Proch

Zabrałeś mnie nad jezioro, by łowić ryby. A ja przecież nienawidzę wędkowania. Ale czego nie robi się dla mężczyzny swojego życia. Zapakowaliśmy wędki, żyłki, przynęty i pojechaliśmy. Rozłożyłem koc na brzegu, a ty siedziałeś na krzesełku rybackim, zarzucając wędkę. Byłeś taki skupiony i seksowny, wpatrując się w taflę wody. 

Milczeliśmy, by nie wystraszyć ryb. Nie wiem, czy cisza przeszkadza w wędkowaniu, ale kazałeś mi się nie odzywać. Więc milczałem, tęskniąc za twoim dotykiem, ale w końcu ryby były ode mnie ważniejsze.

W pewnym momencie zasnąłem. Gdy rozchyliłem powieki i przetarłem jeszcze śpiące oczy, by przeciągnąć się i rozprostować kości, to zapełniłeś już wiaderko płotkami, które wypatroszyłeś i smażyłeś na ognisku. Obserwowałeś mnie czujnie i uśmiechałeś się uroczo .

  — Moja księżniczka już się obudziła? — zapytałeś.

Skinąłem głową, a ty wyciągnąłeś coś zza pleców.

I nie był to sygnet zaręczynowy.

A cała historia okazała się nieziszczonym sennym marzeniem.

--------------------------------

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top