Chance | Lellinger
Kolejny Turniej Czterech Skoczni. Kolejna szansa. Niemcy już od ponad 20 lat nie wygrali tej imprezy. Karl, Markus, Severin, Richard byli blisko, ale niestety nie udało im się. Teraz Andi ma szansę. Trzymam za niego mocno kciuki.
Po świętach zameldowaliśmy się w Oberstdorfie. Byłem trochę zestresowany, chciałem utrzymać niezły początek sezonu, no i trzymałem kciuki za mojego narzeczonego.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Mam nadzieję, że dobrze mi pójdzie, ale staram się nie przesadzać.
- Wiem, że to trudne - westchnąłem - zwłaszcza gdy wszędzie słyszysz, że masz szansę przełamać klątwę, nakładają na ciebie presję. Ale wierzę w ciebie. I cokolwiek by się nie działo jestem z ciebie dumny - uśmiechnąłem się.
- Dziękuję - uśmiechnął się delikatnie wzruszony i przytulił do mnie. Objąłem go.
- Poradzisz sobie, zobaczysz.
- Z takim wsparciem to na pewno - uśmiechnął się.
Kwalifikacje poszły dla nas, Niemców świetnie. Andi je wygrał, a Karl zajął drugie miejsce. Oczywiście pogratulowałem im. Następnego dnia konkurs wygrał Andi. Bardzo się cieszyłem. Gdy tylko mogłem od razu do niego podszedłem.
- Gratulacje! Byłeś wspaniały. Jestem z dumny- uśmiechnąłem się.
- Dziękuję - posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech. Potem poszedł na dekorację. Wyglądał tak pięknie gdy był taki szczęśliwy. Zabrzmiał też nasz hymn, dla niego. Później jednak dotarło do mnie z czym to się będzie wiązać- będzie nałożona na niego jeszcze większa presja- kibiców, mediów. W końcu teraz widzieli, że ma realną szansę to wygrać.
Gdy byliśmy w hotelu w końcu mogłem mu pogratulować jak należy.
- Gratulacje skarbie. Byłeś świetny. Mój zwycięzca- przytuliłem go do siebie.
- dziękuję - uśmiechnął się i wtulił we mnie.
- Będę trzymał za Ciebie kciuki w kolejnych konkursach. Ale pamiętaj, że niezależnie co się stanie jestem z ciebie bardzo dumny - dałem mu buziaka. Chciałem, żeby wiedział, że zawsze jestem przy nim.
- Dziękuję. Ty też sobie dobrze poradzisz - uśmiechnął się i przeczesał moje włosy.
- Mam nadzieję- zaśmiałem się.
Następny konkurs, w Garmisch Partenkirchen. Andi znowu stanął na podium zajmując trzecie miejsce i prowadził w klasyfikacji generalnej turnieju. To jeszcze bardziej rozgrzało kibiców i media, nakładali jeszcze większą presję. Nie chciałem żeby to się na nim odbiło, żeby przez to mu nie wyszło. Starałem się trzymać go jak najdalej od internetu przez te kilka dni, choć Andi i tak wiedział, domyślał się co się dzieje.
Andi oddał swój drugi skok. Znowu spisał się świetnie.
- Kolejne podium! Gratulacje kochanie - uśmiechnąłem się szeroko gdy konkurs się zakończył.
- Dziękuję - uśmiechnął się.
- Byłeś świetny - stwierdziłem.
- Dziękuję. Faktycznie, skoki były nieźle. Fajnie jest wrócić do takiego poziomu.
- Z pewnością - zgodziłem się - i bardzo się z tego cieszę.
Ja najwidoczniej nie byłem na tyle dobry, żeby zdobywać trofea.
Trzeci przystanek. Innsbruck i Bergisel. Skocznia, którą trzeba lubić, która potrafi być wredna. Przekonał się o tym między innymi Karl w tamtym roku, bardzo boleśnie. Andi zajął bardzo dobre 5. miejsce. Niestety stracił prowadzenie w turnieju, jednak była to bardzo mała strata.
- Kolejny świetny występ kochanie - uśmiechnąłem się.
- A dziękuję - też się uśmiechnął - tylko... mógłby być lepszy - westchnął - teraz wszystko zależy od jednego konkursu.
- Dasz radę. Jesteś bardzo zdolny - uśmiechnąłem się. Naprawdę w niego wierzyłem.
- Dziękuję - też się uśmiechnął.
- I masz największego fana, który będzie trzymał za ciebie kciuki - mój uśmiech się poszerzył.
- To urocze, dziękuję.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
W czasie turnieju wypadały moje urodziny. Dzień wcześniej chłopaki urządzili imprezę. Było super, bawiłem się świetnie, oni chyba też. Andi nawet udostępnił moje trochę kompromitujące nagranie jak tańczę.
- Andi - powiedział troszkę zły.
- Hmm?
- Musiałeś to udostępniać? - westchnąłem.
- Musiałem - wyszczerzył się - daj spokój, fajne nagranie. I pokazało twoją bardziej spontaniczną, naturalną stronę - stwierdził.
- No na pewno... tańczę tam jak jakiś paralityk.
- Nie przesadzaj. To impreza, więc co masz innego robić niż się bawić?
Westchnąłem tylko, bo nic innego już nie mogłem zrobić.
Podsumowując to był bardzo miły wieczór.
W dzień moich urodzin gdy tylko otworzyłem oczy Andi złożył mi życzenia.
- Wszystkiego najlepszego Kochanie. Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, żebyś zawsze był tak pięknie uśmiechnięty, żebyś zdobywał trofea i spełniał swoje marzenia. 100 lat.
- Dziękuję bardzo- uśmiechnąłem się in przyciągnąłem go do pocałunku.
- Jak się czuje mój solenizant? - zapytał z uśmiechem.
- Dobrze. Chociaż znowu jestem o rok starszy.
- Jesteś jak wino kochanie - im starszy tym lepszy - zaśmiał się.
- A dziękuję - też się zaśmiałem - kocham cię.
- Ja ciebie też Stephi, najbardziej na świecie - uśmiechnął się - mam coś dla ciebie- uśmiechnął się i podał mi prezent.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się i rozpakowałem. Była tam kurtka skórzana, motocyklowa i kilka innych drobiazgów - jest świetna, dziękuję - dałem mu buziaka. Z resztą nie ważne co by mi dał, i tak najważniejsze, że od niego i z miłością.
- Przymierz czy pasuje - uśmiechnął się, więc tak zrobiłem.
- Leży świetnie- uśmiechnąłem się i przyjrzałem sobie. Wyglądałem może ciut nietypowo, bo na codzień tak się nie nosiłem, ale dobrze. Chyba.
- To super. Taką miałem nadzieję. Wyglądasz świetnie i bardzo hot kochanie - uśmiechnął się i objął mnie od tyłu - muszę uważać, bo jeszcze ktoś mi cię zabierze - powiedział ciszej.
- A dziękuję - uśmiechnąłem się - a kto niby miałby mnie ci zabrać - zaśmiałem się, chociaż było mi miło, że był zazdrosny.
- Kupić ci okulary? A te wszystkie fanki, które szaleją na sam twój uśmiech? - powiedział lekko oburzony.
- Nie przesadzaj - zaśmiałem się.
- Nie przesadzam . Nawet nie wiesz na ile osób ten uśmiech działa - stwierdził.
- Nawet jeśli to nic, bo dla mnie liczysz się tylko ty, mój ukochany blondyn z niebieskimi oczami - stwierdziłem. Naprawdę nie widziałem siebie u boku kogoś innego, tylko jego.
- Stephi - powiedział wzruszony - a dla mnie liczysz się tylko ty.
Dzień przed ostatnim konkursem, wieczorem, gdy byliśmy już w swoim pokoju pomyślałem, że Andiemu przyda się chwila relaksu przed ostatnim, decydującym konkursem. Dlatego gdy leżeliśmy na łóżku przekręciłem go.
- Obróć się na brzuch.
Widziałem, że go to zdziwiło
- po co? Co ty kombinujesz?
- Zaraz zobaczysz- uśmiechnąłem się.
Gdy już leżał tak jak chciałem, ściągnąłem z niego koszulkę. Sięgnąłem po oliwkę i wylałem ją trochę na ręce. Zacząłem masować jego plecy, na co mruknął zadowolony.
- Masaż? - zapytał uśmiechnięty.
- Mhm, tak na rozluźnienie - uśmiechnął się.
- Świetnie- mruknął rozmarzony, a ja dalej go masowałem. Schodziłem coraz niżej po jego plecach, starając się rozluźnić jego mięśnie.
- Jak dobrze - mruknął, na co się zaśmiałem.
- Dobrze ci powiadasz? - powiedziałem sugestywnym tonem.
- Daj spokój - mruknął i pokręcił głową. Ja zaśmiałem się i dalej go masowałem. Skończyłem dopiero po dłuższym czasie. Trochę już bolały mnie ręce, ale czego nie robi się dla ukochanego.
- Dziękuję - uśmiechnął się i dał mi buziaka - to było świetne.
- Nie ma za co. Dla ciebie wszystko kochanie - uśmiechnąłem się.
- Jesteś wspaniały - powiedział.
Został ostatni konkurs. Konkurs, który o wszystkim będzie decydował. Mi on zdecydowanie nie podszedł. Nie awansowałem do drugiej serii. Było mi przykro, ale skupiłem się na Andim, żeby jemu poszło jak najlepiej. Okazało się, że wypadłem z czołowej 10 Pucharu Świata.
Wygrał swoją parę. Niestety, po jego dobrym, solidnym skoku stracił sporo do Ryoyu, który skoczył wyśmienicie. Około dwudziestu punktów było niemożliwe do nadrobienia w jednym skoku. W między czasie obaj poszli na kontrolę i wszystko było w porządku. W drugim skoku też skoczył bardzo dobrze, jednak po kolejnym świetnym skoku Japończyka nie było już szans. Po jego próbie cały czas byłem koło niego.
- I tak jestem z ciebie dumny. Popatrz gdzie byłeś po powrocie po kontuzji. A teraz? Zdobyłeś medal mistrzostw świata, a teraz zająłeś drugie miejsce w tcs. To wspaniały wynik, pomimo wszystko.
- Niby tak. Ale wiesz jak to jest... kiedy jesteś tak blisko, i tego osiągasz... to frustrujące- westchnął - tym bardziej patrząc na okoliczności, to, że od ponad 20 lat Niemiec nie wygrał tcs, a ja byłem blisko.
- Wiem Andi. Ale nie możesz się tym zbytnio dołować, bo to nie ma sensu. Przeanalizować skoki, wyciągnąć wnioski i iść dalej - uśmiechnąłem się.
- Masz rację. Ale wiesz jak jest, niedosyt pozostał - westchnął.
- Wiem, wiem, że jesteś bardzo ambitny. Ale wiem też, że wiele trofeów i sukcesów przed tobą - uśmiechnąłem się.
- Dziękuję. Jesteś najlepszym facetem na ziemi - uśmiechnął się.
- Nie jestem. Po prostu cię kocham.
- Ja ciebie też. Bardzo.
Andi poszedł na dekorację. Z całym naszym teamem stanęliśmy na zeskoku żeby to oglądać. Naprawdę byłem z niego dumny. Oglądałem to z uśmiechem i wzruszeniem. Był uśmiechnięty, ale ja czułem, że jest jakiś niedosyt, że chciał więcej. Potem oczywiście czas dla mediów - wywiady i tak dalej. Dopiero potem wróciliśmy do hotelu. Zeszliśmy na kolację. Dodatkowo jak na Niemców przystało kuflem piwa świętowaliśmy świetny wynik Andiego. Był koniec turnieju, więc mogliśmy sobie pozwolić.
- Za Andiego i jego świetny wynik - wznieśliśmy toast. Andi był troszkę speszony, ale uśmiechał się.
- Zdrowie! - stuknęliśmy się kuflami.
Cały wieczór minął w bardzo dobrej atmosferze, może jedynie Andi był troszkę rozczarowany, ale nie mogę mu się dziwić. Chciał wygrać orzełka, niestety nie udało się.
- Jestem z ciebie bardzo dumny, najdumniejszy. To jaką drogę przeszedłeś po kontuzji może być inspiracją kochanie.
- Dziękuję. Dziękuję bardzo - uśmiechnął się - to piękne co mówisz.
- Ale to prawda. Przecież startowałeś w Fis Cupie nie tak dawno temu, a teraz walczyłeś o wygraną w tcs. Coś niesamowitego.
- Dziękuję. Dziękuję za twoje wsparcie. Nie osiągnąłbym tego bez twojego wsparcia.
- To nic takiego. Po prostu cię kocham - uśmiechnąłem się.
- To jest wiele. Dla mnie to naprawdę wiele - uśmiechnął się.
Chciałem być przy nim. Już udowodnił, że jest wojownikiem, który nigdy się poddaje. A ja będę go wspierać. Z całych swoich sił.
Wróciłam!
Witam! Po długiej przerwie wróciłam do pisania. Moja wena i chęć do pisania gdzieś odeszły, ale chyba powoli wracają! Nie wiem czy ktoś tu jeszcze jest i czy to przeczyta, czy komuś się spodoba, ale jest taki oto Lellinger inspirowany TCS
Dajcie znać co myślicie!
Trzymajcie się!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top