Rozdział 39 Poród
Dziecko przyszło na świat, a wieść o jego narodzinach rozeszła się na cały świat. Wioska śmiertelników żyła tylko naszym życiem, podziemny świat wampirów również nie dawał o sobie zapomnieć.
Larissa z trudem przeżyła poród, ale dzięki pomocy nieznajomej udało się. Odebrała poród i bardzo pomogła mojej ukochanej. Natomiast, jeśli chodzi o naszego malucha. Urodził nam się synek, postanowiliśmy, że damy mu na imię Valentin. Gdyż pasowało ono idealnie, a Larissie bardzo się podobało.
Ciemnoskóra kobieta miała rację. Valentin nie urodził się człowiekiem, urodził się wampirem. Przyznam, że jest to troszkę niepokojące, a zarazem dość intrygujące. Oczy malucha nie mają naturalnej barwy, odziedziczył moje szkarłatne tęczówki, a na szyi pojawił się symbol. Jednakże jest on na razie ledwo widoczny i na szczęście mały.
Chcieliśmy utrzymać narodziny naszego syna w tajemnicy, ale niestety nie było to wykonalne. Chociażby z tego powodu, że cała wioska wiedziała, iż Larissa jest w ciąży. Dlatego to była kwestia czasu im rozniesie się to po miasteczku. Lecz najbardziej obawiam się tego, że wampiry również poznały prawdę. Jednakże kto im o tym doniósł o to jest pytanie? Przecież ona nie miały skąd się dowiedzieć. Nikt nas nie śledził bo gdyby tak było wyczułbym czyjąś obecność. Wampiry, które spotkaliśmy wtedy w lesie nie mogły podejrzewać takiej sytuacji. Zresztą nie wróciłyby z powrotem do miasteczka, wiedząc kim jestem.
Boję się, że mogą złożyć nam niezapowiedzianą wizytę, ale czy odważą się sprzeciwić swojemu panu? Naprawdę będą takimi głupcami i narażą się na mój gniew? Doskonale zdają sobie sprawę, że nie odpuszczę. Będę tak długo ich tropił, aż osobiście ich zabiję. Ja stworzyłem wampiry i w każdej chwili mogę zakończyć ich żywot. Są mi podległe, dlatego albo będę mnie słuchać i grzecznie wykonywać moje rozkazy nie mieszając się przy tym w moje życie, albo będę zmuszony ja wmieszać się w ich życie.
Nie wiem czy są na tyle odważni by mi się przeciwstawić, ale w każdym razie są na tyle głupi, aby wyjść na przeciw swojemu stwórcy.
Chętnie zagram w ich grę. Pod warunkiem, że moja ukochana będzie się trzymać od tego z dala.
Od porodu minął tydzień. Wampiry jak na razie nie zjawiły się, ale wiem, że nie zostawią tak tego, ponieważ Valentin jest zbyt potężny. A kiedy dorośnie może stać się nawet potężniejszy ode mnie. Boją się, że mój syn mógłby zniszczyć ich świat i odebrać im życia, kiedy tylko by chciał.
Śmiertelnicy dość często składają nam nie proszony wizyty tylko po to, aby porzucać wyzwiskami w stronę mojej kobiety. Od kiedy maluch przyszedł na świat dostrzegłem, że stała się dużo silniejsza. Nie przejmuje już się obelgami kierowanymi pod jej adresem, wręcz przeciwnie śmieje się z nich. Widzę, że stara się być silna dla naszego dziecka. Podoba mi się jej determinacja i zamierzam jej w tym pomóc.
Dziecko odżywia się moją krwią. Larissa śmieje się, że od kiedy pierwszy raz jej posmakował uzależnił się od tatusia. Tak jak ona uzależniła się ode mnie już dawno temu. Aż ciężko uwierzyć, że taki uroczy maluch może być uważany za niebezpiecznego oraz przysporzył mamie tyle kłopotów.
-Zasnął - Larissa dołączyła do mnie w salonie.
-Luis ty nie potrzebujesz snu, prawda? Bo nie widziałam cię jeszcze, abyś spał, a nasz synek mógłby przespać cały dzień i noc - usiadła obok mnie na kanapie i wtuliła się.
-Najwidoczniej odziedziczył coś po mamie - pocałowałem ją w głowę.
-Ale od pytanie mi się nie wymigasz - posłała mi szeroki uśmiech ukazując przy tym swoje białe ząbki.
-Jesteś upierdliwa - zażartowałem, po czym przewróciłem oczami.
-A ty jesteś uparty jak osioł. W dodatku mało subtelny - westchnęła kręcąc głową.
-Nie przegadam cię, a więc poddaje się i odpowiadam na twoje pytanie - uśmiechnęła się zwycięsko.
-Nie jest prawdą, że całkiem nie potrzebuję snu. Owszem bardzo, bardzo rzadko sypiam, ale jednak. Widzisz moja droga, wampiry nie potrzebują snu i to jest prawdą, ale potrzebujemy czasem zregenerować swoją energię, dlatego zapadamy na jakiś czas w coś w rodzaju snu. Taka jakby medytacja, w której jesteśmy wyłączeni z obecnego świata. Nie trwa to długo bo wystarczy nam jedna ludzka noc, aby się zregenerować.
-A krew nie pomaga wam odzyskiwać sił? - spytała zaskoczona.
-Krew to co innego. Gdy wy ludzie jesteście głodni, a długo nie jedliście posiłku stajecie się osłabieni. Nie macie siły nawet ruszyć ręką. Krew dla nas to jak dla was jedzenie i jeśli nie chcemy odczuwać głodu oraz chcemy mieć siłę do walki musimy się regularnie odżywiać.
-Bycie wampirem jest skomplikowane - pokręciła głową.
-Ale ma swoje zalety - puściłem jej oczko, po czym objąłem w pasie i przyciągnąłem do siebie.
-Tu się muszę z tobą zgodzić - nasze usta złączyły się w dość chaotycznym, ale zarazem namiętnym pocałunku.
,,Nie mogę Ci obiecać, że rozwiąże wszystkie Twoje problemy, ale mogę Ci obiecać, że będę zawsze z Tobą by razem stawić im czoła."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top