wellingerxleyhe

- Andreas, czy wszystko jest okej?- Podniosłem wzrok znad ekranu laptopa na stojącego nade mną Karla. Zmarszczyłem brwi, nie do końca rozumiejąc skąd to pytanie.

-Yyy, tak? Czemu pytasz?- Zapytałem, posyłając mu niezrozumiałe spojrzenie.

-Jesteś pewien? – Przytaknąłem, coraz bardziej zbity z tropu.- Okej, martwiłem się bo słyszałem co mówi Leyhe.

-A co on mówił?- Odłożyłem laptopa na bok, zaintrygowany.

-Narzekał Markusowi, że go wkurwiasz i nie ma ochoty z tobą gadać. I, że pokarało go bo musi z tobą dzielić pokój. – Zagryzłem wnętrze policzka słysząc słowa kolegi. – Myślałem, że mi się wydaje ale strasznie się zmienił po tej przerwie. I to nie na lepsze.

-Nie przejmuj się, Karl. Ja się tam nim nie przejmuję. – Podniosłem się z kanapy i wsadziłem laptopa pod pachę. – Chodź, trzeba już wracać do pokoi, Stefan zaraz będzie sprawdzał czy śpimy.

Xxx

- Welli! Welli! Czekaj, że. – Zatrzymałem się, czekając aż Markus zrówna się ze mną.

- No hej, co chcesz?- Zapytałem zerkając na bruneta.

-Co jest nie tak z tobą i Leyhe? – Zapytał prosto z mostu, parsknąłem w odpowiedzi.

-Nie wiem co masz na myśli. – Markus spojrzał na mnie w dziwny sposób.

-Zachowuje się w stosunku do ciebie jak szkolny bandyta. Jakby były tu szafki, to jestem pewien że by cię w nie popchnął. – Powiedział oburzony. – Jakbyś potrzebował jakiejkolwiek pomocy to możesz na mnie liczyć.

-Dzięki, Eise. – Powiedziałem ze śmiechem.

Xxx

- Co ty robisz, że wszyscy myślą że mnie nienawidzisz? – Zapytałem przez śmiech, gdy zamknąłem za sobą drzwi naszego pokoju. Stephan przeciągnął głowę przez koszulkę i odrzucił ją na bok, stając przede mną w samych bokserkach. Posłał mi łobuzerski uśmiech.

- Nic szczególnego, narzekałem tylko że mnie drażnisz. A co?- Kręcąc głową podszedłem do niego.

-Odbyłem rozmowę z przerażonym Karlem i gotowym ci wlać Markusem. – Stephan spojrzał na mnie zdziwiony. – Nie sądziłem, że mam taki fanclub w kadrze. A tu proszę, już ci chcą obić buźkę bo jesteś niemiły.

-Ja? Niemiły? Nie słyszałem, żebyś narzekał. – Wywróciłem oczami i objąłem ramionami jego szyję.

-Nie lubię narzekać. – Odchylił głowę ze śmiechem.

- Oj, nie prawda. Ty kochasz narzekać. Prawie tak jak mnie. – Poczułem jego duże dłonie na biodrach.

-Ty jesteś poza skalą. – Nachyliłem się i pocałowałem jego cudowne usta.

-Oj nie słódź, już nie musisz. – Zaśmiałem się splatając nasze dłonie, kątem oka zerkając na błyszczące w świetle obrączki.

-Zawsze muszę, bo jeszcze sobie pójdziesz. – Leyhe zagryzł moją dolną wargę.

-I ryzykowałbym obicia twarzy przez twoich samozwańczych obrońców? Nie skorzystam. – Pociągnął mnie w stronę łóżka za kołnierzyk koszulki. 


Heeeeej!

Dzisiaj wpada takie coś z Lellingerem, jakoś poczułam chęć na napisanie czegoś z nimi :P 

Mam nadzieję, że spoko wyszło. 

Do następnego! Love ya!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top