Rozdział 27 Sprzymierzeniec
PERSPEKTYWA LUIS'A
Udałem się na górę w celu odnalezienia naszego nieproszonego gościa. Ale jak to możliwe, że nie mogę go znaleźć. Mam złe przeczucia. Pierwszy raz w życiu mam wątpliwości.
Ostatnie pomieszczenie jakiego jeszcze nie sprawdziłem to dawny pokój Taylor'a. Wszedłem zatem do pokoju. Wiedziałem, że tutaj go znajdę. Stał tyłem do mnie wpatrując się w okno.
-Co cię tu sprowadziło? - podszedłem ostrożnie do niego, ale on wciąż milczał i stał nieruchomo
-Wiedziałem, że będziesz mnie tutaj szukał - odezwał się po czasie, lecz jego głos był zupełnie inny niż kiedyś
-Co ci się stało? - chciałem złapać go za ramię i przekonać by się odwrócił, ale bardzo dziwne zareagował
-Nie patrz na mnie i nie dotykaj! Masz po prostu słuchać
-Dobrze - zgodziłem się niechętnie
-Oni to mają Luis, zdobyli to co tak chroniłeś
-Jak to się mogło stać?
-Jesteś cały czas obserwowany i nawet tego nie wiesz. Uciekaj stąd. Chyba, że zależy ci na śmierci. Po Larisse i Kanako też przyjdą
-Odzyskaj to dla mnie i pozbądź się mojego obserwatora, a odpieczętuję twoje moce i pozbędziesz się tego okropnego wyglądu, który tak bardzo ukrywasz pod maską
-Możesz się już odwrócić. Naprawię krzywdy jakie ci wyrządzili - chłopak niepewnie odwrócił się
Rzucili na niego zaklęcie, które miało zmusić jego wampirzą stronę do przebudzenia. A skoro jest zapieczętowana, zaklęcie powoli go zabija. Pomóc może mu tylko odpieczętowanie mocy. Zatem zrobię coś niezgodnego z moim postępowaniem i oddam mu jego wampiryzm, ale w naszej umowie zawrę powiem kruczek. Który będzie miała na moją korzyść, a niekorzyść Taylora.
Zdrajca, zdrajcą pozostanie, ale teraz tylko on może to odzyskać.
Podszedłem bliżej do chłopaka po czym wypowiedziałem kilka słów i złamałem pieczęć. Moce wróciły, lecz przy okazji wykonałem swój plan.
-Masz i załóż - rzuciłem mu pierścień
-Co to? - chłopak wsunął pierścień na palec, a on związał się nim
-Po pierwsze dzięki temu mogę cię kontrolować, więc mam pewność, że nie wywiniesz żadnego numeru. Po drugie pomoże mi cię zlokalizować. Po trzecie zabije cię, jeśli złamiesz moje rozkazy. Więc... - Taylor przerwał moją wypowiedź
-Więc mam być ci posłuszny jak pies, czyż tak? - dokończył
-Otóż to mój przyjacielu - zaśmiałem się
-Jak sobie życzysz, mój panie - ukłonił się posyłając mi przy tym wymowne spojrzenie
Teraz mam pełną władzę nad Taylor'em. Nie jest zadowolony z tego faktu, ale doskonale wie jak kończą się próby zdjęcia takiego amuletu. Więc mam pewność, że nie będzie nic kombinował i zrobi dla mnie to czego chce.
Chłopak wyskoczył przez okno i zniknął w czeluściach mroku. Natomiast ja wróciłem na dół do przestraszonych dziewczyn. Wpatrywały się na mnie z przerażeniem, więc pozostaje mi je tylko zapewnić, że wszystko w porządku, ponieważ Larissa nie może dowiedzieć się, że to był jej brat.
PERSPEKTYWA LARISSY
-Nikogo nie ma. Jesteś pewna, że ci się to nie przewidziało? Bo nic nie znalazłem
-Pewna - podszedł do mnie
-Kotku, czyżby zbyt bujna wyobraźnia?
-Ty zawsze wątpisz w moje słowa - odwróciłam wzrok
-Nie doszukuj się - szepnął mi na ucho
Poszedł sobie. Szepnął mi coś podejrzanego na ucho i tak po prostu sobie odszedł. Tam musiało coś zajść. Tylko on próbuje to wyciszyć. Jestem pewna, że spotkał tego kogoś. Być może nawet wie kto to, ale dlaczego to ukrywa.
-Mała przestań myśleć, pakuj się lepiej - moje rozmyślania przerwał głos Luis'a w mojej głowie
-Luis!
Chłopak nagle zjawił się przede mną.
-Nie krzycz tak albo przez ciebie ogłuchnę. Jak to możliwe, że ty jako wampir nie posiadasz czułego słuchu- -wyszczerzył się do mnie
Zignorowałam uwagę mojego ukochanego.
-Wyjeżdżamy?
-Tak, obiecałem ci jakiś czas temu. Teraz jest już w miarę bezpiecznie. Shinji zostanie z Kanako, a jak wrócimy z wakacji to wyprowadzimy się z Nowego Yorku - objął mnie w talii
-Kompletnie o tym zapomniałam. Zgoda - pocałowałam go
-A zaraz...zaraz co zrobiłeś? Skoro mówisz, że w miarę bezpiecznie - dodałam po zastanowieniu
-Czy ja zawsze muszę coś zrobić? - spytał z wyrzutem
-Cóż...taki już z ciebie typ spod ciemnej gwiazdy - zaśmiałam się
-Ale jakie dzięki temu mam branie u kobiet - posłał mi zadziorny uśmiech
-To ja powinnam dziękować i czuć się zaszczycona, że mi się taki model trafił - podsumowałam wypowiedź chłopaka z sarkazmem w głosie
-Zazdrosna? Ależ przecież ja tylko na ciebie patrzę - pocałował mnie
-Ja myślę, ale teraz przez ten twój żart będę ci się przyglądać - uśmiechnęłam się szeroko
-Dobra mój narcyzie, czas się pakować
Wróciliśmy do sypialni spakować nasze bagaże i wyruszamy na nasze wspólne mini wakacje. Nareszcie będę mogła spędzić trochę czasu sam na sam z moim ukochanym. I przede wszystkim z dala od kłopotów. Poczekamy jeszcze tylko, aż Shinji przyjedzie, aby zostać z Kanako i wyruszamy. Swoją drogą już nie mogę się doczekać, jestem ciekawa dokąd zabierze mnie Luis i czym mnie zaskoczy, ponieważ nie chciał zdradzić dokąd jedziemy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top