*OC/Gregor Schlierenzauer*

Po następnym tygodniu, już nie lekcji, a raczej spotkań, stwierdziliśmy, że fajnie byłoby kontynuować znajomość mimo odległości. Stworzyliśmy coś na kształt związku, którego chyba do końca nie uznawałam za więcej niż przyjaźń.

Mój pogląd na Gregora zmienił się, kiedy w środku kwietnia przywiało go do Polski. Zadzwonił do mnie w środku nocy, żeby wypytać mnie o to, co robię. Później obwieścił, że zamierza przylecieć do Polski jeszcze dziś. Olałam jego informację, bo stwierdziłam, że pewnie kłamie. Kto normalny pcha się w łapska hotek na lotnisku w Krakowie tylko po to, żeby zobaczyć przyjaciółkę?

Zapomniałam o nocnym telefonie i przygotowywałam się na wieczorną imprezę. Urodziny są tylko raz w roku i trzeba wyglądać bosko. Wzięłam prysznic i w szlafroku szukałam sukienki, którą kupiłam sobie specjalnie na tę okazję. Już złapałam wieszak, kiedy przerwał mi natarczywy dźwięk dzwonka.

-Niespodzianka! Oto jestem, twój ukochany, ulubiony skoczek i w ogóle... Nie cieszysz się?
-Ale co ty tu robisz?- burknęłam, stojąc w szlafroku przed drzwiami mieszkania.
-No przyjechałem, bo moja pokraka ma urodzinki. Tak, moja droga, starzejesz się, a ja jestem tu z tobą!
-Wejdź.

Cofnęłam się i umożliwiłam mu wejście do mieszkania. Dokładniej owinęłam się szlafrokiem i poprawiłam turban.

-Bardzo mi miło, ale robię imprezę w klubie i tort będzie dopiero wieczorem...
-Och... czyli przeszkadzam?
-W sumie nie ma limitu gości. Jak chcesz, to możesz iść.
-Jako?
-Gość? A kto inny?

Posmutniał wyraźnie i położył przede mną wielkie pudło. Lustrował moją sylwetkę poważnym wzrokiem.

-Przymierz i się zwijam.
-No, ej... powiedziałam, że możesz zostać.
-Dobra... nie chcę się narzucać. Najwyżej zwrócisz pocztą, a ja pokryję koszty wysyłki i wymiany.

Wyszedł za drzwi, a ja szybko otworzyłam pudło. Kupił mi nowy kombinezon narciarski i czerwoną bieliznę termiczną. Komplet o dużo wyższej jakości i cenie niż ten, który posiadam. No i krój o wiele bardziej... ponętny. Zdecydowanie nie worek. Dołączył również liścik.

"Jesteś już rok starsza, bardziej dorosła, mniej pokraczna i jeszcze piękniejsza. Nie mogłem doczekać się dnia, w którym ci to dam. Mam nadzieję, że jeszcze wiele zjazdów przed nami. Miałem ci to powiedzieć, więc jeśli czytasz, to pewnie już wiesz. Kocham cię, moja coraz mniej pokraczna pokrako."

Momentalnie wybiegłam na korytarz. Nie wiedziałam co on czuje, sama miałam wątpliwości co do własnych uczuć. Na szczęście umiał zrobić ten pierwszy krok.

-Gregor wracaj!
-Nie będę się naprzykrzał.
-Ja też cię kocham...

Wbiegł po schodach i stanął przede mną.

-Wszystkiego najlepszego, mia cara.


Autorstwa einsamekirsche.
-

--------------------
Po perypetiach  z Wattem  wrzucam shota. Zapraszam na profil Karoliny.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top