Rozdział 18 Przeszłość pamięta
Wróciliśmy do domu, gdy tylko przekroczyliśmy próg domu, ujrzeliśmy trójkę przyjaciół.
-Ty idioto! - krzyknął Arata
-Jak mogłeś nam nie powiedzieć! - dodał Shinji
-Nie chciałem byście... - przerwał mu Masahiro
-Żebyśmy wycofali się z tobą - dokończył blondyn, a Luis tylko przytaknął
-Przyjacielu my się bardzo cieszymy, że układasz sobie życie. I gratulujemy zaręczyn, ale w tym siedzimy akurat razem i musisz nam mówić, że nagle postanowiłeś się wycofać
-Wiesz ile osób wkurzyłeś swoją decyzją!
-Nikt miał się nie dowiedzieć, a więc jak to się stało, że mówisz mi nagle Arata coś takiego? - Luis zbliżył się do przyjaciela
-Sam ostatnio mówiłeś, że czujesz się śledzony. Nie miej pretensji do mnie - oburzony przyjaciel odsunął się
-Śledzony? Co tutaj właściwie się dzieje? - spytałam zszokowana
-Kochanie, nie wtrącaj się dobrze? To ciebie nie dotyczy, a zresztą im mniej wiesz tym bezpieczniej dla ciebie
-Decyzji nie zmienię - rzekł stanowczym głosem brunet
-W takim razie przyjacielu czas zmienić miejsce zamieszkania - przyjaciele już mieli wychodzić, gdy coś się wydarzyło
-Luis! Ty gnojku, nie wycofasz mi się z obietnicy! - w drzwiach stała dwójka zamaskowanych mężczyzn
Jeden z nich uderzył Luis'a. O dziwo Luis mu nie oddał, ani nawet się nie bronił. Starał się rozmawiać z mężczyzną i pozwalał się bić. Zastanowiło mnie jego zachowanie. Przecież on rządzi wszystkimi i nie pozwala sobie na takie zuchwalstwo. Trzeba uważać na słowa jakimi się do niego zwraca, jeśli nie chcesz zginąć. A za uderzenie to już dawno by ta osoba nie żyła. Dlatego jestem w szoku, że żaden z przyjaciół nie interweniuje i nie próbuje tego przerwać. A Luis po prostu nie odda mężczyźnie i zakończy całą sytuację.
-Nie będę tego dalej ciągnął. Sam zajmij się swoimi interesami!
-Zła odpowiedź - zamaskowany napastnik zadał kolejny cios
-Powiedziałem, że nie wrócę! Nie przyjmę twojej oferty! I o jeden cios za dużo - Luis uderzył mężczyznę
-Wiem, że wyrządziliśmy ci dużo krzywd, ale nie możesz tego zrobić. Wróć, obiecuję ci, że nic ci się nie stanie. Nie pozwolę cię ruszyć. Kara poprzedników wygasła już wieki temu. My już tak bardzo nie przejmujemy się twoimi wybrykami jak przodkowie
-Nie zostanę waszym niewolnikiem. Nie dam się zamknąć w niewoli jak jakieś zwierzę bo wy macie taki kaprys. Jestem pierwszym nie zapominaj z kim rozmawiasz i co mogę ci zrobić. Więc wyjdź stąd natychmiast albo każe im by ci pomogli! - mężczyźnie ewidentnie nie spodobały się słowa chłopaka, ponieważ chciał go ponownie uderzyć, ale wtedy zasłonili go przyjaciele
Zdenerwowany napastnik musiał się wycofać. Wyjął zza paska sztylet i położył go na szafce tuż przed oczami Luis'a.
-Pamiętasz nasz wspólnie spędzony czas, prawda? I jak miło go wtedy spędzaliśmy - zaśmiał się zerkając na pozostawione przez siebie narzędzie. Po czym opuścił dom razem ze swoim towarzyszem
Luis był wściekły, a ja nie wiedziałam nawet o co chodzi oraz przede wszystkim kim są ci mężczyźni. O jakiej obietnicy on mówił i dlaczego zostawił ten sztylet. W dodatku z taką dziwną wiadomością. Szczerze mówiąc nadal nie mam pojęcia czego właściwie miała dotyczyć ta rozmowa. Ale wydaję mi się, że to musiał być ktoś kto zna Luis'a i on z trójką przyjaciół również doskonale znają napastników. Mój przyszły mąż w rozmowie z zamaskowanym mężczyzną powiedział, że nie pozwoli zamknąć się w niewoli. Czy to by oznaczało, że był przez nich więziony czy może dopiero chcą go uwięzić, a może to była tylko przenośnia. Sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.
Odnoszę wrażenie, że to wcale nie takie łatwe pozbyć się swojego dawnego życia. Lecz Luis zawzięcie stoi przy swoim. Znając jego nie ulegnie, nie podda się i wytrwa w swoim postanowieniu. Zapewne uda mu się rzucić dawne życie, ale jak poważne konsekwencje się za tym kryją?
Jestem pewna, że ten mężczyzna znał Luis'a. Świadczyło o tym ostatnie zdanie jakie wypowiedział przed odejściem. Tylko co ich łączy i z jakiego powodu odważył się przyjść, aż tutaj. Eh...takie wiele pytań, a tak mało odpowiedzi.
-Luis - podeszłam bliżej niepewnym krokiem
-Czy powinnam się martwić?
-Mówiłem, że ciebie to nie dotyczy i masz się nie wtrącać - skarcił mnie spojrzeniem
-Jak mam się nie wtrącać jeśli to dotyczy mojego przyszłego męża - przytuliłam się
-Wiem, przepraszam. Ale aktualnie pierwszy raz w życiu. Nie wiem co mam robić - objął mnie
-A czy przypadkiem nie jesteś pierwszy i możesz rozwiązać to w inny sposób? - spojrzałam na niego pytająco
-Masz rację, jestem pierwszym, ale teraz to nie takie proste - westchnął
-Dlaczego?
-Ponieważ jeśli tego dobrze nie zaplanuje, moje czyny mogą skrzywdzić i ciebie. Obiecuję ci, że nie wrócę już do mojego dawnego życia, ale nie mogę obiecać ci bezpieczeństwa - spuścił wzrok
-Nie przejmuj się. Jestem silna, po radzę sobie - pocałowałam go w policzek
-Kocham cię, od razu mi lepiej. Jednakże nie przeceniaj swoich możliwości - uśmiechnął się i poczochrał mnie po włosach
-Razem damy radę. Pragnę żebyś ponownie w swoim życiu zaznał szczęścia, dlatego nie pozwolę by ktoś znów cię skrzywdził. Będę chronić mojego ukochanego chłopaka i wspaniałego przyszłego męża. Nawet jeśli ty się poddasz, ja nie poddam się nigdy. Będę o ciebie walczyć. Niestety nie odsuniesz mnie od swoich problemów, dlatego pozostaje ci tylko grzecznie ze mną współpracować - zaśmiałam się i posłałam mu uśmiech
-Jesteś niesamowita - odwzajemnił mój uśmiech
Lecz na myśl dalej nasuwa się jedno pytanie, dlaczego Luis pozwolił się tak upokorzyć?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top