Rozdział 23 Z odsieczą
Spędziłam już u mamy 4 dni, a Luis nadal nie przyjechał. Dość mam tego czekania. Stwierdziłam, że czas zainterweniować. Poprosiłam jednego z moich obserwatorów, aby po mnie przyjechał i razem z nim udamy się do miejsca, gdzie przebywa Luis. Ponieważ jak zwykle wpakował się w kłopoty, a przy okazji będę mogła go zrugać za tą samobójczą misję.
Mój znajomy przyjechał po mnie, pożegnałam się z mamą i wsiadłam do samochodu.
-Przywiozłem twoje rzeczy, ale czy ty również nie miałaś się wycofać? - mężczyzna odezwał się do mnie jako pierwszy
-Owszem, ale mój ukochany mi na to nie pozwala. Twoje wampiry mają go cały czas na oku? - chłopak przytaknął
-Świetnie w takim razie jedź najpierw w odwiedziny do tego, który chce przejąć terytorium i planuje zemstę na Luis'ie. Ja mu pokaże co to naprawdę zemsta - uśmiechnęłam się złowrogo
-Larisso, ale dlaczego właściwie to robisz? - szatyn zaskoczył mnie swoim pytaniem
-Luis jest potężny, ale też i trochę narwany. A więc póki o tym nie wie ja rozwiąże ten problem
-A mówiłem, że Luis to zła osoba i wciągnie cię w swoje interesy
-Josh nie marudź, po prostu jedź - skarciłam chłopaka spojrzeniem
-Masz szczęście, że byłem ci winien przysługę i lubię cię - odpowiedział niezadowolony
-Zresztą w tej wersji lubię cię bardziej - dodał po chwili z uśmiechem
Przebrałam się, wyposażyłam w moje pistolety i sztylety. Po czym założyłam maskę i wysiadłam z samochodu, kiedy byliśmy już na miejscu.
Josh czekał na mnie w aucie pod budynkiem. A ja zrobiłam tam bardzo ładny porządek. Nie musiałam zabijać wszystkich, aby zrozumieli. Wystarczyło pozbyć się ich przywódcy by nagle wszyscy byli mi posłuszni. Cała sytuacja może trwała 10 minut. Gdy zrobiłam wszystko co zamierzałam wróciłam do mojego przyjaciela, który czekał na parkingu.
-Widzę ze misja się powiodła - odezwał się Josh, kiedy tylko wsiadłam
-Po czym wnioskujesz?
-Po krwi na twoim sztylecie - wskazał na narzędzie
-Faktycznie, zapomniałam o tym
Chłopak zaśmiał się i po chwili odjechał. W kierunku naszego głównego celu. Po około godzinie byliśmy na miejscu. Ponownie założyłam maskę, mój towarzyszysz również i ruszyliśmy do środka.
-Larissa idziemy od tyłu? - dołączyła do nas pozostała dwójka, która została pilnować Luis'a
-Wejdźmy głównym wejściem - posłałam mu porozumiewawcze spojrzeniem
Weszliśmy do środka. Bez żadnego słowa zaatakowaliśmy od razu obecne w środku wampiry. Nie byli trudnymi przeciwnikami. Lecz teraz trudniejsza część planu, ponieważ musimy znaleźć Luis'a. A niestety nie wiemy, gdzie dokładnie się znajduje. Jedynie jesteśmy pewni, że jest w tym budynku. Myślałam, że tamto to była misja samobójcza, ale chyba tak naprawdę to jest dopiero jego misja samobójcza. Oj przysięgam niech ja go tylko znajdę, a już własnoręcznie postaram się go ukatrupić. Ja mu dam poświęcania się dla nas. Zapamięta to sobie na bardzo długo.
Rozdzieliliśmy się i przejrzeliśmy każdy zakątek budynku, lecz nigdzie go nie było.
-W twoich żyłach płynie jego krew, prawda? - nagle głos zabrał Josh
-Tak - przytaknęłam lekko zdziwiona
-Więc postaraj się go wyczuć. Łączy was więź. Możecie siebie zlokalizować jeśli jesteście blisko
-Ale jak mam to zrobić?
-Zamknij oczy i pomyśl o Luis'ie. Nie myśl o niczym więcej. Tylko o nim, zrozumiałaś? - przytaknęłam
Zrobiłam jak kazał mi chłopak. Ujrzałam pewną wizję dzięki, której wiedziałam już, gdzie go szukać.
-Jest pod nami. W jakimś ciemnym pomieszczeniu, ale nie jest sam - mężczyźni zaczęli szukać wejścia do piwnicy
-Mam! - zawołał jeden z moich towarzyszy po 5 minutowych poszukiwaniach
-Możliwe, że jest osłabiony. Jeśli jest ktoś z nim, mu go zatrzymamy. A ty biegnij szybko do Luis'a i pomóż mu odzyskać siły
Weszliśmy do środka. Pomieszczenie było słabo oświetlone, lecz dostrzegliśmy jak drogę zagrodziła nam jakaś męska sylwetka. Josh ze swoimi przyjaciółmi zaatakowali mężczyznę, abym ja mogła dotrzeć do Luis'a.
Mój ukochany siedział na krześle w końcu piwnicy. A do niego przypięte były jakieś rurki, które odprowadzały mu krew. Nie powinien zdziwić mnie ten widok. W końcu każdy pragnie krwi Luis'a, a wszystko przez to, że jest pierwszym. Jednakże nie chce widzieć mojego ukochanego w takiej sytuacji. Ponieważ boli mnie taki widok. Poodczepiałam od niego wszystko. Musiał stracić wiele krwi, gdyż był ledwo przytomny. Dlatego wyjęłam mój sztylet i rozcięłam nadgarstek, który przyłożyłam do jego ust. Kiedy chłopak odzyskał trochę świadomość kazałam mu mnie ugryźć. Zauważyłam jeszcze jak napastnika ogarnęło przerażanie na moje słowa, próbował nawet uciec, ale zagrodzili mu drogę moi towarzyszy.
Luis zatopił swoje kły w mojej szyi i już po chwili stał przed swoim oprawcą. Jednym szybkim ruchem pozbawił go serca.
-Co ty tutaj właściwie robisz? - podszedł do mnie zaskoczony
-Ratuję cię - zdjęłam maskę, pozostali mężczyźni również
-Obserwowaliśmy cię cały czas i to my pomogliśmy ci za pierwszym razem - odezwał się jeden z nich
-Tak myślałem - wydukał pod nosem Luis
-Co zrobimy z tą krwią? - zapytał Josh
-Wylejcie ją. Nikt nie może wejść w jej posiadanie - rozkazałam
-Jak w ogóle doszło do tej sytuacji?! - krzyknęłam na niego
-Nie wiem. Dałem się chyba trochę zaskoczyć - odpowiedział zakłopotany, a ja podeszłam bliżej
-Nie myśl, że ci darowałam. Dostaniesz za tą misję samobójczą jak tylko wrócimy już bezpiecznie do domu - uderzyłam chłopaka w ramię
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top