Rozdział 17 Zakazane zaklęcie
Bastet zaprowadziła mnie do piwnicy pod domem. Panował tam mrok, jedynie pojedyncze światło świec rozjaśniało spowite ciemnością pomieszczenie.
Czarownica kazała stanąć mi w kręgu, a sama stanęła po za nim. Wzięła do ręki starą, zniszczoną księgę, otworzyła ją na odpowiedniej stronie, po czym zaczęła czytać jakiś tekst w nieznanym dla mnie języku. Następnie odłożyła księgę i recytowała zaklęcie z pamięci.
Bastet wzięła do ręki nóż, którym rozcięła swoją dłoń. Krew kapała na podłogę. Po chwili podała mi narzędzie i kazała zrobić to samo. Krew została przelana, a płonie świec nagle stały się mocniejsze oraz większe. Zerwał się wiatr, walczył z płomieniami.
Wiedźma podała mi złoty kielich każąc wypić jego zawartość. Jak powiedziała tak uczyniłem. Momentalnie poczułem, jakby moja głowa płonęła. Ból był niewyobrażalny, przyklęknąłem, a Bastet kontynuowała zaklęcie.
Głowa mi płonęła, oczy zaczęły piec i boleć z powodu wpadającego do piwnicy przez małe, drewnianego okienko światła dziennego. Czułem jak na szyi wypala mi się jakiś znak, a moje serce powoli zaprzestaje swojego bicia. Pracowało coraz ciszej, aż w końcu przestało.
Moje serce umarło, a ja razem z nim.
Zaklęcie dobiegło końca.
Bastet szybko do mnie podbiegła, by pomóc mi wstać. Kiedy podniosłem się i uniosłem głowę z ust dziewczyny wydobył się cichy krzyk. Odruchowo zakryła dłońmi usta, wyglądało to jakby nie chciała, abym zapytał ją co się stało. Ale nie mogłem tego pozostawić bez reakcji.
-Co się stało? Zaklęcie nie udane? - spytałem z lekkimi wątpliwościami.
-Wręcz przeciwnie - przerażona podała mi lustro.
-M...moje oczy...są czerwone - ledwo wydukałem.
-Jeszcze szyja - dodała niepewnie dziewczyna.
-Co z nią?! - zawołałem zaskoczony i wtedy dostrzegłem tajemniczy symbol.
Nie wierzyłem własnym oczom. Nawet rana na mojej dłoni sama się zagoiła. Zaklęcie Bastet naprawdę się udało. Ale co tak właściwie się ze mną stało? A może raczej powinienem zdać sobie pytanie, czym się stałem?
Moja cera stała się jaśniejsza, czarne jak dotąd tęczówki zmieniły swój kolor na szkarłatny, światło stało się moim wrogiem. Na szyi pojawił tajemniczy symbol, a rany same się goją.
Zbliżała się godzina 22. Powoli kończył mi się czas. Muszę niezauważanym przemknąć się jakoś do pałacu i zabrać stamtąd Kumiko nim będzie za późno. Wydano nagrodę za moją głowę, wyrok śmierci będzie ciągnął się za mną bardzo długo. Niestety przez mój czyn narażona jest również Kumiko z powodu roli jaką odgrywała do tej pory. Od momentu spotkania mnie i ogłoszenia moją żoną przysparzam jej samych kłopotów. Póki ludzie nie poznali prawdy i wierzą, że Kumiko jest moją żoną, będę wiązać ją ze wszystkimi moimi czynami.
Udało mi się dostać do pałacu. Jednakże po drodze musiałem się wielokrotnie chować przed patrolami. Dotarłem do bramy, ale nigdzie nie widziałem mojej żony. Obawiałem się, że ją złapali, lecz na szczęście się myliłem. Po kilku minutach zjawiła się w towarzystwie Kanako.
-Ukryłam ją - wyłoniły się zza drzew.
-Słyszałam co zrobiłeś. Pomyślałam, że ją też będą ścigać, więc zabrała ją ze sobą - Kumiko dołączyła do mnie.
-Kanako chodź z nami. Nie mogę cię tutaj zostawić wiedząc, że zostaniesz oskarżona o zdradę władzy i uczestnictwo w spisku zamordowania byłego władcy. Wszyscy wiedzą, że byliśmy ze sobą blisko.
-Nie martw się o mnie. Uciekaj panie, zabierz Kumiko w bezpieczne miejsce i zaopiekuj się nią - zaczęła się powoli oddalać.
-Nic cię tutaj teraz nie trzyma, zastanów się. Byłaś tutaj dla mnie, a jak odejdę, nie będziesz miała powodu by żyć w pałacu. Daj sobie pomóc - odwróciła się.
-Masz rację paniczu, ktoś musi cię pilnować. Zawsze byłeś narwany i roztrzepany. Obawiam się, że twoja żona nie poradzi sobie z twoim charakterkiem i przyda jej się pomoc w poskromieniu cię - zaśmiała się, po czym wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z dziewczyną.
-To się wpakowałem teraz - westchnąłem oraz posłałem jej zadziorny uśmieszek.
Uciekaliśmy ile sił w nogach, ale co jakiś czas musieliśmy robić przerwy i kryć się przed patrolami. Byliśmy prawie przy granicy kraju. Wystarczy ją przekroczyć, aby pozbyć się pościgu.
Nagle ktoś do nas podbiegł i położył mi dłoń na ramieniu. Myśleliśmy już, że zostaliśmy wytropieni, ale na szczęście byliśmy w błędzie. Był to nie kto inny jak Arata, mój przyjaciel.
-Ojciec mi powiedział czego dokonałeś. Pomyślałem, że przyda ci się pomoc - uśmiechnął się.
-Arata - wypowiedziałem jego imię.
-Odciągnę ich. Potem do was dołączę. Czekajcie za granicą kraju.
Dzięki nie ocenionej pomocy mojego przyjaciela, udało się przekroczyć granicę. Zgodnie z umową czekaliśmy, aż do nas dołączy. Martwiliśmy się czy nie został przypadkiem złapany. Ale po 40 minutach czekania nasze wątpliwości rozwiały się.
Nasza czwórka była cała i bezpieczna. Mimo wszystko dla pewności postanowiliśmy się rozdzielić, gdyby jednak postanowili nas szukać. Z perspektywy czasu nie było to wtedy najmądrzejszym posunięcie, ale kto mógł wiedzieć, że tak się sprawy potoczą. Za jakiś czas mieliśmy ponownie się spotkać i ustalić co dalej z naszym życiem. Ale nigdy nie wiadomo, kiedy to spotkanie nadejdzie i co wydarzy się po drodze.
Rozdzieliliśmy się, aby nie wzbudzać podejrzeń. Potem tego żałowaliśmy.
Kanako odeszła z Aratą w jedną stronę. Natomiast Kumiko ruszyła ze mną w dalszą podróż w drugą stronę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top