Rozdział 45 Już czas...


PERSPEKTYWA LUIS'A

Opuściłem salę, w której przebywa Larissa i udałem się do pokoju nr 303, który znajduję się na końcu korytarza.

Domyślam się, dlaczego wezwał mnie do siebie. Sam nie myślałem, że to możliwe, a jednak przekonałem się na własnej skórze.

Złapałem za klamkę i pewnym krokiem wszedłem do środka. Choć w rzeczywistości nie byłem w tym momencie taki pewny siebie. 

-Zapewne domyślasz się z jakiego powodu poprosiłem cię o rozmowę - zamknąłem za sobą drzwi, a przyjaciel Shinji'ego przeszedł od razu do rzeczy

-Chodzi o dziecko - odparłem obojętnym głosem

-Wybrało cię - podszedł bliżej

-Musiało wybrać prędzej czy później. Wiedziałeś o tym i ja również, więc dlaczego teraz jesteś taki zdziwiony?

-Ponieważ dziecko będzie posiadać moce równe tobie

-Dziecko wybrało - odparłem obojętnym głosem

-Luis! - krzyknął za mną, kiedy skierowałem się do wyjścia

Już miałem wyjść, kiedy Alex  postanowił zrobić coś nierozważnego. Zatrzymał mnie, pchnął na ścianę i zacisnął swoją dłoń na mojej szyi.

-Nie próbuj wykorzystać mocy dziecka dla swoich korzyści - jego oczy zaświeciły, a uścisk wzmocnił się

-Nie skrzywdziłbym własnego dziecka, więc zabierz lepiej tą rękę nim się zdenerwuje

-A kto cię tam wie. W końcu nie jesteś całkiem zdrowy na umyśle

-Dzięki za komplement - rzuciłem ironicznie

-Ale nie jestem potworem, nie skrzywdziłbym bliskich mi osób

-Z tego co słyszałem kilka jednak udało ci się skrzywdzić i to tak dość mocno

-Co tu się dzieje?! - naszą rozmowę przezwał Shinji z Aratą

Alex zmuszony był mnie puścić,a gdy myślałem, że uda mi się umknąć nie zauważonym, okazało się, że jestem w błędzie.

-Nic, rozmawiamy. Nie widać? - rzuciłem ironicznie

-Po twoim duszeniu przez Alexa, wnioskuję co innego - odezwał się czerwonowłosy chłopak

-O co poszło? - głos zabrał Shinji, a wszystkie spojrzenia obecnych skierowały się na mnie

-I co mam wam niby powiedzieć?! Arata, Shinji to nie wasza sprawa. Alex tak masz rację byłem potworem, jestem i będę. To chciałeś usłyszeć? Proszę bardzo, jeśli masz tyle odwagi spróbuj mnie pokonać i powstrzymać, lecz pamiętaj kto stanie ci na drodze do twojego planu

PERSPEKTYWA LARISSY

Wszyscy sobie, gdzieś zniknęli, a ja mam naprawdę duży problem w tej chwili. I nie ukrywając, ale bardzo przydałby mi się lekarz.

Ja rodzę!  A oni wszyscy rozpłynęli się w powietrzu. Już ja im dam. Pozabijam wszystkich jak leci, a ostrzegałam to nie. Dobra najwyżej sami sobie będą winni.

Uchyliłam drzwi od sali, usłyszałam odgłosy kłótni. Teraz zachciało im się na sprzeczki. Wprost uwielbiam moich towarzyszy oraz mojego odpowiedzialnego chłopaka. Gdzie ja indziej znalazłabym takie wspaniałe osoby. 

Złapałam za klamkę od pokoju 303 i wściekła wtargnęłam do środka, przerywając ich niedorzeczną awanturę.

-Wy się kłócicie, a ja do cholery rodzę! - krzyknęłam rozzłoszczona 

-Tak wcześnie? - spytał zamyślony lekarz

-Najwidoczniej znudziło mu się siedzenie w brzuchu! - odkrzyknęłam dość już zirytowana

-Zadziwiające - zamyślił się

-To zadziwiaj się pan dalej, ale możesz już na sali! - zganiłam Alexa

-Skarbie spokojnie. Chodź zaprowadzę cię na salę, a lekarz zaraz przyjdzie - Luis złapał mnie pod rękę

-Z pomocy skorzystam, ale potem cię zabiję! To twoja wina! Przez ciebie muszę teraz przeżywać męki! 

-O przepraszam bardzo, a byłaś też przy tym? - Luis rzucił nieprzemyślaną uwagę w moim kierunku

-O żeż ty dziadu jeden ty! Ty sadysto, nad żoną się tak znęcać, kiedy jest w stanie, gdzie może dokonać najbardziej makabrycznej zbrodni!

-Idź dalej tą niebezpieczną drogą! No idź mój drogi - uśmiechnęłam się złowieszczo

-Pójdę lepiej po lekarza - pomógł położyć mi się do łóżka i w wampirzym tempie zniknął mi z oczu

NARRATOR

Poród nie trwał stosunkowo długo, ponieważ nasza główna bohaterka uznała, że woli wielką dziurę w podbrzuszu niż przeciskać arbuza przez dziurkę od klucza oraz nie chcę narażać wtedy życia bliskich jej osób. Tym bardziej, że próbowała już pozbawić życia męża oraz lekarza, który jej zdaniem zbyt się ociągał. 

Pozostali obecni czekali pod salą w niepewności. Z jednej strony cieszyli się, że już po wszystkim, lecz z drugiej strony bali się czy Larissa przeżyję poród. A najważniejsze jakie będzie dziecko, które już za moment przyjdzie na świat.

Nikt nie wie jaki los pisze dla nich przyszłość. Nie wiedzą jeszcze jak bardzo dziecko zmieni ich świat oraz jak wyjątkowy skarb po raz pierwszy ujrzy zaraz swoimi maluteńkimi oczętami wielki świat, w którym przyjdzie mu się wychowywać. 

Czy dziecko rzeczywiście urodziło się w mroku? Czy może całkowicie ciemność go nie pochłonęła i jest jeszcze dla niego nadzieja. 

Minęło 40 minut, które dla wszystkich wydawało się wieczność. W sali oraz na korytarzu rozległ się płacz dziecka.

Maluch jest już wśród nas.

Jak wyjątkowy jest bądź wyjątkowa? Maluch, który już w brzuchu matki przypieczętował swoją przyszłość.

 Czy dziecko pierwszego wampira może być aniołkiem?

,,Dziecko zrodzone w ciemności, musi odkryć swoje przeznaczenie"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top