Rozdział 31
Levi
Lars ?
Nie, to zdecydowanie nie był on. Jego alterego, bo chyba już tak powinno się to nazywać. Te dobitnie kontrastujące zmiany w jego zachowaniu, głosie i jaki sposobie mówienia, nie były w żadnym wypadku dobrym sygnałem. Coś niepokojącego się z nim działo, a reakcja Farlana i Alexa wcale mnie nie dziwiła. Sam stałem jak wryty, gdy Lars po wypowiedzeniu tych zatrważająco niepasujących do niego słów, po prostu wyszedł. Cholera jasna prędzej zejdę na zawał przez tego durnego bachora.
Po nie długiej chwili białowłosy rzucił się w kierunku drzwi najpewniej, chcąc ruszyć za chłopakiem. W porę zareagowałem i chwyciłem go za przedramię, mocno szarpiąc do siebie. Zdziwiony obrócił głowę w moim kierunku i patrząc na mnie z góry, próbował się wyszarpać.
- Puszczaj, chcesz dać mu tak po prostu odejść ?! - wydarł się, w jego oczach zaiskrzyły się małe ogniki zdenerwowania mieszającego się z paniką. - Słuchaj kurwiduplu, skoro sam masz go w dupie i nie zależy Ci na nim, nie wpierdalaj się mi pod nogi. Ja nie mam zamiaru zostawić go samego !
Jak mi ten zdzirowaty pajac działa na nerwy...
Zirytowany puściłem jego rękę, ale nim zrobił krok w stronę drzwi, uderzyłem go pięścią w brzuch. Syknął dość głośno i przez bolącą część ciała delikatnie się schylił. Byliśmy praktycznie twarzą w twarz.
- Lars, do kurwy nędzy jest jedną z trójki osób, których nie mam w dupie, a Ty wychodząc tam teraz jeszcze bardziej się zatruwając tym gównem latającym w powietrzu mu nie pomożesz. - syknąłem, siląc się na w miarę opanowany ton.
Spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek, westchnął przeciągle i ponownie się prostując, zapytał niby od niechcenia.
- Jakieś pomysły geniuszu ? Gdzie on mógł pójść na przykład ? Jest z nim źle, a zaznaczam nie mamy dużo czasu.
- Farlan ... - chwilowo zignorowałem białowłosego, co ewidentnie było mu nie po nosie, gdyż fuknął coś i odwrócił głowę ponownie w kierunku drzwi. - musimy wrócić po nasz sprzęt do trójwymiarowego manewru. - zerknąłem na blondyna i wyjąłem za paska od spodni nóż, szybko rozciąłem rękaw od górnej części swojego kombinezonu i rzuciłem go przyjacielowi. - Zasłoń tym usta. - poleciłem, a ten bez mrugnięcia okiem zawiązał sobie materiał z tylu głowy.
Wyciąłem kolejną cześć rękawa i rzuciłem może niezbyt delikatnie w twarz wyższemu ode mnie facetowi stojącemu naprzeciw mnie. Patrzył na mnie chwile z widocznym zmieszaniem w oczach, jednak powstrzymał się przed zbędnymi komentarzami i zrobił to samo co Church. Sprawnie uporałem się z prowizoryczną maską dla mnie, jednak nim ją założyłem, rzuciłem do nich słowami:
- Farlan wracasz do Isabelii a ja i ten przerośnięty chwast, idziemy do mieszkania Larsa, zapewne tam poszedł. - objąłem ich swoim firmowym beznamiętnym spojrzeniem i ruszyłem do schodów prowadzących ku wyjściu z winiarni.
- Cholera jasna sam mogę do niego iść ! - oczywiście, Alexowi nie zbyt spodobał się mój plan, wzburzony obrócił się na pięcie i już chciał otworzyć drzwi, prowadzące na zewnątrz.
- To idź kurwa, nikt Cię nie trzyma. - rzuciłem przez ramie, a moja wypowiedz nie mogła obyć się bez zirytowanego prychnięcia. - Ciekawe, w jaki sposób spierdolisz Zwiadowcom, powinieneś wiedzieć, iż się tutaj kręcą, a taki wybuch na pewno zwrócił ich uwagę. - argument skutecznie zadziałał na chłopaka, zmarszczył brwi stojąc nieruchomo przy drzwiach, które tak bardzo jeszcze chwile temu chciał otworzyć.
- Wasz spierdolony sprzęt jest ważniejszy od jego życia ? - wysyczał, łupiąc na nas złowrogo. Zacisnąłem pięści, chcąc jakoś zniwelować chęć ponownego uderzenia go.
- To gdzie, żeś był, gdy on je prawie stracił, co ? - miałem go już po dziurki w nosie, moje pytanie lekko zachwiało jego temperament, zmieszał się, bo wiedział, że zjebał.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a wyrażały wszystko, co negatywne. Od niechęci po ciężką do opanowania skłonność do aktów przemocy. Moje palce samoistnie mocniej wbiły się w skórę dłoni, po plecach przebiegł mi lekko uszczypliwy dreszcz spowodowany rosnącą w moim ciele adrenaliną. Na moją wyuczoną samokontrolę już dawno nikt tak nie zadziałał. Byłem już o krok, by rzucić się na niego z nożem w ręku, ale jednocześnie powstrzymywała mnie myśl alarmująco o tym, że nie powinienem. Co on widzi w tych błękitnych tęczówkach ? Wątpię, by zdążyli się zaprzyjaźnić, chociaż widząc zachowanie Alexa do Larsa, nie jestem już pewien. Możliwość tego, iż faktycznie mogli się potajemnie spotykać nie chciała rozjaśnieć w mojej głowie. Lars, pocałował mnie myląc moją osobę właśnie z nim, cholera jasna coraz bardziej nie rozumiem tego wszystkiego.
Mamy sobie sporo do wyjaśnienia mój drogi przyjacielu...
- To nie czas na kłótnie ... - dobrze znany mi głos Farlana odwrócił moją uwagę od białowłosego. - Zakładaj to. - wcisnął mi w ręce mój komplet sprzętu do trójwymiarowego manewru, a ja zdziwiony ledwo zdołałem go utrzymać w rękach.
Nawet nie przyszło mi do głowy, że Church sam poszedł po tych schodach na górę i szukał pomieszczenia, w którym wcześniej się przebieraliśmy. Trans, w którym obydwoje się znaleźliśmy musiał trwac dość długą chwile, kurwa mać ... Możliwe jak najszybciej zacząłem zakładać paski od razu zapinając w odpowiednich miejscach łączenia, przez czas użytkowania tego cacka zdążyłem się tego nauczyć praktycznie na pamięć. Przymocowałem butle z gazem i zerknąłem na Churcha, uwinął się z tym równie szybko, ale był widocznie zmęczony. Na piętrze powietrze jest pewnie znacznie cięższe niż tutaj, a dodatkowo niesiony sprzęt i butle w rękach, nie pozwalały na dokładne zasłonięcie ust i nosa. Usłyszałem delikatnie stłumione kasłanie ze strony przyjaciela.
- W budynku jeszcze jakoś ujdzie, ale na zewnątrz będzie znacznie niebezpieczniej. - wycharkał między napadami duszącego kaszlu, który stopniowo tracił na sile.
- Ruszajmy, oby nie było za późno ... - ostatnią cześć zdania wypowiedziałem szeptem niemal gryząc się w język.
Te bezsensowne kłótnie z Alexem zabrały nam zdecydowanie za dużo czasu, chcąc jakoś nadgonić wybiegliśmy na zewnątrz. Nim się rozdzieliliśmy rzuciłem szybkie spojrzenie w kierunku Farlana, skinął głową i odpalił sprzęt zaraz znikając mi z oczu.
O niego się nie martwiłem, ale o tą niemotę o imieniu Lars już tak.
~~~
[Słów 948 ]
Napisane przez: Mruczalka
Hejka mam nadzieje że rozdział się Wam spodobał ♥️♥️✨✨ Emocje buzują a ja się zastanawiam czy macie jakieś teorie na przyszłość tej książki xD Typu czy zastanawiacie się jak to się dalej rozegra lub po prostu coś co chcielibyście tutaj zobaczyć 👌🏻👌🏻♥️♥️ Jeśli coś Wam się nasunie w myślach napiszcie tutaj w komentarzu !! Chętnie poczytamy !! 😍😍😍👌🏻♥️♥️♥️✨✨
Tyle ode mnie ja się żegnam Bajo jajo i te sprawy ♥️♥️♥️👌🏻👌🏻👌🏻✨✨✨😅😅
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top