Rozdział 26 Niezapowiedziany gość
Nazajutrz rankiem zostałam wypuszczona z mojego pokoju.
W sumie nie jestem zła na Luis'a, dzięki niemu coś zrozumiałam. W końcu miałam całkiem sporo czasu na przemyślenia.
Wyszłam z pokoju, a mój ukochany posłał mi niepewne spojrzenie.
-Dziękuję - stanęłam na przeciwko niego
-Za co mi dziękujesz? - spojrzał na mnie zaszokowany
-Dzięki tobie coś zrozumiałam
-Co takiego?
-A to już moja słodka tajemnica - pocałowałam go w policzek
-Mało bym zapomniała, przenoszę się do twojej sypialni
-Mała przecież i tak w niej często bywasz - posłał mi zadziorny uśmieszek i przygwoździł do ściany
-Oj ty mój romantyku - zaśmiała się po czym pocałowałam go
Zeszliśmy na dół do salonu, a Luis zawołał Kanako.
-Powinniśmy się wyprowadzić. Macie drogie panie jakieś specjalne życzenia? - odezwał się jako pierwszy
-Ja bym chciała w jakieś ładne miejsce
-A ja dostosuję się do każdego miejsca jakie panicz wybierze
-Nie jesteście wymagające - puścił oczko do swojej przyjaciółki
-Do Azji mam dożywotni zakaz powrotu. Europa jest mało zachwycająca, a okolice Nowego Yorku są zbyt oczywiste. Więc może... - przerwałam wypowiedź chłopka
-Zaraz...zaraz, dlaczego masz dożywotni zakaz wstępu do Azji? Czy ty stamtąd nie pochodzisz przypadkiem? - mężczyzna podrapał się nerwowo po głowie
-Widzisz po tym jak zrzekłem się bycia głową rodziny i przywódcą klanu. Wydano na mnie wyrok, a kilka lat temu wróciłem tam i trochę narozrabiałem. Tak więc nie jestem tam mile widziany. Zresztą jak Kanako - posłał jej zaczepny uśmieszek
-Mówiłam paniczu, żebyś się wtedy powstrzymał to by nie było problemu, ale... - przerwał jej wypowiedź
-Ale jestem narwany, tak? - zamilkła, a on zaczął się śmiać
Jeszcze trochę podyskutowaliśmy, gdzie powinniśmy się przeprowadzić, ale jak na razie nikt nie zaproponował nic konkretnego.
-Kanako, zaczekaj - dziewczyna odwróciła się
-Wyjeżdżamy na jakiś czas. Shinji będzie cię pilnował, aby nic nie wydarzyło się pod naszą nieobecność, dobrze?
-Dobrze, paniczu - ukłoniła się lekko i oddaliła
-Nie zapomniałem o naszych małych wakacjach - szepnął mi na ucho i udał się na górę
Wróciłam do swojego pokoju i spakowałam się na wyjazd, a resztę moich rzeczy przeniosłam do pokoju Luis'a. W sumie to trochę dziwne, jesteśmy razem. A mieszkamy w osobnych pokojach. Hm...jesteśmy ze sobą bardzo blisko, lecz zachowujemy się trochę względem się jak przyjaciele. Myślę, że czas to naprawić.
Weszłam do sypialni Luis'a.
-Nie podejrzewałam cię nigdy o taki porządek - zażartowałam
-Za to ja nie spodziewałem się, że będziesz taką bałaganiarą - przewrócił oczami
-Sama po sobie sprzątasz- dodał po zastanowieniu
-Ale... - zrobiłam słodką minkę
-Na mnie te numery nie działają - uciekł mi z pokoju
Podążyłam za ukochanym do kuchni.
-Ale skarbie, dlaczego musisz być taki uparty - podeszłam do niego, położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i zaczęłam go całować
-Nie prowokuj - podniósł mnie i posadził na blacie
-Nie będę za ciebie sprzątał. Naucz się sprzątać swój bałagan
-To ja sobie idę - udawałam obrażoną
-Za późno, sprowokowałaś - zaśmiał się i zaczął całować mnie po szyi
-Ktoś jest za oknem!
-Wyobraźnia cię ponosi - przewrócił oczami
-Luis! - krzyknęłam, a chłopak w końcu się odwrócił
-Nikogo nie ma - podszedł do okna
-Luis!
-Dobrze już. Sprawdzę - zabrał pistolet z szafki w przedpokoju i wyszedł z domu
Dopiero teraz do mnie dotarło, że on sobie poszedł, a mnie zostawił samą. A jeśli ten ktoś wtargnie jakimś cudem do domu. Ja chyba wtedy umrę na zawał. Dlatego powoli szłam w stronę drzwi wejściowych, aby w razie czego szybciej zawołać Luis'a.
Wtedy nagle coś czarnego przemknęło mi za moimi plecami. Mało nie umarłam. Zawołałam szybko ukochanego i pobiegłam do Kanako. Sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Dziewczyna była trochę zdezorientowana moim nagłym najściem, ale prócz tego nic jej nie dolegało.
-Widziałaś, gdzie to pobiegło? - dołączył do nas Luis
-Chyba na górę
-Zostańcie tutaj, a w razie czego uciekajcie
-Dobrze, ale co ty właściwie zamierzasz zrobić?
-Zgadnij - westchnął tylko
Racja zadałam głupie pytanie. Przecież to oczywiste co Luis zrobi jak złapie intruza. Temu chłopakowi coś za łatwo przychodzi zabijanie. Wiem, że był płatnym zabójcą, ale to nadal mnie zadziwia i to wcale nie w pozytywnym sensie.
Chłopak udał się na wyższe piętro, a my czekałyśmy na dole. Blisko drzwi wyjściowych. Kanako obecnie żyję pod postacią śmiertelniczki, więc muszę ją chronić. Nie mogę zawieść i dać ją skrzywdził. Luis by mi nie wybaczył, jeśli dopuściłam bym do tego. Kanako jest dla niego bardzo ważna. Przysiągł jej, że już zawsze będzie ją chronił, więc nie musi obawiać się o swoje życia. Tak długo jak z nim przebywa, jest bezpieczna.
Mimo, że serce Luis'a od wieków już nie bije. To jego dobroć nadal w nim pozostała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top