Rozdział 16 Niewybaczalny grzech
Stałem właśnie przed domem moich rodziców.
Początkowo pozwoliłem mieszkać im za murami pałacu, ale oczywiście musieli złamać moje zasady przebywania tam, a więc postanowiłem wyrzucić ich za mury i nakazać zamieszkać w pobliskim miasteczku z naszymi poddanymi. Bardzo nie spodobał im się ten pomysł, ale przecież swojego władcy trzeba słuchać.
Zapukałem do drzwi. Otworzyła mi matka, gestem ręki zaprosiła do środka. Trzeba przyznać, że ich warunki mieszkalne diametralnie różniły się od tych w pałacu. W skrócie mówiąc nareszcie mogą się przekonać jak to jest żyć w ubóstwie oraz kto nasz kraj doprowadził do takiej biedy, że ludzie żyją w małych, ciemnych, drewnianych i w dodatku brudnych domach. Mój ojciec w końcu na własnej skórze ma okazję przekonać się jak bardzo nieodpowiedzialne rządy prowadził. A może raczej powinienem rzecz egoistyczne.
W momencie przekroczenia progu domu szybko podszedł do mnie ojciec.
-Jak masz czelność jeszcze się tu pokazywać?! - zamachnąłem się i wymierzył mi siarczysty cios w policzek.
-Nie martw się widzisz mnie po raz ostatni - posłałem mu podstępny uśmieszek.
-A jeśli chodzi o ten cios, nie wyciągnę tym razem konsekwencji.
-Jak śmiesz gówniarzu tak nas traktować!
-Powiedźmy, że rewanżuję się - przeszliśmy w głąb pomieszczenia.
Mój ojciec to potwór w ludzkiej skórze nie zasługuje na litość. Zresztą nawet nie wie co to słowo znaczy. Nie zasługuje na żadne zaszczyty, a tym bardziej szacunek. Który ja straciłem do niego lata temu. Nie mogę patrzeć na mojego ojca, szczerze go nienawidzę. Niestety nigdy nie zmienię stosunku co do niego. Jak dla mnie to obcy człowiek. Jednakże pretensje niech ma tylko i wyłącznie do siebie. Sam sobie na to wszystko zapracował. Podobnie jak moja matka, która nie potrafiła wyrazić swojego zdania. Tylko ślepo słuchała i wykonywała polecenia ojca. Czuję do nich nienawiść, sami to zapoczątkowali, a ja zamierzam to zakończyć.
Przez zabójstwo mojego ojca skażę się na wieczne potępienie w piekle. Żaden inny czyn niż ten nie rozerwie mojej duszy na większe kawałki niż morderstwo własnego rodzica.
Wyjąłem ukryty za paskiem nóż, po czym zbliżyłem się do ojca. Matka znieruchomiała, zakryła usta ręką, aby powstrzymać się od krzyku. Jak przewidywałem, ja planuje zabić jej męża, a ona nawet nie zareaguję. Jej bezsilność wzbudza u mnie wstręt.
Nim ojciec zdążył zareagować ja zadałem ostateczny cios. Zamachnąłem się by zadać celny cios w serce. Padł bezwładnie na ziemię, leżał przede mną w kałuży krwi, która z każdą kolejną chwilą powiększała się coraz bardziej.
Matka podbiegła do niego i uklęknęła nad ciałem. Wyjęła nóż, upuściła go na ziemie i spojrzała na mnie z wyrzutem. Widać w jej spojrzeniu zakłopotanie, strach, a przede wszystkim rozpacz. Mogła nie pokochać potwora, nie musiałaby teraz cierpieć.
-Nie zabiję cię. Daruję ci życie. Chcę byś żyła ze świadomością, że to wszystko twoja wina. Ponoć to najgorsza zemsta - rzekłem ozięble, a następnie opuściłem pomieszczenie, zostawiając ją samą z jej wyrzutami sumienia.
Stałem się potworem, ale to nie ja się do tego przyczyniłem. Nie musiałem takim się stać. Jednakże ktoś się do tego przyczynił.
Po dokonanej zbrodni udałem się do Bastet.
Wiedziała czego dokonałem, nie czekając ani minuty dłużej zaprosiła mnie do środka, a następnie szybko zaprowadziła do piwny pod domem. Chciała mieć pewność, że nikt nie dowie się o naszym spisku, a przede wszystkim nie odkryją jej tajemnicy. Wtedy zawisnął by nad nią wyrok śmierci. A wystarczy, że zawisnął nade mną oraz Kumiko.
Nie wierzę, że moja matka nie poinformowała już odpowiednich służb. Na pewno zbrodnia ujrzała już światło dzienne i zapewne wszyscy już wiedzą kto jej dokonał. Dlatego nie jesteśmy tutaj bezpieczni, ale nie można się już wycofać.
Jeśli powiedziało się A to trzeba powiedzieć B.
Od początku wiedzieliśmy jak będziemy musieli się zachować oraz jakie wybory dokonać. Zaplanowaliśmy wszystko i teraz musimy doprowadzić to do końca. Był czas na odwrót, lecz nikt się nie zdecydował. Zatem już wtedy przypieczętowaliśmy swój los.
Moja czarownica nie była do końca przekonana czy rzucić zaklęcie, ale nie chciała również zmarnować swojego cennego czasu poświęconego na stworzenie czaru idealnego.
Czaru, który ochroni Cię przed śmiercią.
Czaru, który wydłuży Twoje życie.
Czaru, który nie miał prawa nigdy powstać.
Czaru, który jak się okaże w przyszłości stanie się potężnym narzędziem.
Czaru, który zatrzęsie całym światem,
a tylko nie liczni będą mieć do niego dostęp.
Czaru dzięki, któremu stałem się niepokonanym.
Czaru, który rozpoczął nową erę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top