C. Prevc/R.Kranjec

Znów obserwuję dzieciaczka ukrytego pod za dużą,  czarną bluzą. Kaptur ukrywa jego twarz.  Rękawy są zbyt obszerne i zwisają z wątłych ramion. 

Siedzi samotnie pod drzewem.

Znam go.

Pochodzi z (nie)idealnej rodziny.
Chcę mu pomóc, ale się waham.
Jestem jak Nike*. Boję się interweniować,  choć wiem,  że jutro znajdą go martwego. Jakiś dres zadźga go dla kilku groszy na fajki i setkę. Będzie miał pecha.  Znajdzie się w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwej porze.

Bywa.
Nieszczęścia chodzą parami,  a do tego chłopca przylgnęły jak druga skóra.

Podkula nogi i zastyga w bezruchu.

I ja również.

Podpisałem właśnie pakt z diabłem. Wyrzuty sumienia mnie zjedzą. Ale brak mi odwagi.

Odchodzę, zostawiając chłopca w czarnej bluzie.

Nazajutrz jest martwy. Zastygł w tej samej pozie,  w jakiej go widziałem.
--------------------
* nawiązanie do wiersza Z.Herberta "Nike,  która się waha".

Odmiana od Zeusa. 
Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top