Rozdział 30 Zmiana planów
Obudził mnie rano telefon Luis'a. Zastanowiło mnie kto może dzwonić tak wcześniej. Chciałam podać komórkę chłopakowi, ale ten sam zdążył ją wziąć. Jednakże ja zdążyłam zauważyć kto dzwoni. Ogólnie nie wtrącam się w sprawy Luis'a i nie naruszam jego prywatności. A spojrzałam naprawdę przez czysty przypadek, lecz jeśli teraz już wiem kto to. To czy powinnam to zignorować, a może powinnam zareagować. Szczerze powiedziawszy żadna z tych opcji nie wydaję się dobra. Ponieważ w momencie zignorowania mój brat może wplątać się w jeszcze większe kłopoty. Może i mnie zdradzić, próbował wykorzystać oraz odszedł bez słowa. Ale to nadal moja rodzina. Nie zapomnę o nim, tylko dlatego, że pogubił się w swoim życiu. Dalej pragnę by był bezpieczny. Lecz jeśli zareaguję Luis może się zdenerwować, że wtrącam się w jego sprawy i wtedy Taylor będzie w niebezpieczeństwie.
Tak źle i tak nie dobrze.
-Powiedz to - Luis zakończył rozmowę
-Co takiego? - spytałam zaskoczona
-Nie udawaj - zapiął ostatni guzik koszuli, wyprostował się dumnie i wpatrywał z wyczekiwaniem w moją osobę
-Ok, sam chciałeś. Dlaczego mój brat do ciebie dzwonił? - podniosłam się do pozycji siedzącej
-Nie twoja sprawa - odrzekł obojętnym głosem
-Jak zawsze uroczy - westchnęłam
-W takim razie odpowiedz mi chociaż na jedno pytanie - przytaknął niechętnie
-Grozi mu niebezpieczeństwo?
-Nie - wyszedł na taras
Czasem naprawdę ciężko rozmawia się z Luis'em. Nie wiem, dlaczego jest taki niedostępny. Zapewne bez powodu nie jest zamknięty w sobie, ale ja chciałabym wiedzieć co spowodowało, że stał się taki. Ale raczej nigdy się tego nie dowiem i powinnam się pogodzić z tym. Tylko jak ja mam przywyknąć do tej jego denerwującej cechy. Nie obraziłabym się, gdyby choć raz zechciał ze mną współpracować. To od razu by mi wszystko ułatwiło.
-Mógłbyś być bardziej miły dla swojej przyszłej żony - odezwałam się z wyrzutem, dołączając do niego na tarasie
-Mała, ależ ja jestem dla ciebie bardzo miły - posłał mi zadziorny uśmieszek
-Masz szczęście, że cię kocham - westchęłam
-Myślałaś o naszym ślubie? - spytał nagle, a mnie nie mało zaskoczył tym pytaniem
-Trochę
-Chcesz tego ślubu? - wpatrywał się w horyzont
-Masz wątpliwości?
-Odpowiedz - ponaglał mnie
-Tak
-Zatem, kiedy chcesz żeby się odbył? Bo trzeba wszystko przygotować oraz musisz zaprosić gości
Zdziwiło mnie, że Luis tak nagle rozpoczął temat ślubu. Czyżby miał jakieś wątpliwości, a może chciał się upewnić, że to ja nie mam wątpliwości. I nadal chcę z nim dzielić przyszłość. Dzień naszego ślubu będzie najwspanialszym dniem. Pewne jest, że zapamiętam go na bardzo długo, ale nie chcę tradycyjnego ślubu. Mój ukochany nie ma nikogo. Co prawda Kanako trwa u jego boku od zawsze. Ma też oddaną trojkę przyjaciół, lecz to są tylko i wyłącznie przyjaciele. Może są mu bliscy, ponieważ dużo razem przeszli, ale nie są jego rodziną. Został sam na tym świecie i choć sam przyczynił się do swojej samotności. Tak wspaniały dzień powinien być radosnym dniem, powodować uśmiech na Twojej twarzy, a nie sprawiać ból. Niestety tak będzie w przypadku Luis'a. Dla niego nie będzie to radosny dzień, lecz bolesny. Więc jak ja mam się cieszyć z moją rodziną i przyjaciółmi, gdy mój ukochany będzie cierpiał. Z tego powodu wpadł mi do głowy zupełnie inny pomysł. Tym sposobem mój przyszły mąż nie będzie odczuwał przykrej przeszłości, a nasz ślub będzie dla naszej dwójki niezapomnianym dniem.
Mam tylko do siebie żal, że wcześniej o tym nie pomyślałam i sama raniłam mojego ukochanego. Jednakże naprawię wyrządzone krzywdy, a przynajmniej postaram się. Zrobię wszystko by Luis doznał nareszcie szczęście. Nie można całego swojego życia spędził w mroku, kiedyś trzeba dopuścić do siebie jasność. Tym bardziej, gdy ktoś wyciąga do Ciebie pomocną dłoń. Nie odrzucaj jej wtedy bo w przyszłości będziesz tego żałować. A drugi raz może się taka sytuacja nie powtórzyć i wtedy naprawdę zostaniesz sam.
-Weźmy ślub w ukryciu - spojrzał na mnie zaskoczony
-Nie musimy wyprawiać wielkiej ceremonii, żeby być szczęśliwymi. Pobierzmy się w tajemnicy przed wszystkimi. Tylko ty i ja. Będziemy jedynymi gości na naszym ślubie. Co ty na to? - uśmiechnęłam się i rzuciłam się chłopakowi na szyję
-Jesteś pewna, że właśnie takiego ślubu pragniesz? - objął mnie w talii
-Nie potrzebuję wytwornych przyjęć, tłumów gości, drogiej sukni czy pałacu. Wystarczy mi twoja obecność by na mojej twarzy zagościł uśmiech. Nigdy nie pragnęłam bogactw, zawsze wystarczyło mi, że mnie kochasz. Dalej się to nie zmieniło. Każda chwila spędzona z tobą jest najpiękniejszym momentem w moim życiu. Każdy pocałunek, słodkie słówko, zatracenie w twoich objęciach, szczery uśmiech, wszystko pamiętam. Być może to drobnostki, ale dla mnie znaczą dużo. Wiem, że chcesz by niczego mi nie brakowało i dałbyś mi gwiazdkę z nieba. Ale ja nie potrzebuję drogich prezentów i luksusowych rzeczy. Pieniądze to tylko dodatek. Ślub nie zmieni moich uczuć do ciebie. Czy weźmiemy ślub czy nie, ja dalej będę kochać się równie mocno jak wcześniej. Dlatego jestem pewna swojej decyzji - uśmiechnęłam się
-Zgoda - przytaknął
-Zaraz...zaraz, chyba nie dosłyszałam możesz powtórzyć? - zaśmiałam się
-Zgadzam się - powtórzył
-Coś mi dzisiaj słuch szwankuje? Czy mój ukochany przyznał mi rację? - udawałam zakłopotaną
-Starość nie radość - rzucił zaczepny uśmiech
-Sugerujesz, że jestem stara? - oburzyłam się
-Ależ skąd. W młodym ciele, młody duch. Tylko twój jest już na skraju daty ważności - zaśmiał się
-Ty...- przerwał mi
-Mała, złość piękności szkoda - poczochrał mnie po włosach, całując przy tym w policzek
-Luis! - krzyknęłam
-Tak, tak, wiem. Szalejesz za mną - puścił mi oczko i poszedł sobie
Wracam do pisania :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top