Rozdział 24 Za późno na odwrót
PERSPEKTYWA KANAKO
Od początku uważałam, że przeprowadzka do Europy będzie złym pomysłem. Nie pomyliłam się. Panicz zmienił się jeszcze bardziej. Wpierw myślałam, że to z powodu wypadku Kumiko, ale szczerze mówiąc panicz nie przejął się tym za bardzo. Uważaliśmy wtedy, że chce o tym zapomnieć, w końcu to ciężka chwila dla niego. Owszem miał wyrzuty sumienia, ale nic po za tym. Zaraz po śmierci Kumiko wyjechaliśmy. Arata oddzielił się od nas, poinformował mnie, że musi coś sprawdzić, dlatego odchodzi. Oczywiście chciał również skorzystać z życia, skoro panicz Ichiro, a raczej Luis, uczynił go nieśmiertelnym.
Martwię się. Rumunia go pokochała, nikomu nie przeszkadzało kim jest. Nazywano go nocnym demonem. Tym, który porusza się tylko nocą, bądź Stwórcą Nocy. Lecz najbardziej przyjęło się określenie wymyślone przez jednego wieśniaka, który na widok mojego pana mało nie zemdlał. Nazwał go wampirem i tak po raz pierwszy w życiu, wymyślono słowo, którym do dziś jesteśmy określani.
Mieszkańcy kochali Luis'a. Wyświadczał im przysługi, a oni w zamian ukrywali jego tożsamość. Młode damy wzdychały na jego widok, starsze kobiety okazywały mu szacunek, a mężczyźni podziwiali. Życie jak w bajce. Panicz nareszcie odnalazł swoje miejsce na ziemi, ale nic nie może wiecznie trwać. Kiedyś ta sielanka dobiegnie końca, ale jeszcze nie czas.
Panicz poznał wszystkie swoje moce oraz poznał swoje możliwości. Doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że nic ani nikt nie może mu zagrozić. Bezczelnie to wykorzystuje. Niestety nie mogę zwrócić mu uwagi, jedynie mogę doradzić, lecz wiem że nie posłucha. Przestał liczyć się z moim zdaniem już dawno temu.
Właściwie nie wiem, dlaczego dalej przy nim trwam. Może jest mi go żal, albo czekam na zmianę, która nie wiadomo kiedy nastąpi. A może tak naprawdę nie chcę by został sam, dlatego znoszę traktowanie oraz zachowanie panicza Luis'a.
On bawi się ludźmi, wykorzystuję młode damy, manipuluje mężczyznami. A przede wszystkim dalej przyjmuje zlecenia i zabija za pieniądze. To nie jest już ten sam młodzieniec, którego znałam lata temu. Wyłączył swoje człowieczeństwo, pozbył się wszystkich niedogodnych emocji. Można połasić się na stwierdzenie, że powoli staje się potworem. Jednakże ja będę starała się go przed tym uchronić. Nawet jeśli mam się narazić na jego gniew.
PERSPEKTYWA LUIS'A
Ostatnie dwa dni spędziłem po za domem. Lecz czas wrócić i sprawdzić jak się ma Kanako. Znając życie znów zacznie prawić swoje kazania. Dlaczego ona nie może się pogodzić, że jej grzeczny panicz już dawno przepadł. Pogrążyłem się w mroku i z każdym nowym dniem pogrążam się coraz bardziej. Ale mi się podoba takie życie. Jestem zły, lecz nie ukrywam tego, a inni sobie jeszcze to cenią. Cóż niektórzy powiedzą, że jestem wyrachowany i wcale nie będzie to kłamstwem.
Wróciłem do domu. Nie zdążyłem jeszcze zamknąć drzwi, a Kanako już stała przede mną.
-Co tym razem? - spytałem ironicznie.
-Paniczu, gdzie byłeś? Chyba nie zrobiłeś niczego nierozważnego?
-Ile razy mówiłem ci, żebyś się nie wtrącała? - zbliżyłem się do niej.
-Martwię się o ciebie.
-A prosiłem o to? - zgromiłem ją spojrzeniem idąc powoli w jej kierunku.
-Mówiłem, że nie potrzebuje troski, a tym bardziej pomocy! - krzyknąłem na nią, a dziewczyna odruchowo zrobiła kilka kroków w tył.
Kanako natknęła się na przeszkodę w postaci ściany. Oparła się o nią i spuściła głowę w dół. Podszedłem do niej, opierając swoje dłonie o ścianę po obu stronach, tuż na wysokości jej głowy.
-Boisz się mnie? - spytałem lekko rozbawiony jej reakcją.
Milczała.
-Spójrz na mnie! - podniosłem swój głos, a dziewczyna nieśmiało uniosła głowę.
-Tak, boję. Szczególnie w takich momentach! - szybko odwróciła wzrok.
-Boisz się, że cię skrzywdzę?
-Nie wiem paniczu co mam o tym myśleć. Wyładowujesz na mnie swój gniew, jesteś nieprzewidywalny. Chcę trwać u twojego boku, choć przerażasz mnie. Nie jesteś tym samym młodzieńcem co kiedyś - mówiła prawie półszeptem.
-Uważasz, że stałem się potworem? - mówiłem spokojnie.
-Jeszcze nie, ale powoli się nim stajesz panie.
Odsunąłem się od niej.
-Odejdź - odwróciłem wzrok.
-Panie... - przerwałem wypowiedź Kanako.
-Odejdź, zanim zrobię coś czego będę potem żałował! - krzyknąłem na nią.
Dziewczyna szybko uciekła na piętro do swojego pokoju. A ja wyszedłem przed dom. Chciałem się chwilę zastanowić nad sytuacją, która miała miejsce przed chwilą, ale nie mam dlatego uzasadnienia.
Prawdopodobnie moja towarzyszka ma rację co do mnie. Kiedyś bym się tym przejął, lecz teraz, kiedy wyłączyłem swoje emocje nie dbam za bardzo o uczucia innych.
Wybrałem swoją ścieżkę, którą chce iść, a teraz jest już za późno, aby zawrócić.
,,Hello darkness, my old friend.
I have to talk with you again"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top