Away | Kraftboeck

Spotkaliśmy się w szkole w Stams. Już drugiego dnia cię zauważyłem. Przystojny, wysoki blondyn. Jednak ty byłeś w trzeciej klasie, który trzecioklasista zwracał uwagę na pierwszaka. Jednak okazja aby się bardziej poznać nadarzyła się podczas imprezy szkolnej. Wpadłem na ciebie przypadkiem, jednak ty nie byłeś na mnie zły.

- Przepraszam - powiedziałem zmieszany.

- Nic się nie stało. Chyba jesteś tu nowy? - zacząłeś rozmowę

- Tak, jestem w pierwszej klasie. Stefan - przypomniałem sobie, że wypada się przedstawić.

- Michael - posłałeś mi uśmiech, od którego zmiękły mi nogi.

- Jak wrażenia po pierwszym miesiącu szkoły?

- Dobrze, bardzo fajnie. Podoba mi się póki co.

Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę. Po tej imprezie zaczęliśmy mieć jakiś kontakt, czasami porozmawialiśmy, ale nie było to nic wielkiego, każdy z nas musi inną grupę znajomych, z którymi się trzymaliśmy. Trzy lata później ukończyłeś szkołę i kontakt praktycznie całkowicie się urwał. Potem ją również dołączyłem do kadr narodowych w skokach i to wtedy nasza znajomość się rozwinęła. Ponieważ mnie znałeś, pomogłeś mi się zaaklimatyzować. Stopniowo przeradzało się to w przyjaźń. Dzieliliśmy pokoje, znaliśmy swoje sekrety. Jednak z każdym naszym spotkaniem działałeś na mnie coraz mocniej. Nie rozumiałem o co chodzi, dlaczego tak reaguję. Zrozumiałem to dopiero po jakimś czasie. Poczułem coś do ciebie. Nie wiedziałem co robić. Bałem się powiedzieć ci o swoich uczuciach, nie chciałem cię stracić. Jednak w pewnym momencie tego było za wiele, nie mogłem tego tłumić dalej.

- Michi? Możemy porozmawiać?

- Pewnie. O co chodzi?

- Nie znienawidź mnie po tym co powiem, ale ja już nie mogę dłużej tego dusić w sobie - wziąłem głęboki oddech - zakochałem się w tobie

Czekałem twoją reakcję jak na ścięcie. Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Jednak to, co zrobiłeś zdarzało się tylko w moich snach. Podszedłeś do mnie i pocałowałeś. Delikatnie, czule. To było zdecydowanie lepsze niż w moich snach.

Potem nasza relacja powoli się rozwijała, przechodziła przez kolejne etapy - pierwsza randka, pierwsze wyznania, pierwsze pieszczoty, pierwszy raz, zamieszkanie razem.

Pamiętam te momenty, kiedy całowaliśmy się w pokojach hotelowych. Czasami też skradaliśmy sobie pocałunki tuż przed skokami, ale musieliśmy uważać, żeby nie zostać przyłapani przez kamery. Jednak lubiłem tę adrenalinę. Podczas jednej z imprez, już trochę wypici postanowiliśmy zrobić sobie pasujące tatuaże. Choć to była dość spontaniczna decyzja, nie żałowaliśmy jej. To był symbol naszej miłości. Rozmawialiśmy o przyszłości - tej bliższej, tym sezonie, przyszłym, ale też tej dalszej, kiedy już zakończymy kariery - myśleliśmy o zaręczynach, raz nawet rozmawialiśmy o ślubie i dzieciach. Jednak nie mieliśmy pojęcia o przyszłości, nie wiedzieliśmy co ona przyniesie. Nigdy chyba nie myśleliśmy, że się rozstaniemy, nigdy nie myślałem, że cię stracę.
Pamiętam jak obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemy razem, nigdy nie będzie jednego bez drugiego.

Siedzieliśmy wtedy na tarasie w naszym domu. Była już noc, ciemno, niebo rozświetlały tylko gwiazdy i księżyc. Wpatrywaliśmy się w nie, zawsze pomagało mi to się wyciszyć, oczyścić umysł. W pewnym momencie jedna z gwiazd zgasła.

- Obiecaj mi, że mnie nie zostawisz, że zawsze będziemy razem - poprosiłem

- Obiecuję - delikatnie mnie pocałowałeś.

Czasami, kiedy za tobą tęsknię, przypominam sobie te chwile, chwile które były piękne, w których byliśmy szczęśliwi.

Słyszałem, że usunąłeś nasz tatuaż.
Teraz to nie ja jestem twoją motywacją, inspiracją. Często to mówiłeś, że chciałbyś osiągnąć tyle co ja, że motywuję się do dalszej pracy.

Jednak wiem, że nasze rozstanie było moją winą. To ja bałem się. Bałem się przyznać nie tylko przez innymi, się też przed tobą i chyba przez samym sobą jak wiele dla mnie znaczyłeś, nadal znaczysz. Nigdy ci tego nie powiedziałem i teraz tego żałuję. Może gdybym to wyznał, nasza historia potoczyłaby się inaczej. Wiem, że nikt i nic mi ciebie nie zastąpi. Niestety czasu już nie cofnę, teraz mogę tylko żałować tego, co zrobiłem.

Może w innym życiu wciąż bylibyśmy razem, wciąż byłbym Twój. Może w innym życiu, sprawiłbym, że zostaniesz, nie odszedłbyś. Może dotrzymalibyśmy wszystkich naszych obietnic, z tą najważniejszą na czele. Jednak teraz została mi tylko tęsknota za tym, który odszedł.

Witam!
Kolejny smęt, ale co ja poradzę. Tym razem kraftboeck, tak na LGP.
Standardowo dajcie znać jak się podobało!
Trzymacie się!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top