***
[UWAGA! Opis przemocy fizycznej❘wulgaryzmy]
14 września 2017 roku, godz. 01:30
Ul. Ogrodowa 34, Morska
I piętro szeregowca, mieszkanie dwupokojowe
Wszystkie okna zasłonięte od wewnątrz żaluzjami. W większym z pokojów, na małym stoliku pod oknem, pali się mała lampka, która oświetla ledwie połowę pomieszczenia. Na dużym podwójnym łóżku, ustawionym wezgłowiem do ściany, leży dziewczyna. Ma na sobie krótkie, ciemne, sportowe spodenki marki Adidas i ciemną bluzę z kapturem. Kobieta ma na stopach sportowe obuwie. Na wewnętrznej stronie ud widać krwawe zacieki, sięgające kolan. Dziewczyna ma skrępowane dłonie. Opaska zaciskowa prawie wrzyna się w skórę nadgarstka. Splątane, rozrzucone wokół głowy, długie ciemne włosy, nagle zaczynają się poruszać. Kobieta budzi się, wydając z siebie cichy jęk. Próbuje rozprostować skrępowane ręce. Powoli odzyskuje przytomność i, przerażona, spogląda na uwięzione przez pasek dłonie. Zaczyna ciężko i głośno oddychać i z niepokojem rozgląda się po przyciemnionym pomieszczeniu.
Po chwili dostrzega kogoś, siedzącego w fotelu pod oknem. Zaczyna płakać. Cofa się w panicznym strachu na sam brzeg łóżka. Podciąga kolana pod brodę. Zasłania usta splątanymi dłońmi, tłumiąc szloch.
Postać, siedząca w fotelu, to młody mężczyzna o blond włosach. Opiera się o zagłówek i nic niewidzącym wzrokiem wpatruje się w przestrzeń przed sobą. Wydaje się, że jego duże, błękitne oczy, całkowicie znieruchomiały. Dłonie, rozparte na podłokietnikach, nie poruszają się ani na milimetr.
Kobieta wydaje się być w stanie głębokiego szoku. Gorączkowo rozgląda się po otoczeniu. Na komodzie, stojącej na przeciwko łóżka, dostrzega gruby, skórzany pas od męskich spodni oraz pęk kluczy, z których jeden na pewno jest kluczem samochodowym. Odwraca się w prawą stronę. Obok fotela znajdują się drzwi. Zdecydowanie wyglądają na takie, które mogą prowadzić do wyjścia z mieszkania. Kobieta trochę się uspokaja. Spogląda to na drzwi, to na pęk kluczy, leżący kilka metrów przed nią.
Dłonie na podłokietnikach fotela wzdrygają się nagle w nerwowym tiku. Dziewczyna kuli się ze strachu i, spanikowana, spogląda na sylwetkę blondyna.
— Nnorbert? — szepcze rozedrganym głosem kobieta.
Cisza. Mężczyzna na fotelu ani drgnie. Nadal wpatruje się w przestrzeń przed sobą. Leżąca na łóżku ponawia próbę kontaktu:
— Norbert? Słyszysz mnie?
Usta blondyna wykrzywiają się nieoczekiwanie w groteskowym uśmiechu. Jego niebieskie oczy nagle znajdują punkt zaczepienia w twarzy przerażonej dziewczyny.
— Tak, „słońce". Słyszę cię dobrze — odpowiada jej mężczyzna. — Tak cię nazywał ten cienias, co nie?
Blondyn zaczyna chichotać pod nosem. Rozprostowuje palce na podłokietnikach i powoli wstaje z fotela. Dziewczyna cofa się w popłochu jeszcze dalej w głąb łóżka. Mężczyzna podchodzi do komody i chwyta w dłonie skórzany pas. Podchodzi do łóżka, na którym siedzi skulona kobieta.
— Słyszałem cię przez cały czas. Spałaś tak słodko — mówi do niej, obserwując ją drwiącym wzrokiem. — Gdyby nie to, że przez sen wołałaś tego... — Zamachuje się pasem i uderza dziewczynę. Skórzany pas trafia kobietę w piszczel. Dziewczyna wydaje z siebie bolesny jęk i próbuje zasłonić się skrępowanymi dłońmi.
— Zapłacisz mi za wszystko, zdziro! — rzuca do swojej ofiary wzburzonym głosem mężczyzna. — Za wszystko, co przez ciebie wycierpiałem! Jesteś taka sama, jak wszystkie...
Rozprostowuje pas, bierze zamach i uderza dziewczynę ciężką, metalową sprzączką prosto w boczną część odsłoniętego uda. Kobieta patrzy, przerażona, na ranę, jaką pozostawia na jej ciele metalowy przedmiot. Z trudem zaczyna łapać powietrze. Próbuje dźwignąć się z łóżka. Stawia stopę na podłodze, ale kiedy staje na nogach, dostaje zawrotów głowy. Przewraca się na podłogę i uderza głową o kant szafki nocnej. Mężczyzna siada na niej okrakiem. Odrzuca pas za siebie i wyciąga z kieszeni spodni mały, krótki nóż o błyszczącym ostrzu.
— Norbert... Wiem, że tam jesteś... Wiem, że mnie słyszysz... — dyszy ciężko ofiara, z trwogą patrząc na ostry przedmiot.
— Nie męcz się, „skarbie"! — wybucha chichotem atakujący. — Jestem silniejszy nawet od samego siebie! Czy to nie jest na maksa pojebane?! Lubisz silnych cwaniaków, jarają cię tacy goście, co nie? Lubisz być brana na siłę. Widziałem to nie jeden raz. A ja ci dam jeszcze więcej niż ten kutas! — Dziewczyna zaczyna histerycznie szlochać, zaciskając powieki i próbując odsunąć od siebie przerażający obraz. — Dam ci taką jazdę, że będą pisać o nas w gazetach! Będą pisać o pojebańcu, który zakochał się w dziewczynie, która miała na niego od początku wyjebane. Może to nauczy inne małe dziwki, żeby inaczej patrzeć na kogoś, kto jest w stanie zrobić dla nich wszystko...
Blondyn parska w amoku. Przykłada ostrze do gardła dziewczyny, a ta zaciska zęby i kwili ze strachu.
— ... Będą kminić, dlaczego taki normalny facet, jak ja, który mówił sąsiadkom „dzień dobry", co dwa jebane dni wyrzucał śmieci i chodził z matką do kościoła, nagle odwalił coś takiego. — Zniża twarz do twarzy ofiary. — Ale to nie jest ważne. Nie zależy mi na sławie. Ani na tym, żeby świat się dowiedział. — Dodaje szeptem: — Zależy mi na tym, żebyś zrozumiała swój błąd, szmato. Wybierając pakerka, zniszczyłaś mi życie. Zniszczyłaś sobie życie. I jemu też. Nie mogę się, kurwa, doczekać, aż cię tu znajdzie. A może nawet cię nie znajdzie. Może zakopię cię w lesie, blisko tej jego budy, a potem wyślę mu zdjęcie twojego pociętego ciałka. Każdego dnia, kiedy tylko otworzy oczy, będzie widział, co z tobą zrobiłem...
Kobieta stara się opanować. Podejmuje ostatnią próbę odciągnięcia uwagi atakującego.
— Norbert. Wiem, że mnie słyszysz — szepcze do mężczyzny. — Musisz mi pomóc. Musisz to przerwać. Jesteś od niego silniejszy.
Blondyn prycha wściekle. Przyciska kolanem ranę na udzie dziewczyny i zatapia w niej czubek małego noża. Z jej gardła wydobywa się zbolały krzyk. Mężczyzna łapie jej skrępowane dłonie i wali nimi z całej siły o drewniane drzwi szafki nocnej. Kobieta wyje z bólu. Rozpaczliwie wierci się pod jego ciałem, próbując go z siebie zrzucić.
— Możesz to zmienić! Możesz sobie z tym poradzić! Masz nad tym władzę! Zawsze miałeś! — wyrzuca z siebie słowa wśród spazmatycznego szlochu. — Pamiętasz tę noc, kiedy przyszedłeś do mnie na balkon?! Pamiętasz, jak obydwoje płakaliśmy i rozmawialiśmy?!
Mężczyzna łapie kobietę za włosy i próbuje uderzyć jej głową w podłogę, ale dopada go nagły ból głowy. Łapie się za skronie, nadal siedząc na dziewczynie okrakiem.
— Powiedziałeś mi, że jestem jedynym powodem, dla którego żyjesz! Że mnie kochasz i że NIGDY BYŚ MNIE NIE SKRZYWDZIŁ!
Napastnik zaczyna płakać. Jego twarz wykrzywia się w upiornym grymasie bólu i wściekłości.
— Zamknij się, suko! Powinienem cię zabić! Już dawno powinienem to zrobić! — krzyczy w twarz dziewczyny i potrząsa głową na boki, jakby chciał odegnać jakieś myśli.
Przez moment ściągniętą twarz napastnika rozluźnia bolesny szloch. Z niemal błagalnym wyrazem twarzy spogląda dziewczynie w oczy.
— Przepraszam cię, słońce — szepcze, ciężko łapiąc powietrze. — Tak bardzo cię przepraszam. Próbowałem...
Zaraz po tym na jego twarzy znowu pojawia się zwierzęcy gniew. Parska wściekle, szarpiąc się za włosy.
— Kurwa! Nie zepsujesz mi tego, złamasie pierdolony! — wykrzykuje sam do siebie. — Nie teraz! Wypierdalaj stąd!
Kobieta wykorzystuje okazję i odzywa się resztką sił:
— Wiedziałam, że mnie słyszysz! Powiedz, żeby sobie poszedł! A wtedy porozmawiamy! Zastanowimy się, co dalej! Znajdziemy jakieś wyjście! Razem...
Napastnik warczy wściekle, zaciskając dłoń na rękojeści noża.
— Głupia, mała pizdo! Nie będziesz mi mówić, co mam robić!!! — rzuca w furii.
Łapie kobietę za włosy i podciąga do góry, tak że obydwoje lądują na łóżku. Wymierza jej kilka razów w twarz. Z nosa dziewczyny wypływa cieniutka, czerwona strużka. Blondyn próbuje rozciąć dziewczynie bluzę. Kiedy jednak nóż okazuje się być zbyt mały i tępy, by poradzić sobie z bawełnianym materiałem, podciąga jej ubranie do piersi i zaczyna błądzić ostrzem po ciele dziewczyny w okolicy pępka i podbrzusza.
— Widziałaś film „Cela" Tarsema Singha? — zmienia ton z wściekłego na lubieżny. — Pamiętasz tę fajną scenę, na której Carl wyciąga z brzucha Petera jelito i nawija je na kołowrotek? — chichocze pod nosem, z przyjemnością oglądając kawałek nagiej skóry. — Zawsze chciałem to zrobić. Zobaczyć, jak długie może być... Czy faktycznie jest tak dlugie, jak mówią. — Ostrze wędruje od prawej do lewej strony brzucha dziewczyny. Kobieta wzdryga się, przerażona. — Nie pamiętam tylko, z której strony powinno się zrobić nacięcie...
Na ulicy słychać jakieś poruszenie. Mężczyzna odwraca głowę w stronę okna. Gwałtownie podnosi się z łóżka i podchodzi do żaluzji, rozchylając ją lekko.
Kobieta zaczyna przeraźliwie krzyczeć. Zrywa się z łóżka, krzywiąc się z bólu. Nie udaje jej się jednak stanąć na nogi, bo mężczyzna, widząc, co zamierza, wymierza jej mocnego raza w twarz. Kobieta pada na podłogę, uderzając głową o deski.
— Ty, kurwo! Zobacz, co narobiłaś! — krzyczy w amoku napastnik.
Kopie kobietę w brzuch i w popłochu cofa się w głąb pokoju, znowu dobywając noża.
Do drzwi mieszkania zbliża się co najmniej kilka osób, które rozmawiają ze sobą o czymś podniesionym głosem. Ktoś chwyta za klamkę. Puka w drzwi. Potem wali w nie z ogromną siłą.
Kobieta, leżąca na podłodze, ostatkiem sił próbuje krzyknąć. Ale z jej ust wydobywa się jedynie bolesny jęk.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top