Rozdział 24 Uciekaj...ukochany
Kilka godzin później wróciliśmy do domu. A tam czekała już na nas trójka przyjaciół.
-Nic ci nie jest? Zniknąłeś nam nagle z oczu. Nie wiedzieliśmy nawet, gdzie cię szukać - Arata szybko podbiegł do przyjaciela
-Ale zaraz co robi z tobą Larissa? - spytał zaskoczony Masahiro, a Shinji milczał, ponieważ w końcu to on mi zdradził plany Luis'a
-Miała być, ale wysłała za mną swoich ludzi. Dalej jestem ciekaw skąd o tym wiedziała
Opowiedziałam im co dokładnie się wydarzyło. I wtedy się zaczęło. Okazało się, że nie tylko ja chcę zabić Luis'a.
-Panowie ja mam pierwszeństwo w zabiciu go - zgromiłam ukochanego spojrzeniem
-W takim razie wrócimy jutro i dostaniesz za to przyjacielu - zdenerwowana trójka mężczyzn opuściła dom
Mój przyszły mąż. Milczał i wpatrywał się na mnie z oczekiwaniem. A więc doskonale wie co go zaraz czeka. A skoro tak to nie będę zwlekać.
-Ty idioto! Coś ty sobie myślał?! Jak mogłeś sam iść na misję samobójczą! Powiedz mi tylko, że nie wiedziałeś, że to się tak skończy. To przysięgam nie ręczę za siebie. Kocham cię, a ty powodujesz, że muszę się martwić i bać o ciebie. Wkurzyłeś mnie! Wiesz jak ciężko było mi wytrwać 4 dni w niepewności?! - uderzyłam go w ramię
-Przepraszam, ale naprawdę myślałem, że dam sobie radę - Luis oddalił się ode mnie najdalej jak to możliwe
-Skarbie, powtórz to - powiedziałam ze stoickim spokojem
-Myślałem, że wszystko dobrze się skończy - powtórzył niepewnie
-W takim razie lepiej nie myśl! - rzuciłam sztyletem w jego kierunku, lecz celowałam obok niego
-I to ja jestem narwany?! - wyciągnął sztylet ze ściany
-Czekaj mam jeszcze drugi! - rzuciłam ponownie
-Wszystko w porządku? - do salonu zajrzała Kanako
-W jak najlepszym - odpowiedziałam z uśmiechem
-Nie w porządku, ona próbuje mnie zabić!
-Mam prawo jesteś moim chłopakiem i mam też za co!
-Kanako, schowaj się lepiej bo nie chciałabym przypadkiem wcelować w ciebie - dziewczyna szybko uciekła z salonu, a ja dojrzałam na szafce obok drzwi noże Masahiro, więc rzuciłam kolejny, ale złapał go tym razem
-Cholerny Masahiro, specjalnie je tam zostawił - wymamrotał pod nosem Luis
-Możesz przestać już rzucać nożami?! - krzyknął
-To mnie nie denerwuj! - rzuciłam następnym
-Zresztą jesteś nieśmiertelny to cię nie zabiję. Najwyżej zaboli - dodałam po chwili nadąsana
-Dobrze, zrozumiałem. Przestań już rzucać - w tym momencie Luis szybko znalazł się za mną, obezwładnił mnie i wytrącił narzędzie
-Przepraszam. Naprawdę nie chciałem. Powinienem ci powiedzieć, mój błąd. Więcej go nie popełnię. Nigdy już nie będziesz musiała się o mnie martwić. Ostatecznie skończyłem z moim dawnym życiem. Wykonałem ostatnią misję i jestem już wolny. Teraz będziemy mogli już zacząć nowe życie, ale jak mnie zabijesz nic z tego. Dlatego bardzo proszę, daruj mi życie, ponieważ chciałbym spędzić z tobą moją wieczność - pocałował mnie w policzek
-Wiesz jak się bałam, martwiłam się o ciebie. Nie mogłam się na niczym skupić, cały czas patrzyłam w telefon i wyczekiwałam jakiejkolwiek informacji od Josha, że z tobą wszystko w porządku. Jak mogłeś być takim draniem - czułam jak łzy napływają mi do oczu
Luis puścił mnie i stanął naprzeciwko mnie.
-Wynagrodzę ci to jakoś - objął mnie i po raz kolejny skrył moje łzy w swoich objęciach
-Nie wrócisz już do tego? - wyszeptałam
-Nie, od teraz jestem tylko i wyłącznie cały twój - uwolniłam się z jego objęć i otarłam łzy
-Na pewno? - spytałam półszeptem
-Tak skarbie - pocałował mnie w czoło
-Zatem wybaczam, lecz pamiętaj moja celność jest całkiem niezła - skarciłam go spojrzeniem
-Nie martw się, zapamiętam sobie, żeby lepiej cię nie drażnić - pocałował mnie
Luis jeszcze raz przeprosił mnie, pocałował po czym oznajmij, że musi na chwilę zniknąć. I bym ponownie nie rzucała nożami bo on zaraz wróci. Musi tylko uzupełnić swoją energię, ponieważ on nie pije wampirzej krwi i nie dość, że źle na niego działa. To w dodatku nie odzyskuje całej energii, a zaledwie malutką ilość. A więc tym razem daruję mu rzucanie, ale przysięgam jeszcze raz taki numer, a udoskonalę moją celność i lepiej niech uważa.
Mimo wszystko cieszę się, że nic mu nie jest. I teraz możemy zbudować wspólnie nową, wspaniałą przyszłość. Ponieważ udało nam się uwolnić od przeszłości. Nie było to łatwym zadaniem, lecz na pewno warto było zaryzykować. Oczywiście nie znaczy to, że całkowicie przeszła mi złość na Luis'a bo nim tak się stanie to jeszcze trochę minie. Jednakże jestem zadowolona, że tylko tak się to skończyło, a nie jakoś poważniej. Ponieważ nie wiem jak bym sobie wtedy poradziła. Zbyt go kocham, aby dopuścić do siebie tak złe myśli. Natomiast wyrzuty sumienia by mnie wykończyły, gdybym wiedziała, że mój ukochany cierpiał, a ja nie nic nie zrobiłam. Miłość jest strasznie skomplikowana, ale nie potrafiłabym bez niego żyć.
,,Prawdziwa miłość nie wyczerpuje się nigdy,
im więcej dajesz, tym więcej Ci jej, zostaje."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top