Rozdział 13
Jakiś czas później, dokładnie tak jak wspominał mi o tym Alex, moja noga zagoiła się i mogłem normalnie chodzić. Przez cały czas tej bezczynności praktycznie, myślałem nad obecną sytuacją. Najgroźniejsza osoba w podziemiu tudzież Lily uratowała nas, a ja w zamian mam dla niej pracować zabijając ludzi. Opcja z oddawaniem swojego ciała też oczywiście, prawdopodobnie wchodziła w grę.
Na dodatek moi przyjaciele nie mogą się o tym wszystkim dowiedzieć, bo inaczej skończy się to dla nich śmiercią. Cholera, nieciekawa pozycja, tym bardziej że nadal nie jestem pewny czy dam radę po raz kolejny kogoś zabić. Wciąż naprawdę nie rozumiem tego, jak to się stało i tego, co się ze mną dzieje. Ot, tak nagle zabijanie przychodziło mi z łatwością, a gdy tylko o tym myślę, wewnętrznie mnie skręca.
— Posrane. — warknąłem, siedząc na dachu jednego z domów. Przygryzłem dolną wargę zirytowany. Jestem w sytuacji praktycznie bez wyjścia.
Był wieczór. Równe dwa tygodnie od wizyty Lily co znaczyło, że to właśnie dzisiaj wraz z Alex'em mieliśmy zacząć naszą pierwszą wspólną misję. Choć nie chciałem tego robić, to z drugiej strony bezpieczeństwo Levi'a, Isabelle, Farlan'a, a także siostry białowłosego, było dla mnie ważne. Fakt, nie znałem jej, ale widziałem, że chłopak nie chce żeby coś jej się stało. Poświęcał dla niej życie, a to oznaczało, że nie mogła być byle kim. Z tego również powodu nie miałem zamiaru robić głupot.
— Hej! — krzyknął znajomy głos z dołu, który zresztą sam od razu rozpoznałem. Ostrożnie zszedłem z budynku i przywitałem się z białowłosym.
— Jak się czujesz? — spytałem, dostrzegając jego zrezygnowany wyraz twarzy.
— Eh, powiedzmy, że nie spodziewałem się akurat takiej roboty. — mruknąłem pod nosem.
— To Lily ustala zasady, więc my nie mamy nic do gadania. — oznajmił, co tylko bardziej mnie zaniepokoiło.
— Lepiej już chodźmy. Kilka minut temu jeden ze szpiegów terenowych doniósł, że ci goście już czekają. — poinformował mnie.
— Szpieg terenowy? To jakaś różnica od normalnego?— spytałem skołowany.
Wciąż mimo wszystko nie potrafiłem odnaleźć się w hierarchiach gangów, gdyż nigdy do żadnego nie należałem. Byłem dotychczas kimś w rodzaju samotnego strzelca, który jedynie działa jako doczepa, do większych akcji, korzystając z okazji. Mimowolnie więc musiałem przynajmniej wiedzieć, jak działa ten, do którego się przez przypadek dostałem.
— W gangu szpiedzy dzielą się na terenowych i wewnętrznych. Ci pierwsi obserwują konkurencję, wrogów i tak dalej z odległości. Nie mieszając się w interesy, ani nie spotykając z nimi. Wewnętrzni odwrotnie. Działają jako członkowie, stali klienci i nieraz jako ludzie samego przeciwnika. — wyjaśnił mi, przypatrując się, czy aby na pewno wszystko rozumiem.
— Podobnież dla niej jest różnica pomiędzy tymi dwoma. — dodał po chwili.
— Dziwna babka. — mruknąłem zamyślony. — A wewnętrzni to nie są czasami tajniacy? — dopytałem.
— Są i właśnie my nimi jesteśmy. Lily ma ich za mało. W zasadzie poza nami jest jeszcze dwóch gości, których ma zamiar do tego wprowadzić. — poinformował mnie o wszystkich najistotniejszych kwestiach.
Wspominałem jak mamy zabić delikwentów? Nie? To teraz wspominam. Mamy ich uwieść i zabić w jednym z domów należących do czarnowłosej. Niby wszystko łatwo, ale tylko w teorii. Nic bowiem nigdy nie szło po naszej myśli i jako ludzie, zdecydowanie zbyt często o tym zapominaliśmy.
Po około dwudziestu minutach drogi weszliśmy do dużego jak na standardy podziemia budynku. W środku kasyno zostało urządzone w kolorach czerwieni, czerni i złota, a samo pomieszczenie roiło się od ludzi. Tych, którzy grali, kibicowali i tych, którzy chcieli wyrwać kogoś na chwilę, tylko w celu zaspokojenia swoich potrzeb.
— Chodź za mną. — szepnął Alex, kierując się w stronę masywnych, pozłacanych drzwi na boku.
Samo pomieszczenie wyglądało ponadto na jeszcze bardziej szykowne jak na standardy tego miejsca. Na środku stał sporych rozmiarów stół, a naokoło niego kilka krzeseł, z czego połowa, była zajęta przez bardziej lub mniej napakowanych mężczyzn.
Co ciekawe, był tu nawet minibar, przy którym stał ubrany w czarną koszulę barman. Pod ścianami postawione zostały czerwone kanapy ze stolikami przygotowanymi do gier lub z kieliszkami na alkohol. Na ścianach wisiały obrazy, których nie mogłem rozpoznać. Białowłosy natomiast poszedł w stronę wcześniej wspomnianego barmana, ewidentnie mając do niego jakiś interes.
— Magazyn. — powiedział, pokazując dłońmi jakiś wzór, który niestety niezbyt kojarzyłem.
Czyżby identyfikator gangu Lily? Bardzo możliwe.
Nie pomyliłem się jednak, gdyż mężczyzna wydawał się Alexa bardzo dobrze znać.
— To ten nowy? — spytał wyższy, patrząc na mnie. Nowy?
Chwila, skoro pracuje dla Lily, to znaczy, że jestem członkiem jej gangu? Ewidentnie jestem debilem, skoro wcześniej o tym nie pomyślałem.
— Tak. — odpowiedział, na co czerwonowłosy tylko kiwnął głową i machnął dłonią, żebyśmy poszli za nim.
— Terenowy? — spytałem, kiedy wyszedł.
— Dokładnie, skąd wiedziałeś? — zapytał lekko zdziwiony.
— Intuicja. — mruknąłem z pewnością.
— W porządku. — powiedział, zdejmując czarny płaszcz, który oboje mieliśmy na sobie w drodze do kasyna. Czym prędzej poszedłem również w jego ślady. W końcu odwrotu już nie było.
~~~
Rozdział napisany przez: sanct__
[Tu powinno się coś pojawić, ale Genshin to bardzo pochłaniająca gra...]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top