Rozdział 23 Nadeszła pora działania


Rozprawiłem się z wiedźmami, których kryjówkę wskazała mi Bastet. Dwa dni mojej nieobecności również minęły, a więc czas wrócić do domu i przystąpić do planu głównego. Oczywiście nikt też nie dowie się co wydarzyło się w czasie mojej nieobecności. Muszę również pomyśleć co zrobić z Bastet. Najrozsądniej byłoby się jej pozbyć, ale może zrobić z niej kartę przetargową. Tylko, że wtedy świat by się o niej dowiedział, a w sumie nie bez powodu ukrywałem ją tak długi okres czasu.

Zaparkowałem samochód w garażu i wszedłem do środka. 

W salonie zastałem wszystkich razem z Valentinem. Zaskoczyła mnie jego obecność myślałem, że planuje dalej podróżować po świecie, ale miło, że nie zapomniał o swoim domu.

-Luis! - Larissa rzuciła mi się na szyję.

-Mała, a cóż to za powitanie - pocałowałem wampirzycę.

-Martwiłam się - uwolniła mnie ze swoich objęć.

-Nie potrzebne - pogładziłem ją po włosach.

Po kilku minutach zostałem poinformowany o planie mojej żony. Przyznam, że obmyśliła całkiem sprytny zarys tego. Zdaniem Larissy nie warto było się ukrywać. Wiedźmy i tak wyczują naszą obecność, dlatego wejdziemy głównym wejściem, ale Morgan wcześniej zdejmie barierę chroniącą dom, abyśmy bez problemów dostali się do środka. 

Larissa, Arata, Masahiro oraz ja mamy wejść głównymi drzwiami. Shinji zabierze Morgan i dołączą do nas w odpowiednim czasie. Hope oraz Valentin mają zaczaić się od tyłu. I wszystko było by idealne w tym planie, gdyby nie jeden szczegół.

-Valentin?! Nie zgadzam się - kategorycznie odmówiłam planom Larissy.

-Luis! - zawołała Larissa.

-Co Luis? Nie Luisui mi tu teraz. Nie zgadzam się i koniec!

-Ale tato... - przerwałem wypowiedź chłopaka.

-Teraz ty będziesz mi tu tatował? Powiedziałem nie to nie - zrezygnowany usiadłem na kanapie i złapałem się za głowę.

Niestety jak to w życiu bywa nie jest ono sprawiedliwe, a mądrzejszego od siebie nie chcą słuchać. Sam nie wiem jak to się stało, ale po dobrych 40 minutach gadania mojej żony oraz narzekań swojego syna jaki to jest zły bo nie chcę mu pozwolić, aby nam pomógł uległem. Najzwyczajniej w świecie nie miałem już siły tego słuchać. Wolałem chyba odpuścić niż ich wspólny wykład dla mnie miałby trwać kolejne 2 godziny.

I weź się tutaj ożeń, przecież to był strzał w kolano, a weź sobie jeszcze dzieciaka zrób. Który wyrośnie Ci na taką drugą Twoją kopię i będziesz miał przechlapane do końca życia. Kocham ich, ale czasami mam taką ochotę tak ich złapać i gdzieś zamknąć przynajmniej na tydzień. 

Też się nie miałem w co wpakować. Żenić mi się zachciało eh...

Zatem mamy ustalone, że wyruszamy jutro o świcie, kiedy wiedźmy najmniej się nas spodziewają. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem jutro będzie już po wszystkim, a Isztar nie będzie stanowiła dla nas żadnego niebezpieczeństwa. Co prawda przeleję się jutro dużo krwi i niestety będzie zamieszany w to również mój syn, a starałem się jak tylko mogłem, aby odciągnąć go od mojej ścieżki. Nie chciałem żeby był taki jak ja. Rozumiem, że już jako maluch wybrał sobie mnie, ale mimo wszystko chciałem, by był kimś innym. Jednakże widać takie jego przeznaczenie. Skoro nie mogę go przed tym uchronić muszę mu pozwolić, ale w tajemnicy zamierzam wciąż nad nim czuwać i nie dopuścić by pochłonął go mrok tak jak mnie. Dla mnie jest już za późno, ale nie dla niego. Dlatego póki ktoś będzie nad nim czuwał nie narobi sobie zbyt dużo szkód. W końcu nie mogę pozwolić, aby mój syn zmarnował swoje życie. Wystarczy, że jego ojcu życie nie do końca wyszło. Chociaż poznałem świetną dziewczynę, która obecnie jest moją żoną i mam wspaniałego syna, a więc nie mam na co narzekać bo mam wszystko co dla mnie najważniejsze.

A jak będzie wyglądało nasze życie, kiedy pozbędziemy się wiedźm? Odpowiedzi na to pytanie nie zna nikt. Może pogrąży się bardziej w chaosie, a być może zaznamy spokoju, który nie jest nam dany. Ciężko przewidzieć co szykuję dla nas los, ale pewne jest, że nie możemy się poddawać. Trzeba walczyć bo któregoś dnia może wyjść nam to na dobre. I nawet jeśli na początku będzie źle to pamiętajmy, że po deszczu zawsze wychodzi słońce, lecz czasem musimy poczekać na nie troszkę dłużej niż zwykle.

,,Zawsze warto walczyć o to, co się kocha i o tych, których się kocha"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top