Rozdział 39 Pozory mylą
Tydzień później
Ciąża w ciągu tygodnia posunęła się trochę na przód, a dokładnie mam już widoczny brzuch. Nie jest jeszcze bardzo duży, ale jednak.
-Luis! - zawołałam chłopaka do salonu
-Nie ma mnie - odkrzyknął z drugiego pokoju
-Ale Luis - zawołałam jeszcze raz
-Panicz kazał przekazać, że go nie ma i żeby go panienka nie woła co chwilę, bo rośnie mu ochota przetestowania swojej nieśmiertelności - Kanako ukłoniła się i odeszła
-Bardzo zabawne! - krzyknęłam do chłopaka
Po chwili Luis jednak przyszedł do salonu, lecz w nie najlepszym humorze. Był wręcz wściekły, ale dusił to w sobie.
-Dlaczego znów mnie wołasz? - słówko znów wyraźnie podkreślił
-Coś ty taki nerwowy?
-Ja nerwowy? A gdzie tam jestem oazą spokoju - westchnął
-Skarbie prosiłem cię o 20 minut spokoju, bym mógł skończyć pracę. Więc co ty znowu chcesz? - spytał poirytowany
-Ej! Nie możesz się na mnie denerwować
-Ale ja się na ciebie nie denerwuje, nie wściekam, nie podnoszę głosu. Jak na razie to ty cały czas na mnie krzyczysz
-To twoja wina - pokręciłam głową
-A byłaś przy tym? - spytał ironicznie
-Dobra, nieważne. Z tobą nie da się rozmawiać - udawałam obużoną
-Boże daj mi cierpliwość, bym jej nie zamknął gdzieś z dala ode mnie - wymamrotał pod nosem
-Masz, od teraz pisz SMSy, jeśli nie mogę przyjść. Ale napisz, gdzieś za 5 minut to może zdążę przetestować na sobie mój sztylet. Może znajdę lukę w nieśmiertelności - wręczył mi telefon i odszedł poirytowany
PERSPEKTYWA LUIS'A
Ciężkie to będą dla mnie dni, a to dopiero początek. Muszę być cierpliwy, choć to niełatwe.
Dostałem SMSa.
Larissa: Mogę odwiedzić mamę?
Ja: Kiedy?
Larissa: Jak będziesz miał czas :)
Ja: Za 40 minut
Larissa: Kochany jesteś :*
Miło, że pozwoliła mi tym razem dokończyć pracę. Bo zwykle nie mam na to czasu. Na razie jest tylko bardzo humorzasta, ale kiedy dojdą jej inne objawy, to ja już sobie współczuję. Jednakże gorzej niż za pierwszym razem to chyba nie może być.
PERSPEKTYWA LARISSY
Jak z zegarkiem w ręku równo po 40 minutach, zjawił się Luis. Naszykowałam się i udaliśmy się do samochodu. Mój mąż otworzył mi drzwi oraz pomógł wsiąść, a sam zajął miejsce kierowcy. Odjechaliśmy spod domu i po około godzinie byliśmy już pod moim starym domem.
-Chodź ze mną - uśmiechnęłam się zadziornie
-To chyba nie jest dobry pomysł mała
-Idziesz i bez protestowania - zgodził się niechętnie
Zadzwoniłam do drzwi. Kątem oka spojrzałam na ukochanego. Widziałam, jak bardzo się cieszył, że wmanewrowałam go w to spotkanie. Najchętniej przyjechałby po mnie później, a ja zmusiłam go do spędzenia czasu z moją rodziną.
-Córciu jak ja cię dawno nie widziałam - mama rzuciła mi się na szyję
-O jesteś w ciąży. Wspaniała nowina, a ten tajemniczy przystojniak to pewnie twój mąż i przyszły tata - pogładziła mnie po brzuchu
Mama przez dłuższą chwilę wpatrywała się w chłopaka. Prawdopodobnie skądś go znała, ale nie mogła skojarzyć twarzy. Ale chyba momentalnie ją oświeciło.
-Panie - ukłoniła się nagle
-Bez przesady, to tylko Luis - machnęłam ręką i uderzyłam go w klatkę piersiową
-Dobrze, że nie muszę oddychać. Bo chyba właśnie odciąłby mi się dopływ tlenu. Jako dziewczyna powinnaś być delikatniejsza trochę - odburknął niezadowolony
-Larisso - mama posłała mi porozumiewawcze spojrzenie
-Spokojnie nie jest taki groźny, na jakiego wygląda - poklepałam go po ramieniu
-Mała, zrób to jeszcze raz, a wracasz pieszo - szepnął mi na ucho
Usiedliśmy w salonie. Mama bardzo uważała na swoje czyny i słowa, a wszystko ze względu na Luisa. Jednakże dowiedziałam się dobrych wieści. Tata wrócił do domu. Taylor przyprowadził go do domu dzień po naszej kłótni. Okazało się, że tak naprawdę przez cały ten czas ukrywał go przed wampirami, które pragnęły go złapać. Chciałam spotkać się z tatą, ale dowiedziałam się, że mama wysłała go do swojej siostry. Ponieważ nie jest jeszcze tutaj wystarczająco bezpiecznie. Zadzwoniłam jednakże do taty. Rozmawiałam z nim prawie 15 minut. W międzyczasie poinformował mnie, że ma się świetnie. Ale Taylor naprawdę się spisał, przez cały ten czas nie odstępował go nawet na krok. Okazało się, że zdradził Luisa, aby ratować naszego ojca. Czyli jednak mój brat nie jest taki zły. Tylko złymi wyborami kieruje się, próbując czynić dobro. Może kiedyś mu wybaczymy jego czyny, ale najpierw musi okazać skruchę i przyznać się do błędu. Tata pogratulował mi ślubu oraz bardzo ucieszył się na wiadomość o ciąży. Zapowiedział mi, że już nie długo spotkamy się osobiście.
Spotkanie minęło w dobrej choć trochę napiętej atmosferze. Luis prawie się nie odzywał, a moja mama bała się odzywać. Może miał rację, że to nie był najlepszy pomysł, zabierając go na spotkanie z mamą, ale nie wiedziałam, że będzie się tak bardzo krępowała. Z drugiej strony to zrozumiałe. W końcu to jej pan, a dokładniej mówiąc, pan nas wszystkich.
Ciężkie ma życie przez swój tytuł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top