together - c.schmid x siegel

     Zalany płaczem chłopak wparował do domu swojej przyjaciółki. Wcześniej dziewczyna spała spokojnie, jednak nagłe trzaśnięcie drzwiami i żałosny szloch młodego chłopaka skutecznie ją zbudziły.

- Schmid? - wymruczała gdy tylko podniosła się z łóżka, koło którego klęczał już załamany Niemiec. Ułożył głowę na rozłożonej kanapie i wpatrywał się w nią swoimi smutnymi, czekoladowymi oczami.

- Obiecywał, że będziemy razem aż do pieprzonej śmierci, że też ja się nie domyśliłem! Zdradzał mnie rozumiesz?! Zdradzał! - wydusił z siebie, zadrżał, a jego ciałem zawładnął kolejny atak płaczu.

- Constantin, chodź tu - mruknęła i zrobiła miejsce obok siebie. Brunet od razu wskoczył na wolne miejsce. Przytulił się mocno do swojej przyjaciółki, kładąc głowę na jej ramieniu.

- Okazało się, że wtedy, kiedy go nie było spotykał się z jakąś dziewczyną, wiesz jak się zorientowałem? Wracał z tym uśmiechem zarezerwowanym dla mnie, gdy zaczęliśmy się na siebie drzeć, powiedział, że nasz związek zepsuje jego karierę i musi mieć jakąś przykrywkę, a mnie musi trzymać w ukryciu, rozumiesz to?! W ukryciu! Od dzisiaj nienawidzę piłki nożnej i wszystkiego co z nią związane! - warknął i przytulił się do niej mocniej. Dziewczyna stęknęła cicho, siła, którą chłopak włożył w uścisk była zdecydowanie zbyt duża. Schmid puścił swoją przyjaciółkę, dając jej swobodę.

- Wybacz Nadia, po prostu jest mi cholernie przykro, no i ten, mam małą prośbę - westchnął głęboko.

- Chcesz u mnie zamieszkać? Przypominam ci, że ode mnie na skocznię jest trochę daleko.

- Taaak, a skocznia to nie problem, wiesz, że to był jego dom, spakowałem się i wszystko mam w aucie, uprzedzam twoje pytania, zapisane na mnie nie na niego - dziewczyna zaśmiała się cicho przypominając sobie elektrycznego Peugeota 208 w żółtym kolorze, o którego tyle razy Constantin pokłócił się ze swoim byłym.

     Schmid za to zaczął przysypiać w ramionach Nadii, która specjalnie wprowadziła się blisko niego, by ten mógł ją odwiedzać. Porzuciła wszelkiego rodzaju studenckie wymiany do innych krajów, aby chłopak miał przy sobie choć jedną bliską osobę. Farbowana blondynka przeczesywała włosy wyższego od niej chłopaka. Martwiła się o niego. Znali się od dziecka, nie chciała, by spotkała go większa krzywda. Od samego początku była przeciwna związkowi Constiego i Vabera. Gdy tylko usłyszała o pomyśle spotykania się z piłkarzem, gdzie skoczek i tak nie dysponował dużą ramą czasową, wiedziała, że nie skończy się to dobrze. Starała się zaakceptować jednak wybór swojego najlepszego przyjaciela, choć skrycie czekała, aż się rozstaną. Nie myślała jednak, że będzie to dla młodego Niemca aż tak bolesne.

- Pamiętasz mojego kuzyna? Wiesz, tego, którego uważałeś za niezłego przystojniaka, on ciebie za małego słodziaka, zaprzyjaźniliście się tak bardzo, że zachowywaliście się jak para i tak dalej, a jak wyjechał miesiąc temu na staż do Tajwanu to wam się kontakt urwał, David ma na imię - skróciła mu historię ich znajomości, po tym, gdy na twarzy chłopaka pojawił się grymas zdziwienia, a brwi zmarszczyły w akcie niezrozumienia.

- Siegel! Strasznie za nim tęskniłem! - Constantin natychmiastowo się ożywił na wspomnienie jego dawnego przyjaciela.

     Brakowało mu go. Był jedną z niewielu osób, z którymi mógł szczerze porozmawiać. Miał w nim oparcie. Żałował, że nigdy nie pamiętał jego numeru, polegał na telefonie, a kiedy musiał wykonać jego reset, rząd cyfr wyparował z jego głowy. Było mu wstyd zapytać starą znajomą, gdyż wiedział, że ta może wypaplać co nieco w obecności Josha.

- Połóż się spać, ja posprzątam i obudzę cię gdy twoja psiapsiuła przyjedzie - zaśmiała się i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

     Chłopak ułożył się wygodnie na kanapie i okrył szczelnie kołdrą. Nie potrzebował wiele czasu, aby zasnąć. Już po kilku minutach, gdy kolejny raz zamknął powieki przysnął wpatrując się w rodzinne zdjęcie dziewczyny. Kolejna rzecz której jej zazdrościł, szczęśliwa, kochającą się i dość pokaźna rodzina. Chciał mieć przy sobie rodziców, jednak ci zerwali z nim kontakt, gdy tylko wyznał im jakiej orientacji jest. Może był wtedy zaślepiony i dlatego wybrał jako osobę, z którą chcę spędzić resztę życia mężczyznę? Co jeśli wcale nie był gejem, a jedynie to sobie wmawiał? Może po prostu potrzebował wtedy czułości i opiekuńczości po wcześniejszym odrzuceniu? Może mieli rację i wolał dziewczyny, a to było tylko zamierzone pokazanie buntu? Chęć pójścia z biegiem czasu?

     Dopiero, gdy dobiegł go drugi głos przebudził się i przetarł zaczerwienione oczy. Przez chwilę próbował dowiedzieć się, jaka akcja rozgrywa się wokół. Jednak gdy rozejrzał się po pomieszczeniu, ponownie wszystko do niego dotarło. Kolejna kłótnia z chłopakiem, zerwanie i ponowne zalanie się łzami, które w ostatnim czasie, było jednym z głównych elementów jego codzienności. Później przyjechał tutaj, o ile dobrze pamiętał, w domu była tylko Nadia. Leniwie podniósł się z łóżka i owinął w koc, który leżał na krześle przy biurku. Porozkładane było na nim pełno przyborów i tubek z farbą. Leżało też płótno, ze wstępnie zaczętym szkicem bliżej niezidentyfikowanej, demonicznej kreatury. Zaśmiał się cicho na ten widok. Pani Siegielowa zawsze miała głowę pełną najróżniejszych pomysłów i bardzo bujną wyobraźnię. Wyszedł z pokoju i udał się do salonu.

- No! Constysia się obudziła! - usłyszał radosny głos przyjaciółki.

- Mhm, to ja - wymruczał i ziewnął. Przetarł ponownie oczy i rozjerzał się po salonie. Od razu dostrzegł ciemnowłosego chłopaka, który uśmiechał się ciepło w jego stronę. Usiadł obok niego na kanapie i wtulił się w jego bok.

- Cześć David - ziewnął kolejny raz. Dwudziestopięciolatek objął go jedną ręką w pasie i przytulił mocno.

- Tęskniłem za tobą mały - cmoknął go w czubek głowy i przeczesał niemal czarne włosy młodszego chłopaka.

- Ja też, bardzo tęskniłem - Constantin podniósł swój wzrok na twarz Davida. Ten niemal od razu zauważył przekrwione oczy młodego skoczka. Zmarszczył brwi i zaczął uważniej mu się przyglądać.

- To ja pojadę do Philippa, a wy sobie pogadacie - dziewczyna szybko ulotniła się z własnego domu zostawiając dwójkę mężczyzn w swoim towarzystwie.

- Co się stało Consti? Płakałeś - powiedział Siegiel i pogłaskał delikatnie policzek Schmida. Ten postanowił jak najszybciej opowiedzieć całą historię swojego burzliwego związku. Podczas całego gadania z jego oczu wypłynęło kilka łez, które starszy starał się szybko ścierać.

- Wiesz, może to i lepiej, że nie jesteście już razem, zasługujesz na kogoś o wiele lepszego, kogoś kto nie będzie się ciebie wstydził maluchu - słowa ciemnowłosego sprawiły, że kąciki ust młodego Niemca uniosły się delikatnie w górę.

- Masz rację - powiedział przepełnionym pewnością siebie głosem i oparł głowę o bark swojego przyjaciela. Rozmawiali długo, nie zauważyli, gdy z popołudnia zrobił się środek nocy.

→←

     Constantina nie zdziwiło to, że David postanowił zostać w Oberstdorfie i wynająć własne mieszkanie. Po wielu namowach i godzinach zastanawiania się postanowił przystać na propozycję straszego i wyższego mężczyzny. Niby stać go było na coś własnego, jednak nie przepadał za samotnością, a dzielenie mieszkania z taką osobą jak Siegiel przysparzało go o same pozytywne emocje. Po kilku miesiącach doszło między nimi do zbliżenia. Od kilku dni, a mianowicie, kiedy młodzi mężczyźni byli zmuszeni do wzięcia wspólnej kąpieli, z powodu ograniczonej ilości ciepłej wody, którą ktoś im odłączył, było widać między nimi duże napięcie. Atmosfera między nimi była gęsta, a każdy niewinny dotyk czy dłuższe spojrzenie przyprawiało ich o dreszcze. Był to piętnasty maja, obaj dobrze pamiętali, gdy Siegiel wszedł do pokoju niższego chłopaka, zastał go w całej okazałości. Wtedy żaden z nich nie mógł już się powstrzymać i napięcie ciążące między nimi rozładowali w łóżku.

     W związku im się układało, co prawda raz na jakiś czas zdarzały się niepotrzebne kłótnie, a to o ciągłe podkradanie ubrań, nieumiejętność utrzymania porządku, czy o inne bzdety. W większości przypadków jednak mężczyźni godzili się jeszcze tego samego dnia.

- David, naprawdę mi się nudzi, przejdźmy się gdzieś, proszę - Constantin spojrzał na swojego partnera spod długich rzęs. Starszy nie mógł oprzeć się urokowi jego dzieciaka, jak lubił go nazywać.

- Dobrze, możemy iść do jakiejś kawiarni na rynek, tylko nie ubieraj mi znowu bluzy, jest środek maja i dwadzieścia stopni.

     Niedługo później para spacerowała po jednej z ulic miasta. Wszystko zapowiadało się idealnie, gdyby nie to, że Schmid nie mógł oprzeć się oglądaniu każdego przypadkowego człowieka. W jednym z przechodniów rozpoznał swojego byłego, Josha. Poczuł ukłucie w sercu, gdy zobaczył również jego partnerkę. Zazdrość? Nie, bardziej odczucie niepotrzebnego. Widział, że był dla niego nikim.

- Pamiętasz jak kilka miesięcy temu mówiłeś, że zasługuję na kogoś, kto się mnie nie wstydzi? - zagadnął młodszy i sprawnym ruchem splótł ich ręce. Wiedział, że David nie lubił publicznego okazywania uczuć, jednak on też chciał pokazać, że powodzi mu się w życiu prywatnym. Tym bardziej, że co jakiś czas czuł na sobie spojrzenie młodego piłkarza.

- No tak, pamiętam, dlatego tym razem nie pacnę cię w głowę - przewrócił oczami ze śmiechem.

- Pocałuj mnie - Constantin nie musiał długo czekać. Chwilę później Siegiel przyciągnął go do siebie i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Tego mu właśnie brakowało. Pokazania, że on też potrafi ułożyć sobie życie, że nie jest od nikogo zależny. Kochał Davida i wiedział, że on jego również darzy tym wspaniałym uczuciem. Nie trzeba mu było nic więcej, jak jego ukochanego i może jeszcze kubeczka z lodami w dłoni.

nie wiem dlaczego,
ale mam wrażenie, że ten shot jest nieco gorszy od poprzednich.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top