Rozdział 12 Przekazanie władzy


Tydzień później

Stałem się najważniejszym człowiekiem w Japonii. Zostałem głową rodziny oraz przywódcą najpotężniejszego klanu Kei. Dla naszego kraju było to wielkie wydarzenie. Bramy pałacu zostały otworzone, a poddani zaproszeni do środka. Chciano dać każdemu możliwość powitania swojego nowego władcy. Najpierw miał odbyć się ślub, a dopiero potem przekazanie władzy. Jednakże z powodu pewnych problemów mojego ojca, postanowił mi przekazać rządy już teraz. Jeśli chodzi o Kumiko nie stała się jeszcze oficjalnie moją żoną, ale na ceremonii odgrywała już tą rolę. Oficjalnie jesteśmy ogłoszeni jako małżeństwo, lecz w praktyce jeszcze to nie nastąpiło i raczej nie nastąpi. Skoro ja teraz mam pełną władzę to sam mogę ustalać zasady. 

Nie ożenię się z Kumiko, ale dalej będzie trwać u mojego boku jako żona. Ale tylko i wyłącznie, dlatego będziemy trwać w tym kłamstwie, aby ona nie miała kłopotów związanych z oszustwem rodziny oraz mieszkańców pobliskich miasteczek, a przede wszystkim naszych poddanych.

-Kumiko - zawołałem dziewczynę do siebie.

-Zyskałem władzę, więc teraz dużo się zmieni i chcę byś była tego świadoma. Wszystko co pamiętasz dotychczas ulegnie zmianie. Dlatego mam do ciebie prośbę, abyś nie wtrącała się i nie podważała moich działań.

-Dobrze - skinęła delikatnie głową.

-Mogę trochę się zmienić, ale nie obawiaj się, dla ciebie pozostanę taki sam - uśmiechnąłem się i skierowałem do wyjścia.

-A i jeszcze jedno bo bym zapomniał. Od dzisiaj możesz sama wychodzić na zewnątrz, nie muszę ci już towarzyszyć, jeśli masz ochotę na spacer po ogrodzie. Oczywiście chętnie dotrzymam ci towarzystwa, jeśli zechcesz, ale nie zamierzam trzymać cię pod kluczem. Skoro jesteś żoną władcy korzystaj póki możesz - uśmiechnąłem się do niej porozumiewawczo, a ona odwzajemniła mój gest.

Dziewczyna udała się do ogrodu zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Natomiast ja ruszyłem w kierunku dużej sali, gdzie odbywały się narady i spotkania z ważnymi osobistościami. Kazałem wezwać mojego ojca, ponieważ chcę się z nim spotkać i odwdzięczyć mu się za wszystkie lata, kiedy tak dobrze mnie traktował.

Usiadłem pod ścianą i wyczekiwałem moich rodziców, a także strażników, którzy w czasach świetności mojego ojca tak posłusznie wykonywali jego rozkazy.

-Wzywałeś nas synu? - rodzice weszli do sali.

-A co się tutaj dzieje? Dlaczego wezwałeś tak dużo osób? - dodał po chwili, gdy dokładnie rozejrzał się po sali.

-Czas na nowe porządku mój ojcze - uśmiechnąłem się zwycięsko.

Kazałem byłym strażnikom ojca wystąpić na środek sali, a następnie na oczach wszystkich obecnych wyrzuciłem ich z pałacu. Przestali być królewską strażą, odebrałem im wszystkie zaszczyty. Teraz stali się nic nie wartymi zdrajcami, z którymi jakiekolwiek znajomości mogą być karane. Jeśli myśleli, że ujdzie im płazem jak potraktowali moją przyjaciółkę byli w dużym błędzie.

Następnie zająłem się rodzicami. Podszedłem do nich bliżej.

-Popełniłeś błąd ojcze wręczając mi władzę - uśmiechnąłem się zwycięsko.

-Nie wiem co kombinujesz, ale lepiej przestań póki daje ci szanse - zgromił mnie spojrzeniem.

-Jak mnie powstrzymasz? Nie jesteś w stanie. Twoi strażnicy właśnie cię opuścili. Po za tym za uderzenie władcy ponosi się srogie konsekwencje. Jesteś pewny, że chcesz mnie uderzyć? - zrobił krok w tył.

-Tak myślałem - zaśmiałem się pod nosem.

-Odbieram wam wszystkie zaszczyty i tytuły. Od teraz będzie żyć jak zwykli ludzie, hierarchie i królewskie bogactwa już wam nie dotyczą. Wyrzucam was z pałacu, ale zlituję się nad wami i pozwolę zostać wam za murami. Jednakże od tej pory będziecie mieszkać w wiosce razem z pałacową służbą. Skończył się dla was dobrobyt. Wszystko co należy do pałacu macie tutaj zostawić i przenieść się do małego, ciasnego, ciemnego i niezbyt czystego domku. Jeśli brud wam przeszkadza trudno, nareszcie zobaczycie jak musi mieszkać nasza służba. Chociaż zawsze możecie sobie posprzątać, sami - ostatnie słowo wyraźnie podkreśliłem.

-Jeśli zauważę bądź dojdą mnie słuchy, że wyręczacie się moją już teraz służbą i próbujecie wydawać komukolwiek rozkazy wygnam was z miasta. Chociaż wciąż myślę czy to nie była by najlepsza opcja i może jednak ją rozważę.

-Synu, nie masz prawa nas tak traktować!

-Tak samo jak ty nie miałeś prawa traktować w ten sposób innych? - spytałem ironicznie.

-Jestem władcą, musicie posłuchać rozkazów swego pana w przeciwnym razie on się zdenerwuje i poznacie jego gniew. Chcecie się przekonać do czego tak naprawdę zdolny jest wasz syn?

Nie odpowiedzieli na moje pytanie. Z pokorą przyjęli moją karę i opuścili salę narad. Moja zemsta powoli się dokonuje. Ale to jeszcze nie koniec, wprowadzę zamęt i odpłacę się wszystkim. A jeśli chodzi o moich rodziców to jeszcze z nimi nie skończyłem. 

Jednakże na chwilę obecną czas zająć się czymś innym.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top