Rozdział 33 Teraz albo Nigdy


PERSPEKTYWA LUIS'A

Szczerze mówiąc wątpię, aby Larissa odważyła się wyjść mi naprzeciw. Ale na wszystko muszę być przygotowany.

Pojechałem do Shinji'ego, a moja przyszła żona w tym czasie została w domu z Kanako. Kiedy przekroczyłem próg domu chłopaka, od razu ujrzałem pozostałą dwójkę przyjaciół. Naprawdę nie mam dzisiaj ochoty na morały.

-Luis nie stawaj się znów takim samym łajdakiem jak w przeszłości - jako pierwszy głos zabrał Arata

Milczałem, prawdę mówiąc nie chciało mi się nawet zaczynać tej bezsensownej rozmowy, ponieważ wiem dokąd zaraz ona zmierzy

-Wycofałeś się, prawda? - kiwnąłem niechętnie głową

-Więc czemu znów jest o tobie głośno?! - krzyknął Masahiro

-Jestem pierwszym, zawsze będą o mnie mówić - wzruszyłem ramionami

-Czego szukasz? - spytał Shinji

-Was to nie dotyczy

-Dotyczy jeśli znów pakujesz się w kłopoty. Stajesz się draniem bez serca!

-Zapomnieliście, że moje serce nie biję już od ponad tysiąca lat

-A co z Larissą? Niedługo bierzecie ślub - zapytał nagle czerwonowłosy chłopak

-Nie wie o niczym i się nie dowie - wstałem i skierowałem się do drzwi

-Dla ciebie nie ma już ratunku, przyjacielu - westchnął Masahiro

-Dla mnie nigdy nie było ratunku - opuściłem dom

PERSPEKTYWA  LARISSY

Zdenerwowany Luis wrócił do domu, a ja nie wiedziałam czy mam się odezwać, czy może lepiej siedzieć cicho i poczekać, aż samo mu przejdzie. Choć  z drugiej strony  widząc jak się wścieka, zaraz ktoś zupełnie przypadkiem może stracić życie,więc może jednak zareaguję.

-Co się stało? - podeszłam powoli do chłopaka

-Jak to jest, że wszyscy wtrącają się w twoje życie! - krzyknął

-Tak się dzieje, kiedy ludzie się o ciebie martwią - przejechałam dłonią po jego ramieniu

-Da się coś zrobić by przestali? - jego ton głosu obniżył się, znów mówił ciepło i spokojnie, można rzecz, że nawet jego głos brzmiał trochę desperacko

-Nie da się tego zatrzymać. Możesz uciec na drugi koniec świata, lecz są osoby którym na tobie zależy i odnajdą cię nawet tam, choćby to miało trwać lata, odnajdą cię

-Więc co mam zrobić?

-Najprościej byłoby się z tym pogodzić i przyjąć pomocną dłoń. Jeśli chcesz dalej trwać uparcie przy swoim, usuń się w cień. Ale skrzywdzisz  wiele osób swoim zniknięciem

-Skarbie... - przerwałam wypowiedź chłopaka

-Zanim to powiesz, pozwól, że ja coś powiem - skinął delikatnie głową

-Pobierzmy się, teraz. A to powiesz mi dopiero po ślubie - spojrzał na mnie zaskoczony

-Zgadasz się? - wyciągnęłam do niego rękę

-Zgadzam - uścisnął moją dłoń

Podjęliśmy spontaniczną i szaloną decyzję. Nie mamy obrączek, ani kreacji. Będziemy musieli wygrzebać z szafy jakieś stroje. Ale to nie jest istotne. Nie potrzebujemy całej ślubnej oprawy, aby być szczęśliwymi. Mój już niedługo mąż poszedł wykonać telefon w sprawie ślubu, a ja poszłam wybrać coś z szafy. Uwierzycie, że skończyło się na czerwonej sukience.

Na mój ślub ubiorę asymetryczną czarną sukienkę z dłuższym tyłem oraz odkrytymi plecami. Do tego ubrałam czarne szpilki i dobrałam małą ciemną torebkę. Luis założył czarny garnitur.

-Wiesz, że nie mamy obrączek - narzeczony dołączył do mnie w salonie

-Mam pomysł - zdjęłam swój pierścionek zaręczynowy i podałam Luis'owi

-Założysz mi go jeszcze raz, ale tym razem jako obrączkę, a ten pierścionek założę tobie jako obrączkę - pocałowałam go, złapałam pod rękę i ruszyliśmy do samochodu

Jak byłam wcześniej w sypialni zabrałam z pudełka z biżuterią jeden z miliona pierścionków Luis'a i pomyślałam, że to będzie dobre zastępstwo póki nie kupimy obrączek. Ślub spontaniczny i nie zaplanowany, ale pewne jest, że ten dzień zapamiętamy na długo. 

Po 30 minutach byliśmy już na miejscu.

-Księdzem może nie jestem, ale ślub mogę wam udzielić - zaśmiał się mężczyzna w średnim wieku, kiedy podeszliśmy bliżej niego

-A swoją drogą jak na nieplanowany ślub wyglądacie świetnie - uśmiechnął się

-Jestem przyjacielem Luis'a, ale pewnie często o mnie drań nie wspomina - westchnął

-Cóż nie rozpaczam nad tym, a teraz szybko stańcie tutaj 

Złożyliśmy sobie przysięga i założyliśmy obrączki w miejscu, gdzie po raz pierwszy się poznaliśmy. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że poślubię w tym miejscu, mężczyznę, którego spotkałam czystym przypadkiem.

Przyjaciel Luis'a spisał się cudownie, zadbał o każdy szczegół i starał się by ceremonia została przeprowadzona bez  żadnych problemów. 

Powiedzieliśmy sobie tak. Założyłam mojemu ukochanemu jego zastępczą obrączkę, a on założył mi moją. Oficjalnie zostaliśmy ogłoszeni mężem i żoną. 

-Teraz możecie się pocałować - zawołał zadowolony mężczyzna

Złączyliśmy nasze usta w delikatnym pocałunku, który z czasem zamienił się w namiętny.

-Teraz jesteś już na mnie skazana - zażartował Luis

-A ty jesteś skazany na mnie, dlatego radzę ci nie nawet nie patrzeć na inne dziewczyny - zaśmiałam się by po chwili skarcić go spojrzeniem

-Bałbym się, że zaraz skądś nadleci nóż - uśmiechnął się zadziornie

-Zawsze tylko ciebie pragnąłem. Nie inne dziewczyny nigdy mnie nie interesowały. Dla mnie liczysz się wyłącznie ty - pocałował mnie

Zaczynamy maraton?

 Pewnie, że tak, dlatego drugi rozdział na dziś, opublikowany :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top