Rozdział 11

KAYLA POV

Wstałam rano. Nareszcie spałam w łóżku, dziwne uczucie. Przez uchylone drzwi zauważyłam Astrid. Było naprawdę wcześnie.

-  Też jesteś rannym ptaszkiem?

- Wybacz nie chciałam cię obudzić.

- Sama wstałam, nadal nie wiem jak ci dziękować?

- Nie musisz. Jeśli nie jesteś szpiegiem to należałoby pomóc.

- Nie jestem, przysięgam. Nadal nie wierzę, że to się dzieje.

- Co się dzieje?

- Zawsze byliście dla mnie legendą. Marzyłam żeby was spotkać, ale nigdy nie pomyślałabym, że to faktycznie może się wydarzyć.

- A jednak, a teraz chodź, zabiorę cię do klubu.- Astrid wyszła, a ja musiałam się trochę ogarnąć. Nie zajęło to sporo czasu i po chwili czekałam na As, grzejąc się w słońcu przed jej domkiem.

- A co ze smokami? Są głodne.- zagadnęłam gdy tylko pojawiła się obok mnie.

- Chyba jesteś dość dobrą panią skoro z samego rana nawet o sobie nie myślisz tylko o smokach- właśnie wtedy moje bestie zaczęły się do mnie łasić.

- Mam taką nadzieję.

- A jeśli można, wszystkie są tylko twoje?

- Tak, to cała rodzinka.

- Są naprawdę piękne i wyjątkowe.

- Tak, ale również są głodne.

- Dobra do stajni.- poszłam za Astrid w ciszy podziwiając piękno wyspy. W stajni smoki dostały jedzenie, a Astrid prowadziła mnie dalej nawet nie wiedziałam do kont.

Weszłyśmy do wielkiej chatki, z której drzwi wychodziły na cztery strony. Wtedy usłyszałam krzyki.

- Bliźniakiiiii!!!!- i zobaczyłam biegającego Sączysmarka. Przynajmniej tak mi się wydaje, że to on. Astrid weszła do środka, a ja zostałam w drzwiach nie do końca wiedząc co mam zrobić.

- Kayla nie przejmuj się chodź.- niepewnie weszłam i dalej nie wiedziałam co mama robić.

- Nie przejmuj się, to normalne.- tym razem głos zabrał Czkawka.- Siadaj i lepiej nie pytaj. Usiadłam na wskazanym miejscu, a czarno włosa dziewczyna, bodajże Hedera podała mi talerz z pieczywem. Zaczęłam jeść jak wszyscy. Kiedy skończyłam odważyłam się niepewnie zapytać

- Czy ja mogę pozwiedzać wyspę?- wolałam mieć pewność, że znowu nie zamkną mnie w stajni. Wszyscy spojrzeli po sobie. 

- Tak tylko nie wolno ci wchodzić  do chat.

- Oprócz mojej.- do dyskusji przyłączyła się. - masz tam swoje rzeczy, tylko proszę nie szperaj w moich.

- Jasne, dzięki.- wstałam i wyszłam. Stanęłam na podeście i zawołałam

- Tulii, Isa, Peto!!!- po chwili smoki były już przy mnie.- Idziemy na spacer.- ruszyliśmy. 

CZKAWKA POV

Nie jestem pewien czy Astrid powinna ufać tej nowej. Ale smoki stoją za nią murem i ufają jej. Nie wiem do końca co o tym myśleć. Chyba po prostu trzeba z nią porozmawiać. Ale najpierw chyba porozmawiam z Astrid, bo nie jestem pewien. Nie pasuje mi to, Ast raczej nie była taka ufna, może wie coś więcej? Muszę do niej iść.

KAYLA POV

Wyspa była duża, ale nie przesadnie. Saari było większe. Natomiast jedno musiałam przyznać był tu pięknie. Pełno dzikich smoków i nieznanych mi roślin, choć znalazłam parę dobrze mi znanych. Były miejsca idealne do odpoczynku i relaksu, ale również idealne na treningi. Gdybym tylko miała broń, ale niestety musiałam ją oddać. 

Przechadzałam się dalej, kiedy usłyszałam kroki za sobą. Widziałam Sączysmarka, zrównał ze mną kroku i wyraźnie się mi przyglądał.

- Hej, Sączysmark tak?

- Tak, zgadła panienka. Może panienka pozwoli, że oprowadzę albo zaproponuje lot na najstraszniejszym smoku- Koszmarze Ponocniku- zaczął wymieniać zalety smoka. Chwila, chwila czy on się próbuje popisać? O nie, tak to nie będzie.

- Wybacz kolego Smarku, ale nie jestem tobą zainteresowana i lepiej skończ ten teatrzyk, bo możesz źle skończyć.

- A co niby możesz mi zrobić?

- A chcesz się przekonać?

- Dawaj.- mnie więcej nie było potrzebne.  Rzuciłam się i przyłożyłam się przez jego ramie. On  zabierał się za wzięcie rozpędu. Walczył siłą, a nie głową. Odwróciłam się plecami i przełożyłam go przez ramie. Padł jak długi na ziemię, a ja wykorzystałam okazje i przyszpiliłam go do ziemi.

- Dobra dotarło! Błagam zostaw!- jęczał w bólu. Odpuściłam, a on wstał, posłał mi nienawistne spojrzenie i poleciał na smoku gdzie pieprz rośnie. Wtedy spojrzałam w niebo i zrozumiałam, że jest już dość późno.

CZKAWKA POV

Właśnie wszyscy schodzili się na obiad, ale jednej osoby mi brakowało.

- Widział ktoś może Kaylę?- wszyscy popatrzeli po sobie, ale nie uzyskałem odpowiedzi.

-  Odleciała?

- Raczej nie zostawiła u mnie wszystkie swoje rzeczy.

- A jeśli o tym mowa. Dlaczego tak bardzo jej ufasz?

- Bo wiem coś czego wy nie, ale nie chcę o tym mówić. Jeśli będzie chciała sama opowie.- wszyscy zamilkli i zajęli się jedzeniem.

KAYLA POV 

Postanowiłam, że skoro do tej pory chodziłam pieszo i oglądałam wyspę z ziemi, może pora zrobić to z powietrza. Wzbiłam się w górę i zaczęłam delektować się lotem i widokami. Były nieziemskie. 

Kiedy obleciała wyspę od tyłu nadeszła pora na przód. I znowu wszędzie piękne widoki i pełno dzikich smoków. Kiedy podziwianie było już za nami, postanowiłam zaszaleć. Razem ze smokami wygłupiałam się w powietrzu. Gorzej zrobiło się kiedy została strącona.

- Tuliiiii!!!!!

CZKAWKA POV

Usłyszeliśmy głośny krzyk i jedyne co zobaczyłem to dziewczynę spadającą do wody i pikującego smoka.

- Mamy naszą zgubę. Może zaprosimy ją na obiad?- wszyscy się zgodzili. Polecieliśmy sprawdzić czy jeszcze żyje. Smoczyca złapała ją w ostatnim momencie. Podleciała do góry i zobaczyła nas.

- Coś nie tak?

- Nie, wszystko w porządku chcieliśmy tylko zapytać czy nie przyjdziesz na obiad.

- Obiad? A no tak, przez ostatnie kilkanaście dni zapomniała co to w ogóle jest obiad. Ostatnio nie jadłam regularnie o ile jadłam dwa posiłki w ciągu. Zawsze pieczona ryba.

- Czyli nie chcesz jeść?

- Jeśli mogę odmówić?

- Pysznie, będzie więcej dla mnie.- wszyscy zaśmiali się z wypowiedzi Mieczyka.

- To my już polecimy.- polecieli wszyscy, ale potem dziewczyny się zatrzymały i ostatecznie zawróciły. 

KAYLA POV

Ja leciała dalej kiedy obok mnie pojawiła się Astrid i Hedera.

- Może chcesz porobić coś ciekawego?

- Zależy co to będzie.- dziewczyny spojrzały po sobie.

- Ploty!!

- Ok to prowadźcie.

Wylądowałyśmy na małej polance. Na stojaku stały topory.

- Umiesz rzucać do celu?

- Jasne, u nas byłam najlepsza z plemienia w walce.

- Czyli walczysz?

- Tak.

- O to co się przyda. Sączysmark jeszcze do ciebie nie zarywał?

- Tak, ale dość skutecznie się go pozbyłam.

- Jak, to graniczy z cudem?

- Powiedział, że nic mu nie zrobię no to się zabawiłam. Przegrał z dziewczyną, teraz będzie przechodził przez stan załamania. Wszyscy przez to przechodzą.- dziewczyny wybuchnęły śmiechem i zaczęłyśmy rzucać do tarcz.

Bawiłam się z nimi świetnie do wieczora, kiedy to prawie siłą zaciągnęły mnie na kolację.

CZKAWKA POV

Dziewczyny zniknęły z nową na całą resztę dnia. Zaczynałem się martwić. Niby nic złego nie może się stać, są dwie na jedną, ale jednak ona ma 3 smoki. Moje obawy rozwiały głośne śmiech. Były to oczywiście one. Szły akurat na kolację. Posadziły Kaylę na jednym z miejsc, a one usiadły po jej prawej i lewej stronie.

Kolacja przebiegła bardzo spokojnie. Kayla nie wtrącała się w nasze tematy. W zasadzie to w ogóle była jakaś taka cicha.

KAYLA POV

Kolację jadłam w ciszy pogrążona we własnych myślach, bo i tak nic nie rozumiałam z tego co oni mówili. 

- Kayla, a może opowiesz coś o cobie, jeśli tylko chcesz rzecz jasna?

- A co konkretnie chcecie wiedzieć?

- No skont jesteś, co robisz w tych stronach,  skont masz smoki i dlaczego nas znasz?

- Raczej muszę opowiedzieć dłuższą historię, jeśli wszystko ma trzymać się kupy.

- Mamy czas.

- Tak więc, jak już pewnie zdążyliście zauważyć nazywam się Kayla, a o nazwisku wolę zapomnieć. Mam 18  lat i pochodzę z Saari. Wyspy trochę większej od waszej,ale nie tak pięknej, oddalonej o jakieś dwa archipelagi. Rodzice od dziecka trzymali mnie pod kloszem, czego strasznie nie lubiłam. Moja natura zresztą sprawia, że nie potrafię usiedzieć w miejscu, a do tego jestem strasznie pyskata i nieposłuszna. U nas dzieci kiedy są młodsze chodzą na zajęcia na których uczą się liczyć, pisać, czytać, a potem przychodzi moment, kiedy trzeba wybrać. Dziewczynki zazwyczaj zostają w domu i uczą się opieki nad ogniskiem domowym, a chłopcy uczą się fachu, walczyć lub łowić. Ja za to uciekałam z domu na arenę. Od zawsze ciągnęło mnie do walki. Mama w końcu się zgodziła, ale nigdy nie była ze mnie dumna. Długo walczyłam o równe prawa, ale udało się. Byłam najlepsza na wyspie, ale rodzice dalej się o mnie bali i nie mogłam chociażby podróżować, a ja kocham okrywać, poznawać. Wtedy w moim życiu pojawiła się Tulii. Kiedy znalazłam ją w lesie była mała i bardzo ufna. Nie był przy niej mamy więc postanowiłam się nią zająć. Byłam jej jedyną bliską osobą i bardzo się zżyłyśmy. Po 2 latach pojawiła się druga smoczyca, która szukała swojego dziecka. Isa jest matką Tulii i została ze mną już na stałe. U nas spotkać smoka to rzadkość. Chyba nigdy nie prowadzono wojny. Smoki nas omijały, a jeśli już jakiś się pojawił to przeganiano go. Z czasem smoki przestały się pokazywać i znikły z naszego życia. Czasem jakiś przeleciał po niebie i to wszystko. Do moich chyba wszyscy się po prostu przyzwyczaili. Matka zaczęła mi tak organizować dzień żebym nie miała czesu na latanie, ale ja latałam w nocy czasem nawet do momentu pojawienia się jutrzenki. Tak mijały kolejne lata. Isa postanowiła szukać ojca Tulii, a ja dalej nie mogłam latać. Wszystkie moje rówieśniczki znalazły sobie chłopaka, a ja dalej nie. Każdego zbywała, bo kochałam kogoś innego, ale nigdy nie miała odwagi się przyznać. Podobno byłam najpiękniejsza na wyspie. Dość często słyszałam coś w stylu "piękna i waleczna". Byłam też porównywana do Astrid. Ogólnie po naszej wyspie krążyło mnóstwo historii o was.  Nauczyłam się też jak radzić sobie z ranami i ziołami dzięki Yrtii. Wszystko byłoby wspaniale gdyby nie pomysł moich rodziców. Powiedzieli, że mam 3 miesiące na znalezienie sobie kogoś,a do tego Isa wróciła z wiadomością, że znalazła Peto, ale on nie ufał ludziom i nie miał zamiaru z nią wrócić do Tulii. Rodzice oczywiście nie zgodzili się kiedy chciałam lecieć więc postanowiłam, że w końcu wykonam mój plan o ucieczce. Już dość długo w mojej głowie pojawiała się pomysł o ucieczce. Nigdy jednak nie  miała bezpośredniego powodu, a rodzice sprawili, że nie wytrzymałam. W domu urządzili przesłuchania na kandydata dla mnie. Nie wytrzymałam i ciekłam jeszcze tej samej nocy. Tak tułałam się po wyspach i natknęłam się na was. I to by było na tyle.

- Czyli uciekłaś od rodziny?

- Tak i nie mam zamiaru wracać.

- A jeśli zdobędziesz nasze zaufanie, chciałabyś z nami zostać?

- Spotkanie was było spełnieniem moich marzeń, a co dopiero zostanie tutaj.

- Czyli teraz musisz udowodnić, że można ci ufać.

- Dziękuję za szansę, obiecuję jej nie zmarnować, a teraz pozwolicie, że pójdę, bo zazwyczaj teraz latałam z Tulii. Zaczyna się niecierpliwić.

- A co zrobisz potem?

- Zajmę się jeszcze smokami, a potem chyba pójdę spać.

- To jak skończysz zajmować się smokami, wpadnij jeszcze do nas.

- Dobrze.- zgodziłam się, bo odpowiadało mi ich towarzystwo, ale teraz liczył się dla mnie lot.











Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top