Rozdział 37 Spotkamy się w przyszłości


Zbliżał się wieczór, zostawiłem moją ukochaną samą w sypialni, aby choć na chwilę pogrążyła się w objęciach Morfeusza. 

Zszedłem do salonu. Nie miałem ochoty udawać się dziś na polowanie. Zresztą nie chcę zostawiać Larissy samej. Nigdy nie wiem, kiedy się zbudzi ze snu i będzie mnie potrzebować. Mijając drzwi wejściowe usłyszałem delikatne pukanie. Podszedłem bliżej, złapałem za klamkę i pewnym ruchem pociągnąłem je w swoim kierunku, dając tym samym gościowi zaproszenie do domu. 

Moim oczom ukazała się ciemnoskóra kobieta.Od pewnego czasu przychodzi do Larissy, sprawdza jak się miewa, przynosi zakupy oraz podaje jej jakieś zioła dzięki, którym moja ukochana czuję się trochę lepiej. Bóle nadal jej dokuczają, kobieta powtarza, że jeśli dalej będzie to tak wyglądało to Larissa może nie przeżyć porodu. Jednakże po chwili przeczy sama sobie, ponieważ dodaje, że to wyjątkowa i silna kobieta, która będzie walczyć do samego końca.

-Jak się czuję dziewczyna? - zamknęła za sobą drzwi.

-Śpi - odparłem krótko.

-Dobrze, niech odpoczywa. Potrzebuje dużo energii. Choć niepokoi mnie, że dziecko tak szybko wysysa ją z niej - podrapała się po głowie.

Przeszliśmy do salonu. Kobieta usiadła na kanapie, a ja trzymałem się lekko na dystans, stałem koło kominka. Wzrok kobiety przeszywał mnie na wskroś. Bacznie mi się przyglądała, jakby próbowała odkryć mój największy sekret. Dogrzebać się do głębi mojej duszy, której już od wieków nie posiadam. 

W pomieszczeniu panowała niezręczna cisza. Nie wiedziałem jak zareagować na zachowanie gościa, ale w każdym bądź razie musiałem to jakoś przerwać.

-Czemu tak mi się przyglądasz? - odezwałem się po długim milczeniu.

-Staram się zrozumieć - odparła obojętnym głosem.

-Co takiego? - spojrzałem na nią zaskoczony.

-Dlaczego kobiety tak cię pragną i dlaczego cierpią z twojego powodu. Czemu każda osoba, na której drodze staniesz cierpi przez ciebie? Nie jesteś zwykłą istotą, skrywasz w sobie tajemnicę, a ja chcę ją poznać - podeszła do mnie.

Milczałem.

-Masz złą aurę, mój drogi. Otacza cię sam ból, smutek oraz ciągnie się za tobą śmierć. Stąpam krok w krok razem z tobą. Kim jesteś? Na swój sposób jesteś wyjątkowy, ale co jest w tobie takiego wyjątkowe, że uzależniasz od siebie wszystkie istnienia? Powinnam się ciebie bać i twojego mroku? - wciąż milczałem.

-Nie boję się ciebie. Nie ważne kim jesteś, nie uda ci się ujarzmić mojej duszy. 

-Pytasz mnie kim jestem, ale czy to nie ja powinienem zadać ci to pytanie? Skąd wiesz o mnie tak dużo, twoja pewność siebie jest dość podejrzliwa - zbliżyłem się do kobiety.

-Nie zagłębiajmy się lepiej w naszą przeszłość. Oboje na tym ucierpimy. Choć wydaje mi się, że się domyślasz kim jestem, trzymasz mnie na dystans, a gdybyś nie miał podejrzeń i zachowywałbyś się tak - wyciągnęła dłoń w moim kierunku, ale ja odsunąłem się.

-Widzisz miałam rację, nie pozwolisz mi się nawet dotknąć - zaśmiała się pod nosem.

-Zgadza się, ale ty też doskonale wiesz kim naprawdę jestem i co zrobiłem. Lecz czekasz, aż sam ci to wyznam, a taki dzień nie nastąpi...diablico - uśmiechnąłem się lekceważąco.

-Mimo wszystko będę czekać z niecierpliwością...panie - odwzajemniła uśmiech.

Kobieta weszła na piętro upewnić się, czy z Larissą wszystko w porządku. Kiedy utwierdziła się w swoim przekonaniu po 10 minutach opuściła dom. Lecz przed wyjściem powiedziała mi zdanie, które dość mocno mnie zaintrygowało.

,,Spotkamy się w przyszłości"

Jak mam rozumieć te słowa? Zrozumieć je dosłownie, czy może to tylko przenośnia? W każdym bądź razie ta kobieta ma w sobie coś czego nie mogę rozszyfrować. Nie wiedzieć czemu odnoszę wrażenie, jakbym ją już wcześniej znał, ale to niemożliwe. Ponieważ pierwszy raz widzę na oczy taką kobietę. Mimo wszystko jest w niej coś znajomego, ale choćbym myślał nad tym całą noc, nie rozszyfruję jej sekretu tak samo jak ona mojego.

Jednakże w tym momencie nie są ważne nasze relacje, najważniejsza jest moja ukochana.

Dwa dni temu, kiedy udałem się na polowanie spotkałem nocą w lesie kobietę, która obecnie sprawuję opiekę nad Larissą. Nie widziała mnie, stałem zbyt daleko, aby mogła mnie dostrzec. Zastanowiło mnie, dlaczego nie boi się sama spacerować nocą po lesie. W końcu to niebezpieczne, a w okolicy mogą grasować wampiry. Natomiast ona szukała czegoś bądź kogoś. Na pierwszy rzut oka wydaję się to podejrzane. Śmiertelniczka spacerująca sama późną nocą, jeszcze po takich miejscach. Pierwsza myśl jaka nasuwa się komuś na myśl to, że zapewne ma układy z wampiry, dlatego czuje się bezpiecznie i wie, że jej nie zaatakują. Lecz wampiry nie chętnie bratają się ze śmiertelnikami. 

Zatem kim ona jest? Kobietą, dla której życie nic nie znaczy? Samobójczyni gotowa w każdej chwili pożegnać się ze światem? Nie, to do niej nie pasuje, dlatego nasuwa się tylko jedna prawidłowa odpowiedź.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top