•3•
Niespodziewanie po jakimś czasie obudziłem się, otworzyłem niemrawo oczy i oparłem się na łokciach żeby cokolwiek widzieć. Było to nielada wyzwanie ponieważ czułem ogromny ból przez ranę, którą w zamku jeszcze zrobił mi Impeirum. Rozejrzałem się wpół przytomnym wzrokiem po pomieszczeniu. Nie wyglądało ani jak loch, ani żadna komnata, było to jakieś małe pomieszczenie, z jednym łóżkiem, na którym leżałem dookoła były jakieś szafki niezbyt było widać co się w nich znajduje. Z boku znajdowały się drzwi a na małej jakby komodzie stała tląca się jedynie świeca. Czy ja nie żyje? Czy ja umarłem? Czy to już jest ten okrutny koniec? Te pytania krążyły mi w głowie dopuki nie usłyszałem skrzypnięcia drzwi przy otwieraniu. Spojrzałem w tamtą stronę i mojemu oku ukazał się Rosjanin, więc to chyba nie jest jeszcze czas mej śmierci. Spojrzał na mnie obojętnie i podszedł nieco bliżej lustrując mnie swoim wzrokiem. Nie mogłem teraz nic zrobić bo pogorszyłbym raczej swoją sytuację. Podszedł do mnie na tyle blisko, że mogłem czuć na swojej skórze jego oddech, a sama bliskość była niezręczna.
IR: No proszę proszę, myślałem, że się już nie obudzisz
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top