Rozdział 12 To naprawdę Ty?
Luis zdjął maskę mężczyźnie, którego tak zawzięcie poszukiwaliśmy od 3 dni. A ja nie mogłam w to uwierzyć. Czyżby właśnie, dlatego wcześniej nie chciał mi powiedzieć kogo szukamy. Abym nie miała złudnych nadziei jeśli nie odnajdziemy mojego brata. W każdym bądź razie dalej w to nie wierzę. Wszyscy byli przekonani, że nie żyję. Ja co prawda w to nie wierzyłam i byłam pewna, że żyje. Lecz nie myślałam, że kiedykolwiek uda mi się go odnaleźć.
-Taylor - szepnęłam pod nosem ocierając łzy szczęścia
Chłopak uśmiechnął się do mnie i szepnął poczekaj. Zwrócił się również do Luis'a i dał mu jakiś znak. A ten nachylił się nad nim i ugryzł go. Właśnie sobie uświadomiłam, że budzi jego wampirzą stronę. Zapomniałam o tym, że przecież Luis'a potrafi usypiać usypiać czyiś wampiryzm.
Po kilku minutach zobaczyłam jak rany goją się, a mój brat odzyskuje swoje siły. Kiedy przebudziła się jego wampirza osobowość. Ujrzałam całkiem inną osobę. Brązowe oczy zmieniły swój dotychczasowy kolor na czerwony. Oliwkowa cera stała się porcelanowa, a brązowe włosy zmieniły swój odcień na czarny. Na szyi objawił się również taki sam symbol jak my posiadamy, różnił się minimalnie od pozostałych.
Zanim do mnie podszedł najpierw podszedł do Luis'a.
-Przepraszam. Wybaczysz przyjacielu? - spuścił wzrok
-Jak można być tak głupim! O czym ty myślałeś odchodząc w ludzkiej postaci?! Doskonale wiesz co czeka cię bez mojej ochrony, więc dlaczego każesz mi się szukać! Zobaczysz jeszcze raz taki numer, a nie myśl, że przyjdę ci z ratunkiem! A teraz idź do niej bo jesteś jej winy porządne przeprosiny nie mówiąc już o wyjaśnieniach - Luis poklepał go po plecach dla dodania odwagi, ale zaraz potem skarcił go spojrzeniem
-Przepraszam siostra, nie chciałem, wybacz mi. Nie tak to miało wyglądać, ale obiecuję, że już cię nie zawiodę i nie będziesz musiała się przeze mnie martwić - mocno mnie przytulił
Kilka godzin później
Wróciliśmy całą szóstką do domu i nadszedł czas wyjaśnień. Zbyt dużo każdy przed każdym ukrywał i w końcu trzeba sobie wyznać prawdę. A przede wszystkim pragnę się dowiedzieć co działo się z moim bratem przez cały ten czas.
Usiedliśmy wszyscy w salonie i zaczęło się. Luis ze stoickim spokojem siedział na fotelu i przyglądał się wszystkim, a w szczególności Taylor'owi jakby wątpił w jego słowa. Ale nie przerywał, słuchał. I może właśnie dlatego mnie to zaniepokoiło. Lecz w tej chwili nie było to dla mnie istotne. Najważniejsze, że po tylu latach odzyskałam mojego brata.
-Larissa chyba muszę wytłumaczyć ci wszystko od samego początku - usiadł obok mnie
-Nie ukrywam, ale w końcu przydałoby się - skarciłam go spojrzeniem
-Poznałem Luis'a w Europie. Przyjechał w interesach, a ja wmieszał się w nielegalne interesy z gangami. Byłem głupi, myślałem, że jak wyjadę do Europy to mnie nie znajdą. Myliłem się, pewnej nocy włamali się do mojego domu. Zmuszając tym samym do ucieczki. I właśnie podczas tej ucieczki wpadłem na Luis'a. Kiedy zorientował się, że jestem ścigany, oferował mi pomoc. Przestraszyłem się go początkowo, ale w tamtej chwili było mi wszystko jedno kim on jest. Kazał mi stanąć za sobą i nie odzywać. Wykonałem polecenie, a gdy gang zbliżył się do nas i zobaczył jego, momentalnie wycofał się z pościgu za mną. Byłem przerażony oraz w szoku. On nic im nie zrobił, po prostu na niego spojrzeli. Wyznał mi prawdę o sobie, gdy zostaliśmy sami. Okazało się nie dość, że jest wampirem to jeszcze ich stwórcą co czyni z niego ważną szychę. Dosłownie w każdym kręgu i wszędzie. Zaproponował mi bym do niego dołączył, a on zapewni mi ochronę, która nie ukrywając, ale była dla mnie dość ważna w tamtym momencie, jeśli chciałem żyć. Zgodziłem się. A potem Luis poszedł o krok dalej z kolejną propozycją, ponieważ zapytał czy chcę by przemienił mnie w wampira i został jego prawą ręką. Ciężko było podjąć mi decyzję, ale po namyśle zgodziłem się bez wahania. Jak zaproponował tak uczynił i od tej pory, mieszkałem tutaj, pomagałem mu w interesach i załatwiałem za niego sprawy w zamian za ochronę, swój własny kąt i przemianę
-Zostałeś po prostu przerobiony na jego własnego sługą - zaśmiali się przyjaciele
-W sumie coś w tym jest - również przytaknęłam
-Nasza relacja od zawsze tak wyglądała. Jeden z drugiego miał pożytek i z tego korzystał. Ale nie myśl sobie, że tylko wykorzystywaliśmy się na wzajem. Bo naprawdę udało nam się zaprzyjaźnić i tak pozostało do dziś. Chociaż Luis od zawsze za bardzo się mną przejmował przez co potem miał kłopoty - uśmiechnął się niepewnie spoglądając kątem oka na Luis'a
-Opowiedział mi również o tobie i o tym co się stało. Wtedy dostałem zadanie by cię chronić. I tak stałem się twoim bratem. Ale nie martw się nawet jeśli nie łączą nas więzy krwi i między nami jest ogromna różnica to nic się nie zmieni. Nadal będziesz moją małą, młodszą siostrzyczką - przytulił mnie
-Ty również zostaniesz nadal moim bratem. Nic się nie zmieniło i nie zmieni - uśmiechnęłam się do niego
-Ale skoro wiedziałeś o mnie i Luis zdradził ci, że byliśmy parą. To czy kiedy porwali Nicka i Josha to ty naprowadziłeś mnie na Luis'a? - spytałam nagle po zastanowieniu
Chłopak milczał. Nie wiedział co ma odpowiedzieć. Widać było, że zadałam niezręczne pytanie.
Nagle trójka przyjaciół podniosła się z kanapy i ruszyła do bruneta. Podeszli się z nim pożegnać, ponieważ zbierali się już do domu. I tą jakże banalną sytuacją uratowali go z opresji.
-Taylor musimy porozmawiać - po bardzo długiej ciszy w końcu przemówił Luis
-Mała, idź odpocznij miałaś ciężki dzień - podszedł do mnie i pocałował
-Chciałem jeszcze porozmawiać z twoim bratem, ale jutro obiecuję będzie cały twój - dodał po chwili z podejrzanym wyrazem twarzy
Coś mi tutaj nie pasowało, ale postanowiłam ulec i odpuścić. Odwzajemniłam pocałunek Luis'a i skierowałam się do pokoju.
Lecz zanim weszłam do końca po schodach, usłyszałam dziwny odgłos. Jakby dźwięk uderzenia. Cofnęłam się po cichu i sprawdziłam źródło dochodzącego dźwięki.
Luis uderzył Taylora.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top