie w moim kierunku i tak już posyłała, tylko dodatkowo się pogłębią. Ponadto, nie spodziewałem się tego wszystkiego.
Liczyłem, że będzie terenowym. Jak ja jej to wytłumaczę? — pomyślałem niespokojnie.
Będąc terenowym, istnieje w końcu duża szansa, że nie musiałaby być praktycznie dziwką pod przykrywką. Chociaż istnieje też możliwość, że czarnooka chciałaby ją wykorzystać jako szpiega od samego środka. Byłaby wtedy człowiekiem wroga. Obie możliwości miały również takie samo prawdopodobieństwo wystąpienia. Szanse pięćdziesiąt na pięćdziesiąt.Cholera!
Przygryzłem policzek od środka. Niestety muszę zaryzykować...
— W porządku. — zgodziłem się, na co Lily jawnie się ucieszyła. Przygryzła wargę, tylko po to, by za chwilę obrzucić mnie swoimi, skrzącymi się tęczówkami.
— Świetnie. — skwitowała.
— Chłopaki zza drzwi pokażą ci, gdzie trzymam komplety sprzętów. Możesz już iść. — powiedziała, a ja skinąłem jej głową i bez słowa wyszedłem.
Sytuacja przyjęła dość nieprzyjemny obrót. Postawiłem na szali przyszłość przyjaciółki, kosztem jej teraźniejszego szczęścia i w dodatku nie miałem pojęcia, czy wszystko uda mi się zorganizować w aż tak krótkim czasie. Nawet gdybym miał rok, nie posiadałbym pewności, a co dopiero pół roku. W tej chwili mogłem mieć tylko nadzieję, że Isabelle nie podzieli mojej roboty.
***
Musiałam przyznać, że Lars nieźle mnie zaskoczył. Zwiększenie liczby szpiegów już od dawna było moim zamiarem, jednak tak jak mówił — brakowało mi do tego zaufanych ludzi. Miał również rację co do liczby terenowych. Na ostatnich przeszpiegach większa grupa jeszcze niedoświadczonych członków, przez swoją głupotę zginęła. Nie dość więc, że potrzebowałam wewnętrznych to jeszcze zewnętrznych. Braki w ludziach były jednak zbyt irytujące, a utrzymywanie pozycji tylko przez swoją ilość wtyków zbyt męczące.
Minęło jednak dużo czasu kiedy miałam w swoich szeregach szpiega z wrogiego gangu. Liczyłam więc, że za te pół roku, Lars przedstawi mi kogoś kompetentnego do tej roli. Gdyby przyprowadził mi bowiem jakiegoś przestraszonego smarkacza, który nawet nie będzie umieć wbić tępy nóż w tchawicę, nie miałabym go nawet jak wykorzystać. Takich dzieciaków na ulicach znajdowało się pełno i nie stanowiłoby to dla mnie samej nic trudnego, by jakiegoś stamtąd zgarnąć. Jeżeli więc blondynek nie spełni moich standardów, może gorzko pożałować swojej ryzykownej decyzji.
~~~~~~
No więc z tej strony sdftae która ma fetysz częstego zmieniania nazw i wyglądu profilu hehe
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top