Rozdział 44 Odnalezieni


Bułgaria, rok 1985

Razem z dwójką moich towarzyszy przybyłem do tego kraju, ale nie bez powodu. Ponieważ tutaj, gdzieś ukrywa się mój dawny przyjaciel Arata, a ja pragnę go odszukać, po czym dołączyć go do mojego planu.

-Luis kogo szukasz? My ci nie wystarczymy - Shinji posłał mi złośliwy uśmieszek.

-Ty mi wystarczysz za wszystkich - przewróciłem oczami.

-A ja jestem głodny - wtrącił się Masahiro.

-Znowu?! - zawołałem zaskoczony.

-Krew tej kobiety była mało odżywcza - westchnął.

-Tak sobie to tłumacz - podszedłem bliżej niego.

-Luis, załatw mi jakąś smaczną przekąskę - blond włosy chłopak uważnie się we mnie wpatrywał.

-Mi też - wtrącił się Shinji.

-Sami nie potraficie?! - krzyknąłem zdenerwowany.

-Mój gust ostatnio się popsuł i trafiam same niesmaczne, a ty przyciągasz wszystkie apetyczne damy. Same do ciebie lgną, więc... - przerwałem wypowiedź przyjaciela.

-Dobra już rozumiem. Nie musisz kończyć. Zbierajcie się, przy okazji załatwię kilka swoich spraw, kiedy wy będziecie zajęci swoimi sprawami - westchnąłem kręcąc głową.

-Za to cię uwielbiam mój drogi - zaśmiał się Shinji i poklepał mnie po ramieniu.

Opuściliśmy nasze mieszkanie i udaliśmy się na miasto. Na dworze panowała noc. Zresztą my i tak najczęściej wychodziliśmy po zmroku. 

Znalazłem moim kolegom dwie dziewczyny, a sam udałem się spotkanie. Czekałem na gościa niedaleko parku.

-Długo mnie szukałeś przyjacielu - rozpoznałem znajomy głos dochodzący zza moich pleców. Odwróciłem się i ujrzałem mojego starego przyjaciela, z którym przeżyłem tak wiele.

-Widocznie dobrze się ukrywałeś.

-Tęskniłem kumplu - mężczyzna objął mnie, po czym poklepał po plecach.

-Ja również - odwzajemniłem jego uścisk powitalny.

-Zmieniłeś się Luis - odsunęliśmy się od siebie.

-Ty również. Skąd pomysł na czerwone włosy? - spojrzałem na niego.

-Może i mam czerwone włosy, ale to praktycznie ty pokryłeś całe swoje ciało tatuażami. Może jeszcze uszy przebijesz co? I będziesz tonąć w biżuterii - zaśmiałem się.

-Jednak nic się nie zmieniłeś - klepnąłem go w ramię.

-A co do kolczyków doskonały pomysł, a w biżuterii już tonę przyjacielu - zaśmiałem się, a chłopak przewrócił tylko oczami.

-Jak się ma Kanako? - spytałem z powagą w głosie.

-Chodzi ostatnio trochę przygnębiona, ale dobrze o nią dbałem. Martwi się, że więcej cię nie zobaczy, a ty nie wybaczysz jej, że od ciebie odeszła - milczałem.

-Chcesz ją zobaczyć? Mogę cię do niej zaprowadzić - przytaknąłem.

Udaliśmy się do tymczasowego mieszkania Araty, które znajdowało się w bloku na 3 piętrze. W środku panował półmrok.

-Jesteś u siebie - wskazał palcem na pokój Kanako.

Otworzyłem ostrożnie drzwi i wszedłem do środka. Na łóżku odwrócona do mnie tyłem siedziała kobieta. Powoli podszedłem do niej, a wtedy ona odwróciła się do mnie i spojrzała jakby właśnie zobaczyła ducha.

-Martwiłem się o ciebie - podszedłem do dziewczyny i wziąłem ją w objęcia.

-Nie jesteś na mnie zły panie, że cię wtedy zostawiłam? - spytała nieśmiało.

-Nigdy nie byłem o to zły. Rozumiałem twój wybór i popierałem go - odsunąłem się od dziewczyny.

-Teraz wszystko naprawimy i zrobimy tak jak powinno być od początku - złapałem ją za rękę i zaprowadziłem do pokoju obok, gdzie czekał na nas Arata.

-Pogodzeni? - zapytał zaczepnie czerwonowłosy chłopak, a my przytaknęliśmy.

-Muszę załatwić jeszcze jedną sprawę. Zaczekajcie tutaj na mnie - oboje skinęli głową na znak, że rozumieją, a ja zniknąłem za drzwiami.

Wróciłem po moich towarzyszy, aby móc przedstawić ich Aracie oraz Kanako. Plus wcielić mój plan w życie. 

Do mieszkania przyjaciela dotarliśmy po 30 minutach. Zapukałem do drzwi, a mężczyzna wpuścił nas do środka. Przez dłuższą chwilę wszyscy stali zakłopotani i tylko wpatrywali się w siebie nawzajem. Więc musiałem jakoś przerwać tą niezręczną ciszę i przejść do konkretów.

-Arata, Kanako to są Masahiro i Shinji. Spotkałem ich podczas mojej samotnej wędrówki po Europie i postanowiłem wdrążyć ich w mój plan.

-Masahiro, Shinji to są  Arata mój przyjaciel z dzieciństwa oraz Kanako przyjaciółka, choć ona twierdzi, że nadal jest moją służką, mimo że zwolniłem ją z tego stanowiska wieki temu - spojrzałem na nią wymownie, a kobieta ewidentnie zrozumiała moją aluzję, ponieważ tylko nieśmiało się uśmiechnęła.

Początkowo panowała dość napięta atmosfera, ale dość szybko się ze sobą porozumieli.

-Jak to się stało, że trafiliście na Luis'a i zgodziliście się do niego przyłączyć? - zapytał Arata nowo poznanych mężczyzn.

-Sam nas znalazł - odpowiedział Masahiro.

-I uratował nam życie - dodał Shinji.

-Jestem zmuszony przerwać wam rozmowę, ale pragnę wam coś powiedzieć. Co na pewno wam się spodoba - wszyscy spojrzeli na mnie z zaciekawieniem.

-Co powiecie na to, aby prawowita władza wróciła do prawowitych osób? - teraz wpatrywali się we mnie z jeszcze większym zaciekawieniem, aż przysunęli się bliżej mnie.

-Jestem pierwszym, a zarazem najpotężniejszym wampirem. Wy jesteście wampirami czystej krwi, ponieważ stworzyłem was osobiście. W naszych żyłach płynie moja krew tworząc tym samym z was wyjątkowe istoty. Nie bez przyczyny każdy z was ma symbol na szyi w dodatku różniący się od pozostałych. Pozostałe wampiry dość mocno mi brużdżą, a to mi się nie podoba. Pora odzyskać utraconą władzę i pokazać im kto tak naprawdę jest ich panem. Wy mi w tym pomożecie. Ofiaruję wam władzę, dam wszystko czego zapragniecie, ofiaruję wam nawet wasze terytoria, na których rządzić będziecie tylko wy, a przy okazji razem zaprowadzimy porządek - wyczekiwałem w milczeniu na ich decyzję.

-Z miłą chęcią ci pomogę, przyjacielu - jako pierwszy odezwał się Arata.

-Uratowałeś mnie, a teraz ja pomogę tobie - jako drugi głos zabrał Masahiro.

-Zyskałeś moje zaufanie - wtrącił się Shinji.

-Zawsze będę trwać u twego boku, panie - dodała Kanako.

-W takim razie znam takie jedno miejsce, od którego zaczniemy nasze rządy - spojrzenia wszystkich skierowały się na mnie.

-Lecimy do Nowego Yorku - dodałem po chwili.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top