Please come to me
Siedzęsobie na parapecie okryta ciepłym kocykiem pijąc herbatę. Jest popierwszej. Nie jestem senna. Ciężko było być kiedy twoje myślicały czas zadręczają mnie i moją głowę.
Jak toszło?
W żyłach płynie krew w głowie płynąmyśli?
*Tak chyba tak. -Powiedziałam cicho- Ciekawe jaksię Karol czuje . - dodałam patrząc na piękne gwiaździste niebo.Wzięłam łyka letniej herbaty I westchnęłam. Miałam przestać onim myśleć.
Usłyszałam czyjeś kroki na korytarzu.Odwróciłam głowę i spojrzałam w stronę drzwi. Parę sekundpóźniej klamka opadła otwierając drzwi. Było ciemno jakoś podrugiej w nocy ale sylwetkę postaci w drzwiach rozpoznam nawet wtakich ciemnościach.
Ruszyła w moja stronę. Upiłam łykherbaty i otuliłam się szczelniej kocykiem.
* co jest? -padło z ust mojej mamy.
* a co ma być? - odpowiedziałam ispojrzałam ponownie na gwiazdy znowu podsuwając sobie kubek podnos.
* przecież widzę że jest coś nie tak. Zawszesiedzisz na oknie kiedy jesteś przygnębiona albo gdy coś nie dajeci spać i zaprząta myśli. - powiedziała.
Usłyszałamkroki a chwilę później poczułam na ramieniu jej rękę. - mimożesz powiedzieć. - dodała i posłała mi pokrzepiający uśmiechgdy odwróciłam się do niej.
Opowiedziałam jej o moimwypadku na desce, to jak zniszczyłam deskę Karola, jak myślałam wtunelu i jak zaatakowali mnie tam podejrzane typy, o tym jakodostałam kwiaty od Karola i jak pielęgniarka myślała że to mójchłopak nie ominęłam również jak wredna babcia postawiła mulaskę. Historie z zaledwie trzech dni a może i pięciu zalały mojągłowę i ponownie obudziły moje sumienie. Jedna łza zleciała mipo policzku a ja udając że nie płacze odwróciłam twarz ispojrzałam na gwiazdy biorąc łyk wciąż letniej herbaty.
Obudziłamsię okryta szczelnie kocem i kołdrą ze łzami zaschniętymi podmoimi policzkami. Było strasznie gorąco a ja nie widziałam jaktrafiłam na łóżko i czemu byłam okryta kocem pomimo dużejtemperatury. Wyjęłam jedną rękę i zdjęłam go z siebie co byłodość dużym wysiłkiem. Nie ukrywajmy za oknem było dość jasnoco wskazywało na godziny popołudniowe albo i przedpołudniowe. Takczy tak musiałam długo spać bo moje mięśnie zrobiły się jakflaki. Po raz kolejny przeklinam się w myślach za moją głupotę ibrak myśli na przyszłość bo po raz setny Nie zasłoniłamokna.
Westchnęłam ciężko i odwróciłam się na drugi Bok. Poczułam wibrację pod poduszką a chwilę potem usłyszałampoczątkowe dźwięki stressed out. Wsunęłam rękę pod poduszkę iChwyciłam za telefon po czym wysunęłam rękę razem ztelefonem.
Przewróciłam się na plecy przetarłam rękąpo twarzy i westchnęłam. Przeniosłam telefon nad moją głowę isprawdziłam kto do mnie dzwonił, wysłał wiadomość albo jakiedostałam powiadomienie. Wpisałam hasło i przeciągnęłam w dółczarny pasek powiadomień. Ledwo Zobaczyłam nieodebrane połączeniei zaraz mój telefon ściemniał by pokazać przychodzące połączenieod Kuby. Przyjaciela Karola nie wiem czy tak ma na imię ale tak gonazywam bo według mnie pasuje mu to imię.
* Halo -powiedziałam leniwie przeciągając końcówkę. Usłyszałam śmiechpo drugiej stronie.
* obudziłem ci prawda? - powiedziałcicho się śmiejąc
* nie.. wstałam jakoś 10 minutwcześniej - odpowiedziałam i przewróciłam się twarzą w stronęokna. Zaśmiał się ponownie. - co chciałeś o tak wczesnejporze?
* jestem u Karola który chciał się spotkać zeswoją przyszłą żon.. ała dobra dobra - znowu się zaśmiał - ichciał żebyś przyszła bo... Ała przestań mnie bić bo sambędziesz z nią rozmawiał- śmiał się tak jakby ktoś go łaskotałi nie zamierzał przestać. Ten śmiech był zaraźliwy zaraz i jasię śmiałam. - żaden bo, żadne ale, tobie nie wolno ufać klockubo zaraz zaczynasz... -usłyszałam jego głos. był lekkozdeformowany przez telefon ale mogłam się domyślić że znowu mówigłosem dziadka. Parsknęłam śmiechem wyobrażając sobie jakąmusi robić teraz minę.
* panowie jeżeli wam to nieprzeszkadza to chętnie przyjdę. - powiedziałam dalej chichoczącpod nosem. - W której sali jesteś? - dodałam wiedząc że Karolmnie słyszy. Prawdopodobnie rozmawiają ze mną na głośnomówiącym.
*w sali 346 ... - usłyszałam w oddali.
* okey będę możeza 30 minut może 1 h nie wiem czy pojadę na desce czy pójdępieszo.
* dobra spokojniej nie musisz sięspieszyć.
Chciałam już odkładać telefon ale mojelenistwo wzięło górę więc tego nie zrobiłam zamiast tegosłuchałam czyjegoś oddechu po drugiej stronie.
* dziękistary że zadzwoniłeś do niej. Jestem ci winien przysługę albo ibutelkę whisky. - usłyszałam jak oby dwoje się śmieją.
*spoko dla kumpla wszystko a tą whiskey z wielką chęcią poproszę.-ponownie śmiechy.
Mimo możliwości i idealnej okazjistwierdziłam że nie będę wścibska albo wredna i nie będępodsłuchiwać. Rozłączyłam się i wstałam z łóżka czując wsobie masę energii co pewnie jest przyczyną tego że pojadęna desce. Wzięłam pierwsze lepsze rzeczy z szafy i poszłam dołazienki się ubrać.
Całeszykowanie zajęło mi niecałe dziesięć minut więc gotowa dodrogi zeszłam po schodach na dół czując ładny zapach ciasta.Wodzona zapachem trafiłam do kuchni w której moja mama kroiłaciasto Wzetke na małe kawałki. Szczęśliwa szybko pobiegłam doszafki i wyjęłam z niej mały talerzyk podobny do tych które dajesię pod filiżanki. Wzięłam łyżeczkę i patrzyłam na mamę zbłagającym spojrzeniem. Ta tylko się zaśmiała i nałożyła mikawałek ciasta. Usiadłam przy wysepce i zaczęłam jeść.
Wpołowie posiłku przypomniało mi się że miałam iść do Karola.Szybko wsadziłam resztę do buzi i wrzuciłam talerz do zlewu.Wbiegłam jak torpeda na przedpokój. Ubrałam buty chwyciłam deskęi wybiegłam z domu trzaskając drzwiami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top