Rozdział 32 Dlaczego?
Tydzień później
Wróciliśmy z naszych mini wakacji. W tym czasie nie wydarzyło się nic złego. Również do tej pory nie wspomnieliśmy o naszej rozmowie. Kiedy oznajmiłam, że wyjdę naprzeciw Luis'owi, kiedy będzie chciał skrzywdzić Taylor'a. Prócz tego czas minął nam wspaniale, nareszcie mogliśmy pobyć trochę w samotności. Niestety czas wrócić do rzeczywistości. Niedługo planujemy się pobrać w ukryciu, ale do tego czasu, chcę by sprawa mojego brata została wyjaśniona. A ja będę miała cały wzgląd na jego sytuację.
Muszę być naprawdę głupia, że jestem gotowa zaryzykować moją miłość dla brata, który już raz mnie zdradził i wcale nie planuje się zmienić.
Byliśmy akurat na piętrze z Luis'em, kiedy po domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Kanako poszła sprawdzić kto postanowił złożyć nam wizytę. Jak się okazało był to mój drogi, zdradziecki brat.
-Masz? - zeszłam razem z narzeczonym na dół
-Powiedźmy, że wiem, gdzie to jest - odrzekł pewny siebie
-Cześć siostra - machnął rękę i uśmiechnął się szyderczo w moim kierunku
-Ty nie masz wiedzieć, gdzie to jest. Ty masz mi to przynieść! - brunet zaczął iść powoli w kierunku Taylor'a
-Myślisz, że jestem taki głupi. Ja ci to przyniosę, a ty co zrobisz? Wykonasz wyrok? Czy może zastosujesz na mnie swoje ulubione zagranie?
-Drażnisz się ze mną, choć wiesz czym to pachnie - Luis szepnął coś pod nosem, a w momencie zaciśnięcia pięści, mój brat syknął z bólu
-Mam zacisnąć jeszcze bardziej? Zapomniałeś, że nadal mam władzę nad twoją pieczęcią?
-Dobra, niech ci będzie. Przepraszam, a zdejmiesz moje kajdany, kiedy będzie już po wszystkim? - mężczyzna rozluźnił pięść
-Powiedziałem, że cię nie uwolnię - odrzekł stanowczym głosem
-Nie próbuj również ze mną negocjować bo w jednej chwili mogę się ciebie pozbyć! - zacisnął pięść, a szatyn zaczął zwijać się z bólu
-Przyniesiesz mi to choćby w zębach. Nie interesuje mnie jak to zrobisz, masz 24 godziny! Jeśli w tym czasie tego nie dostanę przysięgam, że cię zabiję. Ale najpierw wyduszę z ciebie lokalizacje, w której to znajdę. I nie zamierzam się powstrzymywać, będziesz mnie błagał o śmierć. Lecz ja cię nie zabiję, najpierw pozwolę ci cierpieć. Bardzo długo oraz bardzo boleśnie. Na własnej skórze przekonasz się, że wampir wcale nie jest niepokonany - w oczach Taylora pojawiło się przerażenie
-Widziałeś na własne oczy co potrafię i co zrobiłem z tamtym wampirem. Powiedz mi przyjacielu, chcesz sam na sobie sprawdzić jak on się wtedy czuł? - Luis puścił pięść, ułatwiając tym samym oddychanie mojemu bratu
-Masz tyle odwagi by się ze mną mierzyć? - dodał po chwili, a przerażony chłopak szybko zaprzeczył
-Wybacz moją zuchwałość - ledwo wydukał
-Jeśli nie masz wystarczająco odwagi, żeby spojrzeć mi w oczy, nie próbuj się ze mną równać i pogrywać. Starasz się mi pyskować, pokazać, że się mnie nie boisz. A w rzeczywistości strach cię zżera - Taylor milczał
-Nigdy nie zerwę twych kajdan. Będziesz tkwił w tym wieczność. Natomiast ja będę traktował cię jak mi się żywnie podoba. Zdajesz sobie z tego sprawę? - przytaknął
-Jeśli w ciągu 24 godzin nie wykonasz mojego rozkazu, zabiję cię. Zgadasz się na to, prawda? - chłopak ponownie przytaknął
-Nie próbuj z nikim spiskować, obserwuję cię. Zdradź raz jeszcze, a zabiję cię na oczach twojej siostry. Chcesz tego? - zaprzeczył
-Ucieknij albo zignoruj moje wezwanie, a spowoduje, że umrzesz z powodu pieczęci, która zadana ci długą i męczącą śmierć. Spróbujesz uciec? - zaprzeczył
-Zatem będziesz mi posłuszny? -Luis cały czas mówił ze stoickim spokojem, a ja byłam w szoku
-Tak, zrobię co tylko każesz. Więcej nie odważę ci się sprzeciwić - wyjąkał z trudem
-Strach, najgorsza wada dla ofiary, a najlepsza zaleta dla oprawcy - brunet zaśmiał się po czym posłał złowieszczy uśmieszek w stronę przerażonego chłopaka
Taylor szybko opuścił dom i wyruszył na poszukiwania czegoś o czym nie mam bladego pojęcia. Ponieważ mój narzeczony trzyma to w tajemnicy. Musi być to coś cennego, jeśli Luis ujawnia przy mnie swoje mroczne oblicze.
-Powiedziałam, że nie pozwolę ci go zabić! - krzyknęłam z pretensją w kierunku bruneta
-Jak mnie powstrzymasz? - zbliżył się do mnie
Milczałam. Szczerze mówiąc tego jeszcze nie przemyślałam. Wiem, że bym zareagowała, lecz tą część planu miałam wymyślić w późniejszym czasie.
-Nie możesz mnie powstrzymać i dobrze o tym wiesz
-Nie prawda!
-Nie oszukuj się
Zrobił jeszcze krok, a ja wpadłam na przeszkodę. Luis oparł ręce o ścianę na wysokości mojej głowy. Nachylił się i szepnął mi do ucha zdanie mrożące krew w żyłach.
-Nie chce cię skrzywdzić, ale jeśli zainterweniujesz ja też będę musiał - szepnął mi do ucha, a ja myślałam, że się przesłyszałam. Czy on mi właśnie groził?
-Rozumiesz mała, taka sytuacja - pocałował mnie i oddalił
-Czasem lepiej trzymać się na uboczu - uśmiechnął się zadziornie w moim kierunku, po czym udał się do swojego gabinetu
,,Władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top