45. Lellinger III
Dla -kostya
Po ,,maratonie'' w Obersdorfie, Polacy chcąc świętować zwycięstwo Kamila i podium Dawida zdecydowali się zorganizować ,,małą'' parapetówkę. Nie wszystkim spodobał się ten pomysł, ale po tym, co odwalił Markus, to nie dziwię się, że zdecydowali się zostać na dłużej, albowiem Niemiec puszczał fajerwerki i krzyczał ,,Kobayashi, następnym razem ty tam wylądujesz, gdy tylko kupię nowy piec!'' po czym wskoczył na stół i tańczył jakieś połamańce, a na koniec z niego spadł jak Vancura na bulę.
Ale zapomnijmy o Markusie, moją największą uwagę i tak zwracał Leyhe. Nie był on pijany, ani nic. Był sobą, rozmawiał z każdym, śmiał się, tylko...nie podchodził do mnie. Kompletnie mnie ignorował. Urwaliśmy ze sobą kontakt przed Igrzyskami i zawsze, kiedy udało się nam uzyskać kontakt wzrokowy, od razu go urywałem. Nie chciałem na niego patrzeć, bo jego radosne oczy i jasny uśmiech powodowały, że na moich policzkach pojawiały się mocne rumieńce.
- Co jest Andi ? Nie bądź taki spięty, chodź się trochę zabawić!- W ramieniu objął mnie Stoch i zaproponował kieliszek wódki
- Wybacz, ale nie piję dzisiaj- Polak puścił proszący wzrok. Nie umiałem się oprzeć jego błękitnym oczom i wziąłem łyka. Kolejnym argumentem było też to, że chciałem zapomnieć o Leyhe i o tym, jak świetnie się bawi, a ja stoję i się użalam nad sobą.
Zabawa rozkręcała się na dobre, kiedy to wpadli wszyscy trenerzy zobaczyć, co się dzieje. Horngacher chciał przerwać imprezę, ale zdanie zmienił mu trener Stoeckl. Powiedział, żeby dał spuścić swoje pieski ze smyczy, żeby zaznały trochę wolności. Austriak odpuścił sobie i wrócił z innymi trenerami do swoich pokoi.
Odczuwałem już, że alkohol przejmuje nade mną kontrolę, ale hej! Trzeba się bawić na całego! Ruszyłem w kierunku Stocha i zacząłem z nim tańczyć do muzyki. Nie zauważyłem, że na to wszystko patrzy Steph, ale skoro on mnie ignorował, to ja jego też. Przytuliłem się do bruneta i zacząłem głaskać jego delikatne włosy, tak samo jak on. Nieświadomie poczułem jego usta na moich. Wtedy świadomość wróciła i spojrzałem w miejsce, gdzie stał Leyhe. Nie było go. Spanikowany odepchnąłem Stocha i rozpoczęło się paniczne poszukiwanie Niemca. Nie mogłem go znaleźć za żadne skarby. Podbiegłem do Hayboeka, z którym rozmawiał podczas moich zalotów do Stocha, by dowiedzieć się, czy czasami nie wie, gdzie jest Stephan.
- Usłyszałem tylko jego lekki szloch i zanim spojrzałem, to go nigdzie nie było, ale może pobiegł do swojego pokoju. Zwykle tak robi osoba ze złamanym sercem.
- Proszę nie dobijaj mnie, ja nie wiedziałem, że go to tak ruszy. Dziękuję.
- Nie ma za co, ale w zamian za to, tooo...załatwisz mi randkę z Kraftem.
- To nawet nie była pomoc, żebym Ci takie coś załatwiał! Załatwię Ci Stefana do pokoju i nic więcej.
- Niech Ci będzie.- Pożegnałem się z Michaelem i pobiegłem do pokoju, w którym się znajdował prawdopodobnie Niemiec.
Z jego pokoju dobiegała głucha cisza. Waliłem w drzwi z całej swojej siły, jaką w tym czasie miałem. Nic to nie dawało, powoli zacząłem się poddawać, ale nagle drzwi się uchyliły
- Stephan!! Nic Ci nie jest ?!
- A co by mi miało być po zobaczeniu mojego byłego kolegi całującego się z innym skoczkiem ?
- Nie musisz podkreślać tego, że jestem już byłym. Przyznaj się. Zabolało Cię to- Leyhe nadal miał ten wzrok urazy, ale jednak widać było w nim szczyptę zazdrości i żalu.
Brunet wpuścił mnie do swojego pokoju, ale nic się nie zmieniło, nadal siedzieliśmy w ciszy w napiętej atmosferze. Ciszę tę odważył się złamać tymczasowy właściciel pokoju.
- Andreas...chciałbym Cię za to przeprosić, co teraz zrobię- Niczego nieświadomy wpatrywałem się w jego piwne oczy, a ten złapał moją głowę w dłonie i pocałował. Nie wiedziałem, czy to się dzieje naprawdę. Chwyciłem jego dłonie i splotłem w moje, po czym wsunąłem język. Nie wiem, czy to przez alkohol, czy nie, ale czułem jak moje serce zaczęło szybciej bić. Wmawiałem sobie, że nie przepadam za Leyhe, ale wnętrze mojego ciała chyba uwolniło prawdziwe emocje, jakie żywiłem do mojego kolegi z kadry.
Nasz pocałunek rozdzielił się paskiem śliny. Moje policzki całe płonęły, a mężczyzna jak najszybciej odwrócił wzrok.
- Steph...czy ty...kochasz mnie ?- Stephan szybko na mnie spojrzał, a jego oczy błyszczały, jak jeziorko podczas pełni księżyca
- Tak- wyszeptał. Uśmiechnąłem się szeroko i otarłem kciukiem wylatujące łzy z jego oczu
- Nie płacz. Nie jestem na Ciebie zły. Jestem...szczęśliwy - Leyhe zmarszczył brwi, nie wierząc w to, co słyszy. Zapytał się jeszcze raz, czy nie wypiłem za dużo, ale mówiłem to co skrywałem w środku przez tak długi czas. Możliwe, że te nasze kłótnie były powodowane tym, że kochaliśmy siebie nawzajem, a nie wiedzieliśmy o tym.
- Andi, nadal nie mogę uwierzyć, że mnie kochasz. Myślałem, że straciłem Ciebie na zawsze.
- Nie straciłeś i nigdy nie stracisz. Kocham Cię
- Ja Ciebie też- Chwyciłem za dłoń ukochanego i wróciliśmy spowrotem na przyjęcie, jako oficjalna para.
............................................
Nie wiedziałam, że tak szybko wezmę się za kolejny dział. Mam jeszcze pomysł na jeden, lecz bardziej depresyjny. Może pojawi się jutro, bo planuję go napisać dzisiaj, ale nie wiem czy nie zapomnę go opublikować, jak dzisiaj prawie XD. Jeszcze przeżywam lekkie załamanie, bo od piątku nigdzie nie ma odcinka Jojo po Polsku i cały czas sprawdzam, czy aby się nie pojawił. Ale już mniejsza z moimi problemami. Do zobaczenia
~Prochi♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top