Rozdział 32 To koniec
Przyjechałem do domu, w którym przez lata więziłem Bastet. Nadszedł czas zwrócić jej coś co zabrałem przed wiekami.
Wszedłem do środka i od razu skierowałem się w stronę schodów prowadzących na dół do piwnicy.
Cała moja pewność siebie zniknęła w momencie złapania za klamkę od drzwi. Bałem się tego spotkania. Nie wiedziałem jak przepraszać za wyrządzone krzywdy, ale wiedziałem, że jestem jej to winny. Dlatego zrobiłem wdech i wydech, po czym zdecydowanym krokiem wszedłem do środka.
Gdy przekroczyłem próg pomieszczenia ujrzałem siedzącą w kącie dziewczynę, która przyglądała mi się z ciekawością. Nie zamknąłem drzwi, pozostawiłem otwarte, aby pokazać jej, że przychodzę w dobrej wierze.
-Porozmawiamy? - wyciągnąłem dłoń do dziewczyny, gdy podszedłem bliżej.
-Dobrze - podała mi swoją dłoń, a ja pomogłem jej podnieść się z ziemi.
-Przepraszam - przejechałem zewnętrzną stronią ręki po policzku dziewczyny.
Bastet nie odezwała się. Skinęła jedynie ledwo zauważalnie głową, ale na jej twarzy dostrzegłem malutki uśmiech. Długo musiała czekać, aż z moich ust padną te słowa, ale najważniejsze, że w końcu przyznałem się do błędu.
-Byłaś moją tajemnicą i pozostaniesz nią - uśmiechnąłem się do niej.
-Panie... - przerwałem wypowiedź czarownicy.
-Nigdy więcej tak do mnie nie mów. Powinnaś mieć mi za złe, że zabrałem ci tyle lat z twojego życia. Naprawdę nie jesteś zła? Próbowałem cię zabić, a następnie uwięziłem na wieki tutaj - spojrzałem na nią.
-Nie - odparła bez zastanowienia. - Zawsze cię kochałam i mimo, że mnie raniłeś ja nie potrafiłam się od ciebie odwrócić. Zdawałam sobie sprawę, że potrzebujesz mnie tylko do zaklęcia, ale udawałam nieświadomą, ponieważ chciałam, a może raczej łudziłam się, że pokochasz mnie wtedy. Luis moje serce zawsze należało do ciebie i tak już pozostanie - oczy Bastet zaszkliły się.
-Kochałem cię, ale nigdy się do tego nie przyznałem. Nie chciałem byś cierpiała z mojego powodu. Jednakże nie uchroniłem cię przed tym. Łatwiej było wykorzystać twoją miłość i porzuć niż przyznać się do własnych uczuć. Wybacz mi, że przeze mnie musiałaś tak cierpieć. Nie zasługuję na twoje przebaczenia, ale chciałbym abyś wiedziała, że żałuję - po policzku dziewczyny spłynęła pojedyncza łza. - Zwracam ci wolność, którą zabrałem przed laty - otarłem łzy Bastet.
-Naprawdę? - rozpłakała się.
-Tak. Powinienem zrobić to już dawno temu - pogładziłem ją po włosach.
-Dziękuję - uśmiechnęła się do mnie. -Ale ja umrę bez twojej krwi - dodała po chwili.
-Tak. Lecz przez ten czas możesz zaznać jeszcze szczęścia, którego nie potrafiłem dać ci ja - odwzajemniłem uśmiech.
Przez dłuższą chwilę staliśmy w milczeniu wpatrując się w siebie nawzajem.
-A czy kiedy umrę odwiedzisz mnie? - spytała przez łzy.
-Będę zawsze przynosił kwiaty na twój grób i wracał zanim zdążą uschnąć - ująłem twarz dziewczyny w dłonie.
-Byłaś pierwszą osobą, która sprawiła, że moje serce zabiło szybciej. Nigdy nie przestałem cię kochać, ale nie mogliśmy być razem. Lecz chcę byś wiedziała, że moje serce zawsze należało i będzie należeć tylko do ciebie - złożyłem delikatny pocałunek na ustach dziewczyny.
-Luis... - ponownie przerwałem wypowiedź Bastet.
-Wiem - wyciągnąłem dłoń w jej stronę - A teraz chodź - uśmiechnąłem się do dziewczyny, a ona podała mi rękę.
Wyprowadziłem czarownicę na zewnątrz.
Staliśmy przed domem, a dziewczyna z uśmiechem na twarzy przyglądała się niebu.
-Jesteś wolna - spojrzałem na zadowoloną damę.
-Dziękuję - nagle stała się poważna.
Bastet odwróciła się do mnie. Spojrzała na mnie po raz ostatni z wdzięcznością, po czym ruszyła przed siebie.
Stałem w miejscu i uważnie przyglądałem się sylwetce Bastet, która z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej znikała mi z oczu, aż w końcu straciłem ją z widoku.
-Żegnaj - wyszeptałem pod nosem sam do siebie.
Zwróciłem Bastet wolność, przeprosiłem za wyrządzone krzywdy i choć nigdy mogę nie dostać przebaczenia czuję, że obojgu nam ulżyło.
Od zawsze była moją tajemnicą i dalej nią pozostanie, a uczucie jakim ją darzyłem czas, by wyparowało. Jednakże szczerze wątpię, abym wyzbył się tego. Larissa jest dla mnie najważniejszą osobą i szczerze ją kocham, ale czas który dzieliłem z Bastet i chwile, które razem przeżyliśmy to zupełnie inna historia oraz inne uczucie, które nas połączyło niż z moją żoną.
Nie zwrócę czarownicy i nie wynagrodzę czasu, który jej zabrałem. Jednakże mam nadzieję, że te kilka lat, które ją czekają na wolności przeżyję szczęśliwie i odejdzie z uśmiechem na twarzy. Ja natomiast przysięgam Ci Bastet, że nigdy Cię nie zapomnę i nie będziesz sama już nigdy.
Zagarnęłaś moje serce dla siebie wieki temu. Nie protestowałem i wiedz, że choć ono już od lat nie biję to zawsze należało i wciąż będzie należeć do Ciebie.
Żyj szczęśliwie i stąpaj przez życie z uśmiechem na twarzy.
Żegnaj Ty, która nauczyła mnie kochać.
Zawsze będziesz żyła w moich wspomnieniach.
Śmierć nas nie rozłączy.
,,(...)mówiła, że miłość jest najzdrowszą, najpiękniejszą chorobą, jedynym bólem zasługującym na wieczność."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top