Rozdział 2

Shira siedziała w swojej jamie. Jamy w górach były legowiskami dla kotów z Grupy Węgla.

Shira właśnie w tej chwili usiłowała ułożyć jej pokaźnych rozmiarów kolekcję kamieni i gałązek tak, by nie znajdowały się na jej posłaniu z trawy i paproci.

-Hej, Shira - usłyszała za sobą. To był Żywokost, ten sam kocur, który cztery księżyce temu skrytykował pomysł zebrania niczyjego wisiorka leżącego w kałuży. Shira nie lubiła się chwalić, ale jej kolekcja z każdym dniem powiększała się o kilka kamieni i patyków, czasem nawet w pióra i kulki suchego mchu. Czasem zdarzały się też inne rzeczy, takie jak kawałek bandaża, który kotka nosiła na przedniej łapie, czy kolczyki, które nosiła w uchu.

-O co chodzi? Jestem zajęta - powiedziała kotka, nie odwracając się.

-Węgiel chce z tobą porozmawiać.

Shira porzuciłą układanie sterty gałązek i odwróciła się.

-A czego chce? - spytała.

-Chyba chodzi mu właśnie o to, czym się w tej chwili zajmujesz. - powiedział jasnorudy kocur. podnosząc łapę, w któRej trzymał mały kamień.

-W sensie moją kolekcję? Zajęło mi cztery księżyce, znalezienie tego i teraz w końcu mam trochę czasu, by to posprzątać - powiedziała Shira.

-Shira, to ważne - uparł się kocur.-No dobrze. - Shira podniosła się z miejsca. Żywokost zrobił jej miejsce, aby mogła wyjść z jamy i oboje ruszyli w stronę legowiska Węgla.

-Witaj, Shiro - powitał ją uprzejmie czarny kocur.

Zapewne słyszałaś, co przekazał ci twój przyjaciel. Chciałbym porozmawiać o twojej pasji do kolekcjonowania tych przeróżnych rzeczy, które znajdujesz w lesie.
-O co dokładnie chodzi? - spytała Shira.-

Chciałbym cię spytać, czy istnieje możliwość, abyś pozbyła się części tego zbioru? - spytał i cofnął się, bo szara kotka wysunęła pazury.

-Pracowałam nad tym od czterech księżycy - warknęła.

I teraz chcesz, abym się tego pozbyła? Teraz, kiedy nareszcie uporządkowałam stosy zebranych patyków i kamieni? Chyba śnisz.

Węgiel milczał.

-Shira, ja nie żartuję - powiedział.

Ja i Trawa byliśmy wczoraj na polowanu i wyczuliśmy zapach innych kotów. To na pewno nie były koty z klanu, to był zapach krwi i spalenizny...- Tak pachnie zło. A w lesie są złe koty, wiesz o tym. Myślę, że właśnie nas szukają - powiedział.

Shira schowała pazury. Węgiel nigdy nie kłamał. Więc może faktycznie ma rację, jeżeli chodzi o jej kolekcję.

-Tak pomijając twoją sprawę, dzisiaj Stopa i Pies organizują spotkanie Brygady. Muismy omówić sprawę z Soplem...

Węgiel zostawił ich samych.

-Jeśli to faktycznie Grupa Sopla - powiedziała Shira.

To muszę pożegnać się z moją kolekcją. Niekoniecznie pomogą nam w walce, prawda?

-Podobno jakaś kotka z klanu zabiła jakiegoś kota, wbijając mu gałąź w gardło - powiedział Żywokost.

Ale to tylko plotki. Nie wiem, czy to prawda.

-Koty z klanu raczej nie...Ale Sopel na pewno. Miał okropnie długie pazury...Pomyśleć, ilu kotom rozdrapał już gardła... - Shira wzdrygnęła się.

Przeżyłam już raz walkę z tym kotem i naprawdę nie chce wysuwać pazurów na niego po raz drugi.

Pokazała mu długie rozcięcie na swoim barku. Żywokost aż jęknął.

-Nie chciałbym walki, jestem zwolennikiem pokoju - powiedział.

-Jak wszyscy tutaj, ale Sopel jest zbyt zaślepiony złem, aby traktować klany i leśne grupy pokojowo - powiedziała Shira.

I nie wierzy też w Klan Gwiazdy, ale to o niczym nie świadczy.

Shira odwróciła się i powróćiła do porządkowania swojego zbioru.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top