Kraftböck

Krople deszczu uderzają bezlitośnie o szybę. Pędzę samochodem. Panuje w nim zapach alkoholu wydobywający się z moich ust i oblanym nim ubrań.

Jest ślisko.

Świat rozmywa mi się przed oczami.

Zakręt.

Światła z naprzeciwka.

Próba hamowania.

Utrata panowania nad autem.

Wpadnięcie do rowu i uderzenie w drzewo.

Ktoś próbuje mi pomóc. Otwiera drzwi. Krzyczy. Szumi mi w głowie, a z ust wydobywa się stróżka krwi. Wyciąga mnie. Auto płonie. Karetka na sygnale. Ciemność.

Światełko w tunelu.

Głos, który mnie zawraca, mówiąc, że to jeszcze nie mój czas. Że mam poco i dla kogo żyć.

Wspomnienia.

Chcę zapomnieć. Wszystkie najlepsze i najgorsze niteczki pamięci są związane z nim. Nie chcę go pamiętać. Nie chcę. Nawet w godzinie mojej śmierci.

Złamał mi serce. Zabrał mi nadzieję.

Zniszczył wiarę w lepsze jutro.

Nosze.

Karetka

Szpital.

On. Jego kochający dotyk. Jego fałszywe łzy. Jego puste słowa.

Prosi o wybaczenie, ale nie umiem mu wybaczyć, choć kocham go każdym skrawkiem swego złamanego serca.

Ból.

Pisk aparatury podtrzymującej życie.

Płacz rodziców.

Stracili nadzieję. Już nawet się nie modlą o mój powrót do zdrowia.

A ja żyję. I żyć będę, dopóki bije serce i tlen jest we krwi.

On został, a wraz z nim jego kochanek, który mówi mu, żeby o mnie zapomniał, bo nigdy się nie obudzę.

Otwieram oczy, rozchylając klejące się do siebie powieki. 

— Wyjdź — szepczę, pokonując suchość w gardle. — Wiem dobrze, Stefan, że masz talent do zdradzania mnie.

— Michi.

— Wyjdź — wychrypiałem.

Straciłem dech w piersiach. Aparatura zaczęła wariować.

Znów ciemność.

Reanimacja.

Budzę się. Nie jestem sam. W rogu ktoś siedzi.

— Masz dla kogo żyć, Hayböck. Dostałeś drugą szansę. Nie zmarnuj jej. Inni jej nie dostali — powiedział nieznajomy i dodał: — Czy Kraft był tego wart, byś się przez niego prawie umarł?

Rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając mnie z pytaniem do przemyślenia.

Nie znam na nie odpowiedzi. Wiem tylko jedno. Chcę wykorzystać szansę od Boga... losu... Bo kolejnej nie dostanę. Nie jestem w końcu takim szczęściarzem.

Choć będzie to trudne.

Kim jestem?

Byłem gwiazdą na niebie, a jestem ziarnkiem piasku. Ze szczytu spadłem na samo dno.

Nazywam się Michael Hayböck i postanowiłem zawalczyć o lepsze jutro. 

-----------------------------------

Lubię ten shot. 

Pozdrawiam. 

PS. Przygotujcie się na jazdę bez trzymanki będzie dziś Małysz/Schlierenzauer.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top