Gangnes/Stoch

Kusi mnie wiatru szum i głębokość klifu. A ty ciągniesz mnie w swoje ramiona. Znów ratujesz. Całujesz moje czoło. Gładzisz plecy. Szeptasz czułe słówka.

Spływa to po mnie jak strugi deszczu. Nie obchodzi mnie to. Możesz mówić, co chcesz.

Już ci nie ufam.

Zniszczyłeś mnie i naszą miłość. 

Nas już nie ma.

Jestem tylko ja i ty, Kamil. 

Powinniśmy znajdować się jak najdalej od siebie.

Bo każde spotkanie się źle kończy.

Ale ty nie możesz dać mi spokoju.

Lubisz być panem mojego życia i śmierci.

Podnieca cię, że masz władzę nade mną.

Czasami cię za to nienawidzę, choć nadal kocham. A tak naprawdę nienawidzę siebie, bo ci na to pozwalam. 

Ranisz mnie słowem, czynem i zaniedbaniem. A moje serce nadal dla ciebie bije.

Patrz, Kamil. 

Ocieram łzy.

To ono.

Krwawi. 

-----------------------------

Nie przywiązujcie się do pairingu. Wstawiłam pierwszy lepszy :-) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top