Rozdział 8 Przegrałeś synu


Tydzień później

Dokładnie za tydzień skończę 25 lat. Wtedy ojciec przekaże mi całą swoją władzę. Jednakże do tego czasu muszę go słuchać oraz wykonywać jego rozkazy, jeśli nie chcę, aby sytuacja sprzed 7 dni się powtórzyła. Od tamtego czasu robię wszystko co mi każe. Niektórzy pracownicy uważają, że nareszcie stałem się dobrym synem. Zdarzyło się nawet, że kilka osób pogratulowało mojemu ojcu, że w końcu udało mu się mnie ujarzmić. Kanako uważa na przykład, że stałem się teraz cieniem człowieka. Może coś w tym jest. Ciężko mi funkcjonować tak jak mi każą. Chodzę na lekcje, słucham wykładów, z którymi absolutnie się nie zgadzam, ale nie mogę się nawet odezwać. 

Często chodzę ze spuszczoną głową i wpatruję się w ziemie. Nie mogę znieść szyderczych spojrzeń pracowników i wszystkich obecnych w pałacu. Ostatnio jestem na językach. Niektórzy dziwią się jak to się stało, że przestałem być nie posłuszni. Inni chodzą i rozgłaszają plotki, że podobno ojciec musiał zmusić się do drastycznych środków, żebym posłuchał. W skrócie mówiąc rozgłaszają wszystkim, że dziedzic dostał cięgi. Choć wciąż uważają, że była to zbyt łagodna kara.

Przez prawie 20 lat dzień w dzień byłem tak karany, zamykany w piwnicy i dopiero karany by nikt nie usłyszał niepokojących dźwięków dochodzących z pomieszczenia. Tam mój ból był uciszany przez zimne, grube mury. Nikt nie wiedział o krzywdzie jaką mi zadawano. Choć może byli tego świadomi, lecz udawali, że nic nie wiedzą. Cóż w końcu tak najwygodniej niż zainterweniować. Spędzałem całe dnie w przeklętym pomieszczeniu, często bez jedzenia i wody, gdyż na to nie zasługiwałem. 

Ból towarzyszy mi od zawsze, lecz ja jestem z nim za pan brat. Nigdy nie narzekałem jakie może życie jest niesprawiedliwe. Wiadomo, że chciałbym być traktowany chociaż jak człowiek, ale niestety mamy takie lata, a dziedzice nigdy nie są chowani w dobrych warunkach. Większość wychodzi z założenia, że w im bardziej surowych warunkach zostaniemy wychowani tym lepiej będziemy przygotowani do życia oraz staniemy się odpowiedni do objęcia władzy. Rzecz jasna, że nie tutaj droga, ale niestety nie mamy na to wpływu. Dzieci, które rodzą się spadkobiercami od swoich narodzin mają już ciężkie życie, a szczególnie chłopcy. Dlatego wiele matek prosi i błaga Boga, aby nie urodził się tylko chłopiec, a dziewczynka. Co prawda one też nie mają w życiu łatwo, ponieważ są zmuszane do zaaranżowanych małżeństw z mężczyznami, których nigdy nie pokochają oraz nie zostaną przez nich pokochane, ale są lepiej traktowane przez swoje rodziny.

Wróciłem do swojego pokoju z kolejnej lekcji. Aktualnie miałem 30 minut wolnego czasu, aby się posilić przed następnymi naukami. Jednakże ktoś zapukał do mojego pokoju. 

-Paniczu, jesteś proszony do głównej sali - usłyszałem głos zza drzwi.

Cóż jak wzywają to muszę iść. Lecz dlaczego mam przeczucie, że nic dobrego z tego nie wyniknie.

Kiedy wszedłem do głównej sali, zauważyłem mojego ojca w obecności jakiegoś mężczyzny i kilku innych osób. Siedzieli przy stole pod ścianą i bacznie mi się przyglądali. Natomiast ja stałem na środku sali przed nimi i starałem się nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego. 

-Moja służka widziała Hitoshi twojego syna Ichiro z jakąś młodą, czarnoskórą kobietą na targu w miasteczku - głos zabrał przyjaciel ojca.

Starałem się nie okazać żadnych emocji, aby nie potwierdzić słów mężczyzny. Jednakże na nic moje starania. Ojciec odszedł szybko od stołu i podszedł do mnie. Spojrzał na mnie z pogardą, po czym wymierzył mi siarczysty cios w lewy policzek przy wszystkich zgromadzonych. Spuściłem wzrok, aby więcej go nie hańbić. Wystarczy, że już przyniosłem mu wstyd zadając się z czarnoskórą kobietą oraz obraziłem wszystkich obecnych brakiem swoich manier. Nie mówiąc już o tym, że przeze mnie mój ojciec będzie musiała tłumaczyć się przed zgromadzonymi w sali, ponieważ uderzył swojego syna w obecności innych. A nigdy nie powinien sobie na to pozwolić. 

-Nie traktujesz zbyt surowo swojego syna, mój przyjacielu? - mężczyzna podszedł do mnie, a mój ojciec nie zareagował na słowa przyjaciela.

-Nie daj się następnym razem przyłapać bo nie zasługujesz na takie traktowanie - szepnął mi na ucho i poklepał po ramieniu.

-Spędziłeś z nią noc? - spuściłem wzrok .

Milczałem. Nie mogłem przecież wyznać prawdy bo dla nikogo nie zakończyłoby się to dobrze. Skoro wiedzą o Bastet muszę się wymknąć z pałacu i spotkać z nią, aby pośpieszyć ją z zaklęciem nim będzie za późno.

-Nie - odpowiedziałem niepewnie.

-Kłamiesz - chciał ponownie mnie uderzyć, ale przerwał mu drugi z mężczyzn.

-Przyjacielu, daruj chłopakowi - ojciec odsunął się ode mnie.

-Przystojny z niego młodzieniec, ale z taką obitą twarzyczką żadna go nie zechce. Nie ma nic złego w tym, że korzysta z życia. Cóż poradzisz, że chłopak podoba się młodym damą - mężczyźnie udało się uspokoić trochę mojego ojca.

-Widzę, że jesteś bardzo skory co do kobiet to może czas znaleźć ci małżonkę - myślałem, że się przesłyszałem.

-Zaniemówiłeś nagle?

-Dobrze ojcze - zgodziłem się niechętnie.

-Cieszę się synu, że podzielasz moje zdanie, a teraz możesz już odejść.

Muszę szybko coś wymyślić, dlatego od razu niezwłocznie udałem się do Kanako prosić ją o pomoc. Przemknąłem się niezauważony do jej pokoju, a jak się potem okazało dziewczyna już czekała na mnie.

-Długo ci to zajęło. Już myślałam, że mnie unikasz - odezwała się, gdy tylko mnie zauważyła.

-Wybacz, nie chciałem ci sprawiać kłopotów.

-Paniczu uwielbiam cię i szanuję, ale czasami jesteś naprawdę głupi. Przepraszam za to, ale wiesz że zawsze jestem gotowa by ci pomóc, a ty mnie unikasz i jeszcze poddałeś się swojemu ojcu.

-Wybacz, nie miałem wyjścia. Przepraszam też, że znów będę musiał poprosić cię o pomoc. Ale ojciec postanowił zaaranżować mi małżeństwo, dlatego muszę szybko wymknąć się z pałacu i spotkać z pewną osobą. Jakbyś mogła pomóc mi wydostać się z tego miejsca i kupić trochę czasu do mojego powrotu.

-Nie ma problemu paniczu. Za mną - uśmiechnęła się łapiąc mnie za rękę i zaczęła prowadzić w kierunku tajnych korytarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top