Agencja towarzyska?
Tymczasem samotnie pozostawiony Fannemel postanowił natychmiast skonsultować się z Piotrkiem Żyłą. Nawet się nie umył z krwi, tylko od razu pobiegł do pokoju Polaka. Drzwi były otwarte, więc nawet nie zapukał. Po wejściu nawet się z Żyłą nie przywitał, tylko zaczął barykadować drzwi i szukać ukrytych podsłuchów i kamer. Polak patrzył na niego rozbawiony, dopóki nie zauważył, że Norweg jest cały zakrwawiony.
- Co się stało?-zapytał zmartwiony.
- PorywaczKraftachciałmniezabić- powiedział Fannemel na jednym oddechu.
- Chodź, napić się bimberku mojej własnej roboty i powiedz mi jeszcze raz, co się stało.
- Porywacz. Krafta. Chciał. Mnie Zabić - powiedział Fannemel i kontynuował.- Na szczęście Stoeckl przybiegł mi z pomocą, ale walczy teraz o życie w szpitalu. Hayboeck pojechał za karetką i wezwał też Gangnesa i Tande, żeby do niego dołączyli.
-Co? Stoeckl w stanie krytycznym!-wykrzyknął Polak i dodał.-Nie martw się to twardy chłop i byle porywacz nie da sobie z nim rady-zapewnił Fannemela.
-Piotruś, sprawa jest bardzo poważna. Wszyscy możemy zginąć. Musimy otworzyć tę agencję...
-... towarzyską- przerwał mu Żyła.
- Piotruś, agencję bezpieczeństwa. Musimy też nauczyć Wellingera poruszać się niezauważonym. Przydałby się w szpitalu. Pilnowałby, aby Porywacz, nie dokończył swojej roboty- powiedział Fannmel.
-Fanniś, ty coraz głupsze te pomysły masz, ale jaki by ze mnie był kolega, jeśli bym przyjacielowi nie pomógł.
- Piotrek, to nie jest zły pomysł. Ja niski, ty głupkowaty, a Wellinger słodki. To mogłoby się udać. Nik by nie podejrzewał nas, że się bawimy w wojskowych i detektywów. Znaczy nas by podejrzewali, ale Wellingera. To byłby nasz as w rękawie.
-Wiesz, że nie jest to takie głupie. Jeszcze po szklaneczce bimberku wypijemy i zaczynamy tworzyć biznes plan- powiedział Żyła.
- Rozumiem, że na mnie spoczywa rola uświadomienia Wellingera, w co go Schuster wpakował.
- Tak. Ciebie się mniej przestraszy -zaśmiał się Piotrek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top