Rozdział 15 Odejście
Z samochodu wysiadł jakiś mężczyzna. Byłam przerażona, nie wiedziałam co robić.
-Larissa? - rozpoznałam głos Luis'a
Momentalnie odetchnęłam z ulgą. Podbiegłam do niego szybko i wpadłam w jego objęcia. Teraz czułam się bezpiecznie.
-Co się stało?
-Najpierw mnie stąd zabierzesz - głos jeszcze trochę mi się załamywał, ale było już dużo lepiej
-Jasne, wsiadaj
Wsiadłam do samochodu i zajęłam miejsce obok kierowcy, a Luis odjechał zabierając mnie z tego okropnego miejsca.
-Nie jedziemy do domu?
-Nie - resztę drogi przemierzyliśmy w ciszy
Samochód zatrzymał się, a kiedy wysiedliśmy zauważyłam, że znajdujemy się na obrzeżach miasta u zbocza gór. Skąd piękny widok na całe miasto. Usiedliśmy na masce samochodu, a Luis objął mnie i przytulił.
-Opowiesz mi teraz co się wydarzyło? - mówił ciepłym i spokojnym głosem
A ja nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Ponieważ jeśli powiem mu prawdę zabiję Taylora za to co zrobił. Ale z drugiej strony nie powinnam ukrywać przed Luis'em, że on spiskuje z jego wrogami. Jestem w kropce.
Nie mam wyjścia muszę go ostrzec.
-Piękna byłaś cała roztrzęsiona, uciekałaś przed kimś. Widziałem twój strach, kiedy wysiadłem z samochodu. W dodatku widać ślady walki. Masz krew na ubraniu i nie zmyłaś krwi z twojej ślicznej buźki - starł krew z mojego policzka
-Widzę, że cię skrzywdził. Co zrobił? - dodał po chwili, a ja milczałam
-Nie pozwolę by ktoś podnosił rękę na moją ukochaną - pocałował mnie w głowę
-Taylor zdradził - powiedziałam półszeptem
-Co za półgłówek. Jemu już do reszty rozum odebrało - westchnął
-Próbował zdobyć moją krew - dodałam niepewnie
-Co próbował?! - zerwał się na równe nogi
-Zdobyć krew - powtórzyłam szeptem
-Zabiję gnoja. Nie dość, że miał czelność podnieść na ciebie rękę. To jeszcze próbował zdobyć twoją krew. Mam nadzieję, że mu się nie udało
-Nie, odebrałam im próbówkę - pokazałam Luis'owi odebraną im własność
-Ale mam dzielną dziewczynę - podszedł i mnie pocałował
-Ale gnoja i tak zabiję! - wsiadł do samochodu, a więc dołączyłam do niego
-Przepraszam, że cię z nim zostawiłem - odpalił silnik i wściekły ruszył w kierunku domu
Godzinę później
Wściekły Luis wszedł do domu, a ja podążałam za nim niepewnym krokiem. Bałam się tego co może stać się za chwilę. Luis dostrzegł Taylora w salonie i od razu do niego podszedł. Chłopak nie zdążył jeszcze nic powiedzieć, a Luis już go uderzył.
-Za co tym razem?!
-Za podniesienie ręki na moją dziewczynę. Nie masz prawa jej uderzyć i lepiej o tym pamiętaj - Taylor otarł krew
Luis ponownie uderzył Taylora.
-A to za próbę zdobycia jej krwi i bratanie się z wrogiem - chłopak ponownie otarł krew
-Za coś jeszcze chcesz mnie uderzyć?! - krzyknął oburzony
Jak zapytał tak oberwał trzeci raz od Luis'a.
-Na zapas, żebyś dobrze zapamiętał moje słowa
-Masz tylko szczęście szujo, że Larissa patrzy bo nie byłbym taki miły - szepnął mu na ucho
Luis nagle przygwoździł chłopaka do ściany. A ja wtedy zauważyłam coś niesamowicie przerażającego. Symbol na szyi Luis'a zaświecił się, jego oczy również zaczęły się świeci. A on wpatrywał się w oczy Taylora, szepcząc coś przy tym.
Zwrócił mu śmiertelność. Odebrał jego wampiryzm.
-Zapieczętowałem twoją nieśmiertelność. Nie próbuj się przemieniać bo to cię zabiję. Tylko ja mogę zwrócić ci nieśmiertelność, lecz nie uczynię tego
-Skoro chcesz żyć jak szczur, dołącz do pozostałych szczurów. Ale wiedz, że wtedy będę musiał cię wyeliminować
Taylor skierował się do drzwi, ale nim wyszedł podszedł do mnie.
-Zmieniłem się przez te 10 lat. Przepraszam, że nie jestem takim bratem jak byś chciała. Ale każdy dba o siebie. Więc nie miej mi tego za złe - ruszył w stronę wyjścia
-Zaczekaj! - odwrócił się
-Nie rozumiem twojego zachowania! Dlaczego to zrobiłeś?! Dlaczego zaprzepaściłeś sobie wszystko! Nie musiało się nic między nami psuć. Czemu to zrobiłeś?! Czemu zdradziłeś Luis'a, skoro dobrze wiesz, że jest ci potrzebny? Zaoferowali ci coś lepszego?
-Przepraszam - spuścił głowę
-On cię uratował! Pomagał ci! Dał życie wieczne! A ty postąpiłeś tak głupio. Skazałeś się na śmierć przez głupią dumę? I znów mnie zostawisz, a ja będę cię opłakiwać? Tego chcesz?! Czy ty musisz być takim egoistą?!
-Przepraszam - powtórzył
-Zostaw go. To zwykły tchórz. Nie potrafi nawet spojrzeć ci w oczy i przyznać się do błędu. Całe życie taki byłeś. Teraz odczujesz tego skutki. Nie daj się tylko zabić po jedynym dniu. A jeśli jakimś cudem uda ci się przeżyć i zrozumiesz swoje postępowanie. Możesz wrócić, nigdy już nie będziemy przyjaciółmi, ale pomogę ci, jeśli uciszysz swoją dumę i poprosić - chłopak milczał
-Luis przestań. Nie pomożesz komuś kto tego nie chce pomocy - zdenerwowana zachowanie brata podeszłam do Luis'a
-Nic nie rozumiecie - Taylor trzasnął drzwiami i wyszedł
-Myślisz, że wróci? - spojrzałam na bruneta
-Jest zbyt dumny by poprosić o pomoc. Niczego się nie nauczył przez te wszystkie lata. Z jednej strony jest mi go żal, ale z drugiej strony sam sobie na to zapracował. I teraz musi ponieść konsekwencje swych czynów
-Uważałaś go przez wiele lat za swojego brata. Mam nadzieję, że rozumiesz moje postępowanie i nie masz mi tego za złe
-Rozumiem, musiałeś tak postąpić. Nie martw się nie mam ci tego za złe. Trochę mi przykro, że tak się to potoczyło, jeśli była szansa na inne zakończenie - westchnęłam
-Po prostu przytul mnie i nie wspominajmy już o tym - wymusiłam się na uśmiech
Luis podszedł do mnie i skrył mnie w swoich objęciach, a ja pozwoliłam moim łzom swobodnie płynąć z mych oczu. Poczułam jeszcze jak pocałował mnie w głowę i szepnął mi na ucho ,,Płacz, a ja ukryję twoje łzy"
Po raz kolejny mój ukochany musi ukrywać moje łzy przed światem.
Cieszę się, że tamtego dnia Luis stanął mi wtedy na drodze. I jestem wdzięczna Taylor'owi, że pomógł mi odzyskać utraconą miłość. Nie ważne jakie powody nim kierowały. I tak będę mu zawsze wdzięczna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top