♦24: Sposób 'Na Biedaka'♦

Wiesz, co mnie irytowało, niszczyło od środka i wysysało ze mnie energię równocześnie?

Becky.

Ty ją lubiłeś, więc nie mówiłam Ci zbyt często, jak bardzo mam ochotę rozpruć ją jak pies przedzierający kłami zabawkową lalkę. Nie chciałam, byś czuł się niezręcznie.

Cóż, teraz będziesz musiał.

Coś, co widziałam chyba tylko ja. Coś, co sprowadzało do mojej głowy żałosny jęk, mówiący: dlaczego ona żyje szczęśliwie po znęcaniu się nade mną w podstawówce, kiedy moje życie kruszy mi się w dłoniach? Gdzie jest sprawiedliwość?

Miała sposób.

Między lekcjami, na lekcjach wychowania fizycznego, gdzie tylko mogła, nagle bez powodu "traciła" humor i afiszowała to dookoła. Normalni ludzie by ją przejrzeli. Ale nie wtedy. Wabiła tym w s z y s t k i c h, manipulując ich tak, by na nią patrzyli, pytali: co się stało? Dlaczego jesteś taka smutna, Becky?

Dobijało mnie to.

Raz zrobiła tak nawet w moje urodziny. Nie było to miłe - stać sama na korytarzu, obok Grupy Wsparcia Becky, widząc na własne oczy, że mają cię za nikogo i to nigdy miało się nie zmienić.

Teraz jestem daleko od niej, więc są jakieś plusy depresji. Zaciągnęła mnie aż do psychiatryka, by tu powoli zabijać resztkę tego, kim jestem.

Mimo tego, że mnie zostawiłeś i częściowo jestem tu przez Ciebie, to tak jakby Ci dziękuję.

Aż mam ochotę parsknąć, myśląc, jak duży wpływ na mój los miało To. Chciałam Ci uświadomić, że nie widzę dla siebie przyszłości. Że nie mam/miałam w planach być dorosła.

Ciągle się waham.
Cały czas.

🌟🌟🌟🌟

Dłuższy rozdział, jakoś pod wpływem nastroju i polepszenia się tego, jak się czuję. Nie jest okej, ale jest lepiej.

Dziękuję za wszystkie komentarze, głosy i samo czytanie, proszę o szybkie wbicie 1000 wyświetleń oraz miłego dnia/nocy/czegokolwiek.

~ May

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top