Family | Lellinger
Obaj byli bardzo podekscytowani, chociaż też trochę poddenerwowani. W końcu ich mała rodzinka miała się dopełnić.
Jednak od początku. Poznali się w roku 2014, kiedy Stephan dołączył do Pucharu Świata. Szybko złapali świetny kontakt, a po jakimś czasie byli już przyjaciółmi. Jednak ten stan nie trwał zbyt długo. Szybko okazało się, że czują do siebie coś więcej. Bali się, cholernie się bali do tego przyznać przez tym drugim, bali się zakończenia relacji, która dla nich zbyt ważna, aby ją stracić. Jednak gdy się okazało, że obaj czują to samo, byli przeszczęśliwi. W związku układało im się świetnie. Co prawda zdarzały się kłótnie i gorsze momenty, ale zawsze potrafili je pokonać. Po niecałych 2 latach związku przyszła pora na zaręczyny, które odbyły się w wyjątkowym momencie. Byli akurat w Pjongjangu na igrzyskach. Po szalonym konkursie Andreas zdobył złoty medal. Stephan był niesamowicie dumny że swojego chłopaka. Wtedy w jego głowie pojawił się pomysł oświadczyn. Co prawda nie planował tego, miał jeszcze poczekać, ale po tym medalu stwierdził, że to idealny moment, że lepszego nie będzie. Tak więc zrobił. Musiał na szybko znaleźć jakiegoś jubilera. Poprosił Markusa i Richarda, żeby zajęli Andreasa, a sam udał się z Karlem po obrączki. Uwinęli się szybko, na szczęście Andi się nie zorientował, że go nie było. Gdy wieczorem zostali sami w pokoju, Stephan zadał to ważne pytanie. To był piękny i wzruszający moment, którego obaj nigdy nie zapomną. Stephan trochę zestresowany, Andreas ze łzami w oczach, powtarzający, że to najpiękniejszy dzień jego życia.
Kolejnym etapem był ślub. Obaj starannie go planowali, chcieli, żeby wszystko było idealnie. I tak było, wszystko odbyło się tak jak sobie zaplanowali, bez większych wpadek. Gdy składali sobie przysięgi, byli bardzo wzruszeni, jednak wiedzieli że jest to dobra decyzja, najlepsza. Oni byli szczęśliwi, goście i pogoda dopisali, wszyscy świetnie się bawili. Kolejny piękny, pełen miłości dzień.
Teraz przyszedł czas na kolejny krok. Po kilku latach od ślubu, Stephan zakończył karierę, Andreas miał to zrobić po kolejnym sezonie. Obaj byli już po trzydziestce. Jeszcze przed zakończeniem kariery zaczęli procedurę adopcyjną.
Pierwszym krokiem była rozmowa wstępna. Zostali zapytani o ich oczekiwania wobec dziecka i co mogą mu zaoferować. Zostali też poinformowani o wymogach, jakie muszą spełnić, procedurze, otrzymali wykaz dokumentów, które musieliśmy się dostarczyć, aby rozpocząć machinę, takie jak: życiorys, akt małżeństwa, zaświadczenia o zarobkach i zatrudnieniu, czy zaświadczenia o niekaralności i stanie zdrowia.
Mieli mały problem ze z udowodnieniem stabilności finansowej, jako że w większości zależało to od zajmowanych miejsc w konkursach. Jednak Stephan znalazł stałe zatrudnienie, poza tym mieli odłożoną sporą sumę pieniędzy, co przekonało urzędników.
Następnie była rozmowa z pedagogiem, który miał ocenić ich możliwości, czy będą w stanie zapewnić dziecku odpowiednie warunki rozwoju.
Kolejnym etapem, chyba najbardziej dla nich stresującym były badania psychologiczne - rozmowa z psychologiem i testy. Odbywali je oddzielnie. Miały one określić predyspozycje do bycia rodzicem. Bali się, że testy nie pójdą po ich myśli i przekreśli to ich szanse na posiadanie dziecka.
- A co jak stwierdzą, że nie nadajemy się do dziecka? - Wellinger zaczął mieć czarne myśli.
- Kochanie, spokojnie, nie martw się na zapas, wszystko pójdzie po naszej myśli - Leyhe starał się go uspokoić.
- Po prostu się stresuję, bo chciałbym mieć maluszka.
- Wiem. Ja też bym chciał. Ale nie możesz się stresować, bo będzie jeszcze gorzej. Wiem, łatwo powiedzieć. Ale spróbuj się choć trochę uspokoić.
Na szczęście wszystko ułożyło się dobrze.
Czekał ich także wywiad środowiskowy i sprawdzenie, czy mają odpowiednie warunki, tutaj nie mieli problemów, posiadali duży dom z ogrodem.
Musieli także wziąć udział w kursie, podczas którego dowiedzieli się między innymi jak radzić sobie z niektórymi problemami, czy uczyli się o rozwoju dziecka, czy umiejętności wychowawczych.
Mogli też przedstawić swoje preferencje co do płci, wieku czy stanu zdrowia dziecka. Nie mieli takowych, może jedynie, żeby dziecko nie było starsze niż 2-2,5 roku. Byli w stanie zaadoptować nawet dziecko problemami zdrowotnymi, byle nie były one zbyt poważne, bo bali się, że takim dzieckiem mogliby sobie nie poradzić.
Po przejściu wszystkich porcedur, w końcu zostało im przedstawione dziecko, a właściwie informacje o nim - jego charakterze, stanie zdrowia i innych rzeczach. Była to dziewczynka, która miała niecałe dwa latka, Mia. Spojrzeli po sobie i już wiedzieli. Obaj zgodnie pokiwali głowami.
- Zgadzamy się.
Kolejnym krokiem było poznanie Mii. Gdy jechali do ośrodka, byli z jednej strony zestresowani i pełni obaw, a z drugiej też podekscytowani.
- Myślisz, że nawet polubi? A co jak zacznie płakać? - Andreas zaczął panikować.
- Andi, kochanie, nie panikuj. Będzie dobrze, damy sobie radę - Stephan starał się go uspokoić.
Na miejscu przywitała ich opiekunka Mii.
- Dzień dobry.
- Witam panów. Mia już czeka, zapraszam za mną.
Przeszli do pokoju, gdzie rzeczywiście była już mała blondyneczka. Gdy weszli do pomieszczenia, odwróciła się i spojrzała na nich. Chyba już wtedy wiedzieli, że przepadli.
- Mia, to są wujkowie, którzy chcą cię poznać, pobawić się z tobą, dobrze? Pokażesz im swoją lalkę?- powiedziała do niej opiekunka biorąc ją na ręce.
- Tiak - zgodziła się, więc opiekunka postawiła ją na ziemię. Mężczyźni podeszli do niej
- Cześć. Ja jestem Andreas, Andi
- Adi - dziewczynka powtórzyła za nim
- A ja jestem Stephan, Stephi.
- Pobawimy się? A co to za lala? Taka mięciutka. A jakie ma włosy fajne - zaczęli się z nią bawić. Po kilku godzinach wrócili do domu. Ich obawy były bezpodstawne, mała ich polubiła. Oni już wiedzieli, że dla niej będą się starać. Odwiedzali ją kiedy tylko mogli, starali się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Było to konieczne do dalszego procesu, musieli zbudować z nią relację. I udało im się to. Szybko stali się sobie bliscy. Andreas i Stephan zakochali się w dziewczynce, a ona też bardzo szybko ich polubiła i nie mogła się doczekać kiedy znowu ich zobaczy. Zawsze bardzo się cieszyła na ich widok, aż piszczała. Zabierali ją na wycieczki, spacery, a mała była zachwycona.
Potem został złożony do sądu wniosek o przysposobienie dziecka. Był to taki okres preadopcyjny. Rozprawa poszła pomyślnie.
W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Po prawie roku całego procesu, mogli zabrać Mię do domu. Byli trochę niepewni, niby już ją poznali, spędzili już z nią trochę czasu, ale teraz byli z nią sami. Wiedzieli, że będą czekać ich wizyty kuratora sądowego i pracowników ośrodka. Jednak, jeśli wszystko pójdzie dobrze, to czeka ich jeszcze jedna rozprawa, podczas której będzie już ostateczna decyzja o przyznaniu opieki.
- W takim razie życzę powodzenia i w razie problemów służymy pomocą - pożegnała ich opiekunka Mii.
- Dziękujemy. Chodź, idziemy do domku. Pomachaj ładnie pa pa - dziewczynka uniosła rączkę i pomachała. Jej opiekunka miała łzy w oczach. Bardzo zżyła się z dziewczynką, jednak wiedziała, że trafia w dobre ręce, że będzie miała rodzinę i dom.
Wyszli z budynku i skierowali się do samochodu. Tam posadzili Mię w foteliku, Andreas usiadł z tyłu obok niej, a Stephan za kierownicą.
- No, zaraz będziemy w domku - uśmiechnął się do niej.
- Dom - powtórzyła za nim
- Tak, dom.
Po półgodzinie byli na miejscu. Andreas wysiadł i odpiął małą, wyciągając ja z fotelika. Złapał ją za rączkę i zaprowadził do drzwi. W tym czasie Stephan otworzył drzwi i złapał ją za drugą rączkę. Razem weszli do domu.
- Witaj w swoim nowym domu, córeczko!
Witam!
Nowy shot, mam nadzieję, że się podoba!
Cały proces wzorowałam na polskim procesie adopcyjnym, starałam się oddać go jak najwierniej.
Trzymajcie się!
PS jest już nowy rozdział ft, także zapraszam
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top