W.Hofer/M.Kot

Aura nie dopisywała. Wiało i piździło, ale przede wszystkim wiało. To co się działo na skoczni, można było nazwać żenadą. Szkoda, że były to zawody o medal olimpijski a nie o puchar zielonego ogórka. Gdyby tak było, to wziąłbym przykład ze Schlierenzauera i w ramach protestu po prostu zjechał na dół. Ale to nie były zawody o puchar zielonego ogórka a nawet nie o zielonego bałwanka.

Niestety.

Ale cóż, aura zawiodła, ale nie tylko,  organizatorzy, sędziowie i inni... również. Gdyby takie cyrki miały miejsce normalnie, to odbyłaby się — być może — pierwsza seria i po zabawie, ewentualnie przełożenie na inni dzień.  A tak to, to parodia, żenada i punkty za wiatr z kosmosu. 

Oddech. Jeden. Drugi. Trzeci. Ta technika powinna pomóc mi się uspokoić, ale nie poskutkowała. Zbyt wielkie emocje widocznie. 

Pozostawało tylko wspierać Kamila, Stefana i Dawida. W końcu byliśmy czterema muszkieterami, drużyną... rodziną. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. W końcu tak postępują przyjaciele.

Był też Walter. Przepraszam, pan Hofer — ale na pana trzeba sobie zasłużyć. I to jego otulanie kocykiem. Takie rzeczy tylko na kanapie, przed telewizorkiem i z kubkiem gorącej herbaty a nie na zawodach, gdzie hotki mogą dopowiadać swoje — niestworzone historie. Oczywiście pan Hofer wiedział lepiej i musiał ogrzać swojego kiciusia. Na jego nieszczęście kiciuś ma pazurki i pan Hofer będzie spał na kanapie i na nic jego obietnice, że na następne zawody załatwi lepszy wiatr. 

— Ale Maciek...

Piorunuje go wzrokiem. Na nic jego starania. Koty mają swoją dumę i nie dadzą się zwieść pieszczotami. 

— Pogadamy po następnych zawodach — burczę, poprawiając kocyk. 

Wzdycha.

Lepiej, żeby się zrehabilitował, bo zamiast transparentów "Wenger out" pojawią się " Hofer out". Może to i lepiej. Może przyda się zmiana. Może będę mieć pana Hofera...

na wyłączność?


Ogólnie napiszę z dwa szociki ( w moim przypdku mini szociki), więc możecie składać swoje propozycje. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top